Barth

78 9 3
                                    

Roxar był bezdyskusyjnym mistrzem szermierki i zajmował się uczeniem nowych Rycerzy właśnie tej sztuki. Saliko miał podczas rozmowy z Mistrzami bardzo wyraźne przeczucie, że tam gdzie ma się udać czeka ogromne niebezpieczeństwo. Dlatego właśnie postanowił poprosić kompana o wsparcie. Nie znał natury tego niebezpieczeństwa, był jednak pewien, że istniało.

Poszedł do pokoju przesłuchań. Gorak spał.

- Obudź się - powiedział gładko.

Chłopak otworzył oczy i spojrzał na mężczyznę pytająco. Saliko powoli podszedł do panelu kontrolnego i zwolnił kajdany trzymające ręce zielonookiego.

- Wracaj do domu - rzucił obojętnie.

Nie trzeba mu było dwa razy mówić. Zeskoczył ze stołu i już miał wybiec, ale zatrzymał się wpół kroku.
- Czym była ta kula? - spytał.

"Sam chciałbym wiedzieć"

***

Chłopiec czekał na odpowiedź, jednak cisza doskonale ją zastąpiła. Mężczyzna nie znał odpowiedzi na to pytanie. Gorak kiwnął głową, spuścił głowę i wyszedł.

Chyba nigdy nie był taki zmęczony i śpiący. Zdrzemnął się co prawda na chwilę na statku, ale wybudzał się kilka razy przez dziwne koszmary, które sprawiły, że wydawał się jeszcze bardziej wyczerpany. Szedł trochę nieświadomie przez opadającą poranną mgłę.

Chiciaż była już szósta nad ranem, wciąż było tu ciemno z powodu wysokich drzew i ich licznych gałęzi (o tej porze roku słońce nad Ugmą wschodziło już koło piątej, a zachodziło o dwudziestej). Dawało to nieprzyjemny, mroczny efekt. Gorak nie miał siły wspinać się po drzewie. Chciał tylko... Spać...

Może po krótkiej drzemce nabierze siły na powrót do domu...

Nagle dotarło do niego, że od kilku godzin powinien się stawić u swojego pana.

Jedno było pewne: Gdy wróci, dostanie tak mocno, że odechce mu się wędrować po nocach za świecącymi kulami.

Ułożył się wygodnie na brzegu bagna, tuż za przewróconym drzewem i zasnął.

***

Saliko postanowił chwilę pomedytować, by w razie czego być przygotowanym nie tylko na walkę fizyczną ale i mentalną.

Kiedy skończył, było już koło dziesiątej. Wyszedł ze statku i skierował się do chaty Slahha. Mgły już nie było, co nie znaczyło, że czuł się jakby był dzień. Wciąż było tu ciemno, na szczęście na platformach w wiosce było o wiele jaśniej.

Gdy wspiął się na górę wzbudził niemałe zainteresowanie wśród tłumu. Dzieci wskazywały go palcami, kryjący się w cieniu szeptali na jego temat, a kobiety mijały ze strachem. Mężczyźni natomiast zaczęli niebezpiecznie zerkać w kierunku ostrych narzędzi. Ostatecznie jednak nikt nic mu nie zrobił. Dotarł do domu współpracownika, otworzył drzwi i zobaczył Slahha w towarzystwie starego Bitha.

Był on wysoki, ubrany w czarny płaszcz i czarne spodnie. Nosił do tego wysokie skórzane buty, oraz eleganckie rękawice. Jego duże czarne oczy odbijały światło świecy stojącej na stole, przy którym siedział. Na biodrze w kaburze trzymał mocno spersonalizowany blaster, chyba jeszcze z czasów świetności Imperium Galaktycznego. Spojrzał na Saliko, a Slahh wstał i wyciągnął rękę na przywitanie.
- Witam pracodawcę! To mój przyjaciel, Barth!

Saliko nie zamierzał podać ręki zielonołuskiemu, całą uwagę skoncentrował na Barthu.

- Zdaje się, że nie przyszedłeś tylko na drinka - stwierdził Ren, wciąż patrząc na Bitha.
- Bingo - odpowiedział krótko nieznajomy.
- To mój pomysł - powiedział usprawiedliwiającym tonem Trandoszanin. - Uznałem, że przyda nam się wsparcie...
- Nie było go w umowie - uciął Saliko.
- Możemy się podzielić - rzekł Slahh.
- Nie.

Saliko był niemal pewien, że kolega Slahha jest szpiegiem. Nieważne czy Trandoszanin o tym wie, czy nie. Nie miał zamiaru dopuścić do wycieku informacji.

Teoretycznie mógł po prostu zabić bądź wyrzucić stąd Bartha i byłoby po problemie, ale nie robił tego, ze względu na Slahha. Gdyby to zrobił, jaszczur mógłby zrezygnować ze współpracy... A to i tak jedno z mniej szkodliwych wyjść z tej sytuacji.

- Mocium panie - zwrócił się do Saliko Bith. - Na prawdę, problemu robił nie będę, a jedynie osłaniał tyły i szukał niebezpieczeństw. Podzielimy się z kolegą pieniędzmi i będzie pięknie.

Saliko uniósł dłoń i przywołał Moc. Bith zachłysnął się powietrzem i chwycił za sporą głowę. Slahh rozejrzał się w poszukiwaniu blastera.

Saliko przełamał barierę w mózgu obcego. Wszedł do jego wspomnień. Widział drogę do domu Slahha, wcześniej polowanie na nieznane Saliko stworzenie, jeszcze wcześniej odwiedziny u ugmańczyka, który wisiał mu pieniądze, aż w końcu znalazł wspomnienie z rozmowy ze Slahhem dziś rano.

Star Wars: Kryształ Równowagi [Zawieszone :(]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz