Podwójny agent

70 7 1
                                    

"Zobaczyłem co chciałem".

Saliko szybkim ruchem dłoni włączył miecz świetlny. Wciąż nie miał zamiaru go użyć, ale mógł go wykorzystać jako argument.

- Sprzedałeś informacje Ruchowi Oporu - powiedział tonem detektywa, który rozwiązał zagadkę morderstwa. - Chciałeś oszukać i zarobić na własnym przyjacielu! Jeżeli wciąż myślisz, że uda ci się mnie wykiwać dobrymi intencjami to się mylisz.
- Barth? - zaczął Slahh, opuszczając blaster. - Wiedziałem, że to obcięcie długu było podejrzane, a uargumentowanie tego "chcęcią przeżycia przygody, jak za dawnych czasów" co najmniej dziwne. Nie mniej, wciąż jesteś moim przyjacielem i nie pozwolę, żebyś coś mu zrobił, Saliko - powiedział chłodno, mocniej ujmując blaster, który nie wiadomo kiedy znalazł się w jego dłoniach.

"Jaki on jest fałszywy - pomyślał Saliko. - Myśli, że u niego zapunktuje, gdy zacznie go bronić! A to wszystko, żeby pozbyć się długu...".

- To bardzo dobrze się składa, bo wcale nie zamierzałem - odpowiedział gasząc miecz. Mimo wszystko Saliko nie był typowym złoczyńcą, ślepo oddanym Ciemnej Stronie. Potrafił się powstrzymać od wielu rzeczy. Można powiedzieć, że nie był do końca po Ciemnej Stronie, ale nie w taki sposób jak Kylo Ren, który bardzo chciał być po jej Stronie, ale tak jakby nie do końca mu to wychodziło. Saliko po prostu znajdował się pomiędzy Stronami. Nie za bardzo mu się to podobało... Był to jego można powiedzieć kompleks. Czuły punkt. Słabość. Mimo wszystko, gdy nikt tego nie widział (lekkiego odchylenia od bycia po Ciemnej Stronie Mocy) działał wedle sumienia.
- A więc macie serce - stwierdził Barth.
- Nie. Serce jest mi potrzebne tylko do pompowania krwi. Ja mam mózg, którego w przeciwieństwie do niektórych moich kolegów potrafię używać przez cały czas, a nie tylko, gdy akurat mi się to opłaca. A poza tym twoje informacje są... Niedokładne. Nie wiem ile ci zapłacili za informację, że tu jestem, ale jestem pewien, że przepłacili. - Bith spojrzał na niego pytająco. - Nie ma tu Nowego Porządku. Jestem wysłannikiem Zakonu Rycerzy Ren, który owszem, jest wykorzystywany w operacjach militarnych Najwyższego Porządku, ale jest też samodzielną organizacją użytkowników Mocy. Ci dwaj szturmowcy i droid to jedynie ochrona, przydzielona mi w razie potrzeby, ale nie oszukujmy się, zginą po pierwszych dwóch strzałach i pewnie nawet nie zauważą, że mają w rękach blastery.
- Prawda - przytaknął Slahh.
- Czy Ruch Oporu przybędzie na planetę? - spytał Ren.
- Nie mówili jak zareagują na tę informację - powiedział Barth.

Nastała chwila ciszy.

- To kiedy wyruszamy?
- Ty nie idziesz - odpowiedział twardo Saliko Barthowi. - Mam co do ciebie inne plany.
- To znaczy?
- Potrzebuję kogoś, kto będzie monitorował przyloty statków. Dokładniej mówiąc: chcę, żebyś informował mnie o tym jakie to statki. A jeszcze dokładniej: czy nie należą one do Ruchu Oporu. Jeśli należą - poinformuj mnie bezzwłocznie. Zrozumiałeś?
- Dlaczego nagle powierzasz mi takie zadanie?
- Bo po pierwsze widzę, że nie jesteś ich członkiem, a jedynie Bithem, umiejącym zrobić dobry interes, a po drugie: zapłacę ci. Traktuj to jako normalne zlecenie.

Barth patrzył na niego rozmyślając czy podjąć się tej fuchy.

- Wyjdę trochę na podwójnego agenta - Saliko nie skomentował. - A, co mi tam... Tylko co ze sprzętem? Monitorowanie tylko planety to za mało. Najskuteczniej byłoby monitorować cały układ.
- Masz rację... Nie znam się na tym sprzęcie, ale chyba to co mam na statku będzie w stanie podołać zadaniu - powiedział Ren.
- Na wszelki wypadek wezmę swój. Trafiłeś na eksperta w tych sprawach - uśmiechnął się Barth.
- Kiedy ruszamy? - Spytał milczący dotąd Trandoszanin.
- Czekam na wsparcie. Wyczuwam, że jest już blisko... Zacznij zbierać sprzęt - rozkazał Ren.

Slahh podszedł do tajemniczej, dobrze chronionej szafy i powoli zaczął ją rozbrajać. "A więc trzymał tam sprzęt na tego typu wyprawy".
W końcu drzwi otworzyły się.
Wewnątrz leżały schludnie poukładane na półkach narzędzia mordu: piły, noże, maczety, cepy bojowe, karabiny, pistolety, granaty wszelkiego typu, ale także nieco cięższy sprzęt, jak działko obrotowe typu Z-6, używane jeszcze za czasów wojen klonów (swoją drogą miało tam jakiś krwawy odcisk dłoni, oraz napis, którego Saliko nie mógł rozczytać), wyrzutnia rakiet, a także mnóstwo amunicji. Dużo z tych narzędzi świeciło neonicznie niebieskim światłem. Był tu też sprzęt potrzebny do przetrwania w dżungli i to głównie na nim skupił swoją uwagę Slahh.

- Sir - usłyszał wewnątrz hełmu głos droida pilota. - Odebrałem wiadomość o rzekomym wsparciu. Problem w tym, że nie miało być żadnego wdparcia...
- Zaraz tam będę - odpowiedział, a Slahh spojrzał na niego pytająco. - Wsparcie. Szykuj się, zaraz wrócę.

*

Gdy Saliko zszedł na dół, czarny statek podchodził już do lądowania. Stanął, poprawił narzutę i zmarszczył czoło pod maską.

Nie wyczuwał Mistrza Roxara na pokładzie.

Star Wars: Kryształ Równowagi [Zawieszone :(]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz