Negocjacje

84 9 1
                                    

Slahh mieszkał dużo drzew dalej, gdzieś na skraju wioski, w bardzo ubogiej, wręcz biednej chacie z lekko zapadającym się słomianym dachem i niewielkimi okienkami. Przy drzwiach stały spore skrzynie z napisami w nieznanym Renowi alfabecie.

Saliko nakazał szturmowcom aby zaczekali na zewnątrz drewnianej chaty. Stanął przed otwartymi drzwiami, w których zniknął Trandoszanin, i przywołał Moc, by sprawdzić czy w środku nie ma pułapki. O dziwo, wyczuł jedynie Slahha, do którego czuł nieufność. Wszedł do środka.

Śmierdziało tam okropnie, jakby grzybem i pleśnią. Na szczęście maska ograniczała częściowo zapachy.

Slahh usiadł przy śmiesznie niskim stoliku i wskazał Felerianinowi krzesło.

Z teatralnym westchnięciem Saliko usiadł, po czym rozejrzał się po pokoju. Pod lewą ścianą stało niepościelone łóżko, nad nim wisiał portret jakiegoś krewnego Slahha. Trudno było stwierdzić nawet płeć owej postaci, w każdym razie sam portret był bardzo ładny. Po przeciwległej stronie, tuż pod ścianą stała kanapa i fotel, a obok nich gigantycznych rozmiarów szafa zamknięta na dwie kłódki i zapinkę elektryczną (cokolwiek w niej było było albo bardzo cenne, albo bardzo... Niebezpieczne). Rzeczą, a właściwie rzeczami, które już po wejściu do środka najbardziej przykuwały uwagę były przeróżne trofea, poroża, wypchane głowy, pióra, a nawet miecze, wiszące na przeciw drzwi.
- Mówiłem, nie ma tu pułapek, Jedi. A gdy ja coś mó...
- NIE JESTEM JEDI - syknął Saliko wstając - Jest zasadnicza różnica między Jedi i Sithami, Sithami i Renami, no i przede wszystkim, między Renami a Jedi. Ja jestem Mistrzem Rycerzy Ren - stuknął się w pierś. - i nie życzę sobie nazywania mnie Jedi!
- Okej, okej, spokojnie! Nie spotkałem żadnego Jedi od czterdziestu lat... Myślałem... A nieważne. Jestem już stary - powiedział krzywiąc wargi. Jego oczy zdradzały zmęczenie. - Do rzeczy.

Saliko usiadł. Wypuścił powietrze, przypominając sobie, że potrzebuje tego ignoranckiego Trandoszanina.

- Dokąd mam cię zaprowadzić? Czego szukasz? Ile za to dostanę? Chcę konkretów, jak za starych dobrych czasów - uśmiechnął się.
- Nie wiem gdzie chcę iść. Nie wiem ile za to dostaniesz. A tak właściwie to nie wiem nawet czego szukam.

Slahh podrapał się po głowie.

- To w istocie bardzo konkretne informacje - zastanowił się chwilkę. - To po co w ogóle tu przyleciałeś?
- Tajne przez poufne.
- Aha. A czy twoje imię również jest tajne?
- Saliko. Mów mi Saliko, ewentualnie Ren.
- Już myślałem, że jesteś jedną wielką zagadką.
- Nie mówmy o mnie. Są tu gdzieś jakieś miejsca, w których mogą być ukryte jakieś artefakty związane z Mocą?
- Gdzieś na pewno... Momencik. Mam dwa pomysły... Ale nie jestem głupi. Nie powiem ci dopóki nie podasz wynagrodzenia.
- Nie podam wynagrodzenia, bo nie wiem czy jest za co.
- A czy ja mówię o płaceniu z góry?
- Niby nie. Ale możesz zacząć mówić.

Slahh znowu uśmiechnął się chytrze.

- Negocjujmy dalej.

***

Złota kula zniknęła. Gorak wyrwał się z transu i rozejrzał w panice.

"Gdzie ja jestem?!"

Kula zaprowadziła go na skraj osady. Czym ona była i po co przyprowadziła go właśnie tu? Gorak spojrzał w kierunku z którego przyszedł. Nie rozpoznawał niczego. Był zagubiony jak Ficcio z bajki o Błędnym Lesie. Co mu pozostało? Poszedł w stronę jedynej chaty na tej platformie. Była o połowę mniejsza niż ta, w której mieszkał. Wokół walały się jakieś skrzynie i kontenery. Wyszedł za róg i stanął jak wryty.

Stali tam ci dwaj w białych zbrojach z karczmy.

***

Silna fala Mocy tuż za ścianą spowodowała, że Saliko błyskawicznie włączył miecz świetlny.

Star Wars: Kryształ Równowagi [Zawieszone :(]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz