Slahh, Saliko i Jalix byli już na obrzeżach wioski, kiedy to zatrzymała ich grupka mieszkańców, uzbrojona w siekiery, pałki i ostre narzędzia do zbierania owoców z drzew. Nieliczni mieli w rękach prymitywną broń blasterową.
Z tłumu wystąpił otyły Ugmańczyk. Trzymał w dłoni taki sam, przypominający rewolwer, blaster, który Slahh chował w kaburze.
- Na prawdę nie chcemy tego robić, ale jesteśmy zmuszeni was aresztować, za zdradę stanu. Szpiegujecie dla Najwyższego Porządku, a już za chwilę okradniecie naszą planetę z dobra kulturowego.
- To, że zapłaciłem z funduszu Najwyższego Porządku nie znaczy, że dla niego pracuję. A tym bardziej nie szpieguję - odpowiedział spokojnie Saliko. - A co do okradania, nie będę ukrywał, że idziemy... Dokąd idziemy? Nie powiedziałeś mi - zwrócił się do Slahha.
- Nooo... Idziemy do pustelni Dartha Nalessa...
- To nasz bohater narodowy, brutalnie zamordowany przez Zakon Równowagi Mocy! Za bezczeszczenie miejsc kultu grozi kara śmierci! Może wykonamy ją już teraz? W końcu przyznaliście, że je zbezcześcicie. Jak dla mnie to wystarczający powód by...Ugmańczyk nie dokończył. Błyskawicznie przeciął go czerwony jak krew miecz świetlny Jalix.
Saliko spojrzał na nią przez sekundę, a potem sam uruchomił swój miecz. Błyskawicznie odbił wiązkę laserową, która trafiła w pędzącego na niego człowieka z siekierą. Slahh odbezpieczył Z-Szóstkę i otworzył ogień osłonowy w kierunku skrzyń, za którymi ukryli się uzbrojeni w blastery mieszkańcy. W tym czasie Jalix zabiła dwóch ugmańczyków, tańcząc z mieczem niczym baletnica. Saliko spokojnymi, oszczędnymi ruchami pozbawił życia mężczyznę i kobietę, którzy szarżowali na niego z narzędziami zbieraczymi, po czym odbił wiązkę laserowego ognia prosto w twarz Rodianina, zamieniając ją w krwawą papkę.
Slahh dyszał ciężko za drzewem. "Spokojnie, tu cię nie trafią, spokojnie" - próbował uspokoić samego siebie. Mimo wszystko serce waliło mu jak młot. "Dlaczego ja się dałem w to wpakować?! Co mnie do jasnej cholery podkusiło?!". Z drugiej strony przypomniało mu się, w ilu misjach brał udział, ile broni przemycił, ile ran po strzałach z blastera wyleczył... Gdzie się podział stary Slahh?!
Saliko zgrabnie przeskoczył skrzynie i jednym ruchem pozbawił mężczyznę głowy. Odwrócił się, wykonując półpiruet i ciął szybko następnego. Odskoczył na bok, wymijając zamach siekierą i podszedł na przód. Jalix zajęła się nieszczęśnikiem z siekierą, a Ferelianin odciął Devaroniańskiemu mężczyźnie dłoń i pchnął falą Mocy na droida-zabójcę. Nieoczekiwanie ktoś strzelił z okna na pierwszym piętrze chałpy obok. Pocisk nadpalił pelerynę Saliko. Spojrzał w tamtym kierunku i już miał rzucić tam mieczem, ale coś przykuło jego uwagę. Nad dachem unosiła się kula wielkości korpusu jednostki R2. Zdawała się pochłaniać światło, tak była czarna. Saliko wydawało się, że chce by za nią poszedł. Błagała, by za nią podążał! Za razem nie chciała słyszeć sprzeciwu. Nagle poczuł silną falę kinetyczną, która wyprowadziła go z równowagi i zawieszenia. Upadł, a w miejsce, w którym przed chwilą stał uderzyła błyskawica z blastera. Spojrzał na Jalix.
- Co ty robisz, Mistrzu?! - krzyknęła, blokując ostrze maczety z cortossis, a on spojrzał jeszcze raz na dach chałpy.Nie było tam kuli.
Zatrzymał mieczem wiązkę laserową i posłał ją do strzelca, niestety ten się uchylił. Setki godzin treningu nie poszły na marne i w ciągu sekundy już był na nogach, a następnych dwóch dobiegł do budynku i skoczył do okna, wspomagając się Mocą.
Wylądował gładko w dość małej kuchni i już miał zabić gospodarza, jednak ten krzyknął coś o żonie i dzieciach, więc Saliko tylko przeciął mu blaster na pół i wyskoczył na zewnątrz.Przeciął ten blaster tylko dlatego, że mężczyzna był u siebie w domu, oraz wspomniał o rodzinie...
Czy zabiłby go gdyby o niej nie wspomniał? Albo gdyby wspomniał, ale poza domem? A jeśli nie, to dlaczego zabił tamtych? Jakie to życie skomplikowane...
Wyrwał się z refleksji i dopadł do ostatniego przeciwnika. Rozciął mu napierśnik, a następnie wbił w dziurę miecz.
Dźwięk gaszenia miecza rozległ się w powietrzu i wtedy Saliko zauważył, że nigdzie nie ma Slahha.
- Slahh!!! - Krzyknął głosem, który obudziłby zmarłego w grobie.
Trandoszanin wyłonił się zza drzewa.
- Dziadostwo się zacięło - odkrzyknął pokazując Z-6.
- To smutne - powiedziała z ironią Jalix. - A może musiałeś zmienić pieluszkę ze strachu, co?
- Prowadź - uciął zalążek kłótni Ferelianin.W tym momencie z okna na pierwszym piętrze wyleciał strzał snajperski z blastera, który trafił Jalix w naramiennik. To ten mężczyzna, którego Saliko oszczędził.
- AAAŁ!!! NIE ZABIŁEŚ GO?!? - krzyknęła Jalix, a Ren już pędził w stronę chaty.
Człowiek wypalił jeszcze raz, ale nie trafił. Mistrz ponownie wskoczył na górę i zabił go szybkim ciosem.
***
Rana postrzałowa była niewielka. Było to w sumie lekkie poparzenie, naramiennik zrobił swoje. Mimo to Jalix była wściekła. Wiedziała, że Mistrz Saliko jest słaby i to niebezpiecznie słaby. Przez niego została postrzelona! Co z tego, że nic jej nie jest... Jak ma mu teraz zaufać?! Miała ochotę wykrzyczeć mu to wszystko prosto w twarz, ale przypomniała sobie dwie rzeczy: po pierwsze, to on tu jest Mistrzem. Trzeba przestrzegać hierarchi. A po drugie, jednym z pierwszych szkoleń jest magazynowanie gniewu i bólu. Wielu Sithów i Renów tak robiło, aby czerpać z nich potęgę i siłę później. Dlatego ograniczyła się do morderczego spojrzenia, po zdjęciu hełmu.
CZYTASZ
Star Wars: Kryształ Równowagi [Zawieszone :(]
FanfictionRycerze Ren to nowy zakon użytkowników Ciemnej Strony Mocy, pierwszy raz pokazany w VII epizodzie Gwiezdnych Wojen. Nie wiadomo o nich niemal nic, a więc prawie wszystko co tutaj napiszę będzie tylko typową fikcją fanowską :) Członkiem Zakonu Ren je...