Waga

66 7 1
                                    

Było ciemno.

Szedłem powoli przez gęstą mgłę. Taką samą jak ta na Ugmie. Ale nie byłem na Ugmie.

Chyba.

W oddali zamajaczyło światło. "Chodź do mnie!" - wołało. Pobiegłem. Światło się poruszyło. Jestem pewien, że gdzieś mnie prowadziło. Biegłem, nie zważając na inne światła, które przemykały koło mnie. To było właściwe światło.

W końcu stanęło przy ogromnej ścianie z ociosanego kamienia. Wokół nie było nic poza mgłą, ciemnością, światłami i tą ścianą. Nie widziałem, jaka jest wysoka, ani jaka szeroka, bo spowijała ją mgła.

Dobiegłem do światła. Było tą samą kulą, która przyprowadziła mnie do tamtego miejsca w wiosce.

- Kim jesteś? - spytałem. Jednak kula milczała. Zaczęły z niej wylatywać iskierki. Najpierw mało, pojedyncze sztuki. Jednak po kilku sekundach zaczął się jakby pokaz fajerwerków, tylko że dwa i pół metra nad ziemią.
Kula zaczęła się zmieniać. Słabła. Kruszyła się. Chciałem jej pomóc, ale nie miałem pojęcia jak. W końcu zniknęła. Zapanowała ciemność. Rozejrzałem się po nicości i zrozumiałem, że znowu nie wiem gdzie jestem. To było przerażające. Zacząłem rozumieć, że po raz kolejny popełniłem błąd idąc za kulą.

Dotknąłem w desperacji ściany. Chciałem wspiąć się na górę, ale kamienie były zbyt gładkie, nie było punktu oparcia. W desperacji przyłożyłem do niej czoło i spojrzałem w dół.

Wtedy zobaczyłem uchwyt.

Odsunąłem kamienie, oraz liście, przykrywające klapę, po czym ją podniosłem.

Kula była w środku.

Powoli zszedłem po długiej drabinie. W środku pachniało leśną rzeką. Podłoże wyłożone było surowym kamieniem. Ściany poznaczone były czarnymi punktami, jakby ktoś tu strzelał z blastera. Na podłodze leżały porozbijane kawałki rzeźb i płaskorzeźb. Pod ścianą stały spopielone regały. Kiedyś była tu pewnie mała biblioteczka, jednak komuś najwyraźniej mocno przeszkadzała.

Kula ruszyła do pokoju obok. Poszedłem za nią. Czułem za razem, że muszę to zrobić i że nie powinienem. Ciekawość zwyciężyła.

Pokój okazał się być bardzo długim korytarzem z odchodzącymi od niego drzwiami. Nie widziałem jego końca, bo przysłaniała go mgła.
Kula wciąż leciałe naprzód, aż zatrzymała się przy jednych drzwiach. Stanąłem obok i pociągnąłem za klamkę. Były zamknięte.

To by było zbyt proste.

Rozejrzałem się. Nigdzie nie było niczego co mogło by mi pomóc. Spróbowałem je wyważyć. Niestety ani kopniak, ani uderzenia z bara nic nie dały.

Spojrzałem na kulę. Nie miała oczu, ale wydawało mi się, że też na mnie patrzyła. W jednej sekundzie rozsypała się w połowie.

To na pewno była wskazówka, ale nie rozumiałem o co chodziło. Połowa? Może rozwiązanie czeka w połowie korytarza?

Poszedłem na sam koniec i wróciłem mniej-więcej do połowy. Stały tam takie same potężne drzwi. Również były zamknięte. Próbowałem otworzyć też najbliższe pięć... W końcu nie wiedziałem gdzie jest dokładna połowa korytarza.

Wszystkie były zamknięte.

Zrezygnowany wróciłem do kuli. Patrzyłem na nią, ale dalej nic do mnie nie docierało. Totalna pustka w głowie. Podrapałem się po niej i coś mi zaświtało.

Kopnąłem z całej siły w połowie drzwi, jednak nie puściły. Potem chwyciłem za szczelinę dokładnie w tym samym miejscu i pociągnąłem, a potem popchałem. Wciąż nic.

Star Wars: Kryształ Równowagi [Zawieszone :(]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz