Komplikacje

81 8 1
                                    

- Co z nim zrobić? - spytał Slahh.
- FN coś tam-coś tam, zabierzcie go na pokład. Nie wykluczyłem tego, że może być szpiegiem - odpowiedział Ren
- Co?! - krzyknął z niedowierzaniem i przerażeniem Gorak.
- Rozkaz, sir.
- Ale ja nie jestem żadnym szpiegiem! - Buntował się chłopak, a szturmowcy już brali go pod ramiona. - Niby dla kogo miałbym szpiegować?!
- To oczywiste. Dla Ruchu Oporu, lub miejscowego konserwatywnego rządu - odrzekł jak zwykle spokojnie Saliko Ren.

Nie było sensu się opierać. Szturmowcy tak mocno ściskali jego nadgarstki, że odebrali mu mowę.
- Może wrócimy do negocjacji? - zaproponował Slahh, ponownie przyklejając sobie ten chytry uśmieszek.

Saliko nie odpowiedział. Miał głowę zaprzątniętą innymi sprawami.

"Czym była ta kula? Czy to jedna z tych tajemniczych fizycznych postaci Mocy? Dlaczego Moc zaprowadziła tego dzieciaka do nas? Przecież nie jest na nią czuły. A może jest? W końcu ja też nie przejawiałem bycia czułym we wczesnym dzieciństwie. Test na liczbę midichlorianów powinien o tym przesądzić".

Przypomniała mu się ta silna fala Mocy, którą poczuł w domu Slahha.

"Może jest czuły, tylko w jakiś sposób się maskuje?"

- Ren? - dobiegło do niego. Wyrwał się z rozważań i spojrzał na Trandoszanina. - Nie mamy całej nocy... - upomniał się zielonołuski ziewając.
- Chodźmy.

***

Po długim targowaniu się ustalili ile kredytów gospodarz domu dostanie za pomoc Renowi. Mężczyźni rozeszli się. Slahh poszedł spać, a Saliko wrócił na statek.

Wspinaczka w górę wydawała się przy schodzeniu dziecinnie prosta. Cały czas nurtowały go te same pytania. Na szczęście poznanie odpowiedzi na kluczowe pytanie rzuci nieco światła na pozostałe. A nawet jeśli nie - zawsze mógł skontaktować się z innymi Mistrzami Ren.

Gdy wszedł na pokład nacisnął guzik i klapa się podniosła.

- Sir, chłopiec jest w sali przesłuchań.

Saliko swoim zwyczajem nie skomentował tego. Poszedł po prostu wąskim szaro-czerwonym korytarzem i skręcił do drugich drzwi na lewo.

Blondyn leżał na stole do przesłuchań i patrzył na niego przerażony. Scena ta kojarzyła się Saliko z wizytą w salonie dentystycznym, gdzie on był dentystą a chłopak pacjentem.

- Co mi zrobisz? - spytał młody bez ogródek.

Ren milczał przez chwilę, po czym odpowiedział:
- Pobiorę ci krew i zadam kilka pytań. W zależności od tego co zobaczę i usłyszę, zadecyduję co z tobą zrobię.

Gorak kiwnął głową na znak, że zrozumiał.

Saliko podszedł do blatu i aktywował niewielkiego robota w kształcie kuli. Wysunęła się z niej strzykawka, a sama kula uniosła się w powietrze.

- Jak masz na imię?
- Czy to będą pytania o dane osobowe?
- Czy wyglądam na kogoś komu są one potrzebne?
- Noo... Nie wiem... Nazywam się Gorak.
- A więc Gorak: Czy pamiętasz może aby kiedyś przedmioty wokół ciebie same się unosiły? Czy wpływałeś na nie siłą umysłu? A może w gniewie zrobiłeś coś, co inni nazwaliby nienormalnym, albo magią?
- Nooo... Chyba nie... O Zippo, nie pamiętam nic takie... Auć - droid wbił igłę w chude ramię chłopca. Strzykawka powoli napełniała się szkarłatnym płynem. Saliko myślał nad kolejnym pytaniem jednak już teraz zauważył komplikacje. Te dane były trudne do zrozumienia, wynikał z nich więcej niż jeden wniosek... Gorak równie dobrze mógł być czuły na Moc i nie być...
- Kim są twoi rodzice?
- Ludźmi. Niewolnikami. Pracują jako zbieracze owoców... Nie wiem co chcesz wiedzieć...
- Gdzie w tej chwili są?
- W innej wiosce. Nazywa się Ximha i leży dziesięć minut lotu na zachód stąd.

To już coś.

Saliko się skupił. Zagłębił się w Mocy. Zanurzył się w niej niczym w basenie z ciepłą wodą. Przywołał wspomnienie bólu, jaki towarzyszył tworzeniu blizn pod oczami. Znowu słyszał swój ryk, nienawiść na samego siebie, że wpadł na ten pomysł. Widział krwisto czerwony blask miecza świetlnego i zapach palonego mięsa. Nierozerwalna więź z Ciemną Stroną Mocy znowu została nawiązana. Poszukał istot czułych na Moc w pobliżu. A potem na całej planecie. Wyczuł coś, dość daleko. Ale nie byli to ludzie. Było to miejsce przesiąknięte tak Jasną jak i Ciemną Stroną. Pełne żalu i cierpienia. Pełne pokoju i radości. A także silnej tęsknoty. Wcześniej nie czuł tego miejsca... Moc była wielką zagadką.

Tam miał się udać.

*

Hologram czterech zamaskowanych postaci unosił się w jego kajucie. Trwała cisza. Wszyscy zastanawiali się co zrobić z chłopakiem.
- Jeszcze raz podaj wyniki - poprosił Kylo kręcąc głową.
- Badanie składu krwi wykazało, że ma tysiąc trzysta midichlorianów... Czyli o nieco ponad pół tysiąca więcej niż ludzie nieczuli na Moc. Z taką liczbą równie dobrze może być czuły, a może być po prostu "spaleńcem".
- Przy takiej ilości midichlorianów nie da się go wyczuć jako użytkownika Mocy? - spytał najmłodszy ze zgromadzonych Zixar, noszący mocno zmodyfikowany, szary hełm szturmowca z czasów Imperium.
- Nie - odrzekł Kylo.
- To bardzo wygodne - zauważył Roxar, odziany w piękną czarno-czerwoną zbroję i charakterystyczny hełm z osłonkami na kły, wyrastającymi z jego szczęki. - Mógłby się okazać genialnym szpiegiem.
- O ile już nim nie jest - zaburczał w swoim języku Booor, bighański wojownik, jeden z najlepszych strategów Rycerzy Ren.
- Już o tym myślałem Booor. To kolejna trudna do rozwikłania kwestia. - Uniósł głowę, patrząc gdzieś powyżej holoprojekcji. - Upiera się, że nim nie jest.
- A Najwyższy Przywódca o nim wie? - Spytał Zixar.
- A po co informować go o każdej takiej komplikacji? Na pewno ma ważniejsze rzeczy na głowie niż ten chłopak - odpowiedział z przekąsem Kylo. Saliko wydawało się, że ci dwaj bardzo się nie lubią, ale nie ingerował w ich relacje, bo wyobrażał sobie jakby zareagował, gdyby ktoś kazał jemu i Booorowi się pogodzić. A co dopiero polubić.
- Wybacz Kylo, ale ty chyba właśnie tak robisz - odbił piłeczkę mężczyzna w hełmie szturmowca Imperium.
- Jest różnica. On nakazuje mi go o wszystkim powiadamiać, a więc to zupełnie dwie różne rzeczy.
- Może wrócimy do tematu panowie? Odłóżcie osobiste docinki i skupcie się na problemie - przerwał im Roxar, chyba najbardziej szanowany i charyzmatyczny z tej piątki Rycerzy Ren. Popiersie Kylo założyło ręce na piersi, a Zixara potrząsnęło hełmem na boki i westchnęło.
- Od piętnastu minut nic nie wskuraliśmy... Może po prostu go zabij... - zaproponował Zixar.
- Przecież to niewolnik - zaprotestował Booor. - To by było bezczeszczenie Kodeksu.
- Sytuacja jest trudna - stwierdził Roxar, gładząc w zamyśleniu osłonę na rogi. - A może go wypuścisz? Ostatecznie, jeżeli jest Jedi, to bardzo młodym i słabym, a więc nie stanowiłby zagrożenia. Z łatwością byś go pokonał. Jeżeli jest zwykłym niewolnikiem, przypadkowo skierowanym do ciebie, to tym bardziej nic nie zrobi...

Hologram Zixara zafalował i zasłonił twarz ręką, a za chwilę Saliko usłyszał odgłosy bitwy.

- Muszę kończyć. Przekażcie mi co ustaliliście za trzy godziny.
- O ile jeszcze będzie komu przekazywać to nie ma sprawy - dociął Kylo, a hologram Zixara zniknął.
- ...no a jeśli jest szpiegiem to i tak nic nie przekaże, bo nic nie słyszał - kontynuował Roxar.
- To chyba jedyne rozsądne wyjście - przyznał Saliko.
- Też tak myślę - zgodził się Booor.
- Skoro to już wszystko, to wybaczcie, ale muszę już iść. Generał Hux mnie zabije jeśli nie przeprowadzę zwiadu przedinwazyjnego - powiedział Kylo, ukłonił się i zniknął.
- Ja również już pójdę - ukłonił się Booor, a rurki przyłączone do jego maski odpadły z sykiem i połączonie się zakończyło.
- Roxar, mam sprawę. Czekałem, aż nikt nie będzie słuchał.
- Co się stało?
- Ta misja nie będzie łatwa... Mam przeczucie, że przydałby mi się jeszcze jeden miecz świetlny do pomocy.
-

Rozumiem. Zobaczę co się da zrobić. Żegnaj.

Saliko się ukłonił, a holoprojektor zgasł.

Star Wars: Kryształ Równowagi [Zawieszone :(]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz