6

10.4K 294 7
                                    


  czas mijał niesamowicie szybko. Nim sie obejrzałam miałam przekazać klucze szefowi, a sama zebrać sie do domu. Gdy usłyszałam charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Any. Szlam wzdłuż chodnika, uśmiechając sie od ucha do ucha.

 - Hejka, Ana! Spisz dzisiaj u Raya, albo On u Ciebie? - spytałam, zagryzając warge. 

 - Nie wiem jeszcze, czemu pytasz? - wymamrotala, a ja zebrałam sie i przystanelam na chwile. 

 - Myslalam, ze zrobimy sobie jakis damski wieczór, czy cos. ale skoro tak to wracam do siebie, odpocznij ode mnie, bo juz niedługo bedziemy widywać sie cały czas. - zasmialam sie, przewracając oczami.

 pożegnałam sie z przyjaciolka i ruszyłam w strone swojego domu. nie byłam zadowolona, mój dobry humor nieco przestał mi dopisywać. Ulice oświetlały jedynie lampy i gdzieniegdzie światła z otwartych sklepów i restauracji.W drodze do domu po prostu musiałam zrobic zakupy. Małe, ale mój żołądek domagał sie dawki posiłku. Czasami zastanawiam sie ile jestem w stanie zjeść, chociaz gdyby tak kwestionować to mogłabym wszystkie swoje pieniądze wydać na żarcie. To piękna sprawa, zwłaszcza, ze nic mi w zyciu nie zostało jak przyjemność z jedzenia. zasmialam sie pod nosem i weszłam do marketu.  

Ciągnęłam przed sobą wózek w którym luźno leżała moja torba. Przeglądałam wszystkie produkty, bo nigdzie mi się nie śpieszyło. Właśnie sięgałam po tabliczkę swojej ukochanej czekolady, kiedy do moich uszu dobiegły głosy. Nie byle jakie, bo znajome. Zamarłam, powoli odwracając głowę w prawą, a później lewą stronę. Jakie było moje zdziwienie, gdy z naprzeciwka zmierzał Justin z Cindy. Prychnęłam pod nosem, zauważając, że idą razem, natomiast dłoń Justina ściskała Jej lewy (niemalże odkryty) pośladek. Przewróciłam oczami i odwróciłam się z powrotem. Nie chciałam zrzygać się na środek, czy coś. 

- O proszę, kogo my tu mamy! - Piskliwy głos Cindy sprawił, że momentalnie dłonie zaczęły mnie świerzbieć żeby wyrwać Jej kudły i obić twarz. Chyba jednak bałam się, że ciężko będzie mi wyjąć dłoń z tej tapety. Ugh.

- O, hejka! Justin, Cindy. - Posłałam im fałszywy uśmiech, a mój głos zdawał się brzmieć jadowicie. Ups?

- Sandy, uh, co Ty tu robisz? - Szatyn był nieco zmieszany. Oh tak, bo co mogę robić w pieprzonym markecie!

- Zakupy. Wiesz, nie wiem po co innego mogłabym tu przyjść. - Wzruszyłam ramionami, udając obojętną. Nie wiem w czym Ona była lepsza ode mnie, ale dopiero co kurwa pieprzył się ze mną! Znaczy, ile można? Powstrzymałam się żeby nie jęknąć z frustracji, ale mimo to zacisnęłam swoje dłonie na rączce wózka.

- Ah, no tak. To... Do zobaczenia w szkole, czy coś. - Uwierzcie mi na słowo, jakby wzrok mógłby zabijać to ten kutas dawno by umierał, łącznie z tą małą kurwą. 

Oh, jebać ich.

Skinęłam jedynie głową i ruszyłam przed siebie, subtelnie kręcąc biodrami. Wiedziałam, że kocha mój tyłek. Niech wie co spierdolił. 

Spakowałam do wózka parę potrzebnych (a może i nie) rzeczy. Zazwyczaj wszystkie swoje napiwki przeznaczam tylko i wyłącznie dla siebie, dlatego i teraz wśród zakupów nie brakowało słodyczy i przeróżnych rzeczy, za które dałabym się pokroić. To lepsze niż orgazm. Po zapłaceniu i zebraniu wszystkich toreb, wolnym krokiem zaczęłam iść w stronę domu. Nie wiem jak to się miało, ale już za parę dni się przeprowadzam. Nie moge uwierzyć, że choć raz będę mogła żyć i przestać się martwić. 

Nawet nie zauważyłam kiedy stałam przed drzwiami wejściowymi. Po cichu zdołałam je otworzyć i tak samo zamknąć. Biegiem udałam się do pokoju, gdzie pochowałam reklamówki. Nie zrozumcie mnie źle, po prostu to moje i już. Czasami czułam się jakbym miała dziesięć lat. W pokoju śmierdziało wilgocią co często przyprawia mnie o mdłości. Powoli zdjęłam kurtkę i pozbyłam się butów. Usłyszałam głośne stukanie, jednak nie przejęłam się tym. Nigdy tego nie robiłam. 

- Gdzie jesteś mała suko! - Kurwa. Chciałam zamknąć drzwi na klucz, jednak za nim się obejrzałam zostały one pchnięte. Pijany ojciec stanął w progu, a już po chwili jego ręce zaczęły lądować na moim ciele. Poczułam mocny i siarczysty ból w klatce piersiowej,  na twarzy i ramionach. 

- Wynoś się stąd! - Wysyczałam, próbując odepchnąć Go od siebie. 

- Dawaj kase, jebana ździro! Puszczasz się za kasę? To mi ją kurwa oddaj. - Wycelował we mnie, ale odepchnęłam jego dłoń i mocno pchnełam na korytarz.

- Pierdol się, stary kutasie! Wyprowadzam się, ostatni raz mnie dziś widzisz! - Wykrzyczałam, zamykając drzwi na klucz. 

Wszystko mnie bolało. Nie byłam w stanie sie ruszyć, z moich oczu zaczęły ciec łzy, nie byłam w stanie tego zatrzymać. Czułam się tak źle i to był jeden z tych wieczorów, gdzie czujesz się samotny, wszystko dołuje i masz ochotę się zabić. Nie przebrałam się, nie umyłam, po prostu położyłam się i wylewałam łzy. Nie wiem ile czasu minęło,ale w końcu od płaczu rozbolała mnie głowa, na domiar złego jutro trzeba było iść do szkoły. Wyciągnęłam telefon, wysłałam Anie krótkiego smsa, że nie będzie mnie w szkole, ale wpadne później żeby przenieść wszystkie rzeczy. Zamierzałam u niej mieszkać przez te dwa dni, bo tu dłużej się nie da wytrzymać. Ku mojemu zdziwieniu, owszem dostałam wiadomość, ale nie była ona od przyjaciółki, a od pieprzonego Biebera. 

"Mogę wpaść? xx "

"Pierdol się!"

" Co się stało, piękna? Otwórz okno, pogadajmy.."


"Co Bieber, Cindy dała Ci kosza, czy nie pozwoliła u siebie spać? Jesteś hipokrytą, odczep się. A teraz dobranoc."


Nie wiem co było dalej, bo odpłynęłam w krainę snu...


~~*~~

- Wow, Ana, to jest... Piękne. Ile to musiało kosztować? - Wyszeptałam, rozglądając się po mieszkaniu. Nie, to nie było mieszkanie... To był pieprzony pałac.

Apartament znajdował się na tej lepszej dzielnicy w centrum miasta. Mieszkałyśmy na szóstym piętrze, a w środku było tak dużo miejsca! Było nowocześnie, ale też przytulnie. Moja sypialnia znajdowała się po lewej, Any natomiast po prawej. Każda miała swoją łazienkę i garderobę. Na przeciwko wejścia do domu były dwa przejścia. Do salonu i kuchni, które oddzielone były wysepką. Przez okno można było podziwiać miasto, bo mało tego, po prostu była to oszklona ściana. Wyglądało pięknie. Byłam podekscytowana i przede wszystkim szczęśliwa!

- Oh, kochana. Nie martw się tym. Czujesz jak będzie wspaniale? Nie wierzę, że mieszkam z najlepszą przyjaciółką! - Pisnęła, a ja zarzuciłam dłonie na ramiona dziewczyny. Czułam się taka zadowolona, mimo wszystko.

- San...

- Hm? - Uniosłam brew, odklejając się od dziewczyny by móc spojrzeć Jej w oczy. 

- Widziałam się z Bieberem. On Cie szukał, bo przez cały tydzień nie było Cię w szkole. Nie wiem co się dzieje, ale prosił żebyś się odezwala.

-Oeh, ten cholerny dupek? Niech się pieprzy.

- Wiem, ale już nawet Ryan prosił żebym z Tobą pogadała. Chyba jest naprawdę zdesperowany. - Obydwoje się zaśmiałyśmy, a ja skinęłam głową. Nie chciałam z nim gadać, ale ciekawość zwyciężyła. 

Po krótkiej rozmowie oby dwie wybrałyśmy się do siebie by móc jak najszybciej się rozpakować. 

- Sandy! Wieczorem wpadnie Ryan.... Z Bieberem! - Usłyszałam podekscytowanie, a ja miałam wrażenie, że palę się ze złości. Nienawidzę Go, przysięgam.


Przepraszam za to, że przez długi czas nic sie tu nie pojawiło, ale jest koniec semestru, a ja musiałam poprawić mnóstwo ocen, sami wiecie jak to jest. Wracam, dodaje rozdział i poprawię się! Mam teraz trochę wolnego czasu, bo są egzaminy zawodowe. Od pierwszego lutego mam ferie więc będę duużo pisać. Buziaki kochani! <3


It's only sex - Justin Bieber ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz