18

6K 221 36
                                    




Nieprzyjemny zapach chemii i czegoś czego nosem nie byłam w stanie wyczuć był zdecydowanie najbardziej charakterystyczny dla każdego szpitala. W każdym śmierdziało tak samo okropnie i za każdym razem mój żołądek nieprzyjemnie się zaciskał. Dźwięk mojej komórki rozbrzmiał na głównym korytarzu. Ludzie odwracali się, spoglądali, inni wykrzywiali się. Wyciągnęłam szybko telefon i przeciągnięciem palca odebrałam.

- Justin? Gdzie jesteś? - Wymamrotałam cicho, będąc trochę zdenerwowana.

- Przepraszam, kochanie. Spóźnię się. Jesteś już na miejscu? - Językiem zwilżyłam usta i kręcąc się z miejsca na miejsce, głośno westchnęłam.

- Zajebiście. Muszę być sama? Okej, nieważne. Zobaczymy się później. - Rozłączyłam się z Justinem za nim zdążył cokolwiek powiedzieć.


Od kiedy ojciec trafił do szpitala minęły dwa tygodnie. Jestem tu tylko i wyłącznie dla zaspokojenia swojego umysłu i też dla matki, która nie potrafiła się odczepić. Z Aną się pogodziłam, jednak nie łączy nas to co wcześniej. Mijamy się, od czasu do czasu wymienimy się paroma zdaniami. Na szczęście został mi miesiąc, później na studia planowałam wyjechać, jak najdalej stąd. Z moim chłopakiem, oczywiście. Nie sądziłam, że to jest możliwe, ale zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Mogłam na niego liczyć, kurwa, oprócz dzisiaj. Niestety, On miał do załatwienia parę spraw. Wzięłam głęboki wdech i ostatecznie psychicznie pchnęłam się do drzwi oddziałowych. Podeszłam do pokoju pielęgniarek.

- Przepraszam...?

- Córcia! Chodź, tutaj! - Przewróciłam oczami słysząc wołanie. Odwróciłam się i ujrzałam matkę u boku wysokiego mężczyzny w garniturze. Zmarszczyłam brwi i ruszyłam wolnym krokiem w ich stronę.

- Kto to jest? - Odpowiedziałam zimno, mierząc faceta od góry w dół.

- Sandy, to Arthur. Mój nowy... Facet. - Niemal zakrztusiłam się swoją śliną, przysięgam.

- Co? Ojciec leży i umiera, a Ty sobie znajdujesz nowego gościa? Proszę Cię, co to za cyrki? - Prychnęłam, marszcząc brwi.

- Twój tata ma nowotwór z przerzutami na kości, żołądek i płuca. Lekarze dają mu dni, nie miesiące. Z Arthurem jestem już od jakiegoś czasu, to On wyciągnął mnie z nałogu. Sama wiesz, że to co się działo to była istna patologia. Wiesz co się działo. Jedyne czego żałuję, to to, że nie stanęłam w Twojej obronie. - Wyszeptała, podchodząc do mnie bliżej. Ja jednak starałam się zachować dystans.

- Co? Twój pieprzony mąż lał mnie, poniżał i zniszczył dzieciństwo. Nikt nigdy nie stanął w mojej obronie, Daniel się wyprowadził bo miał was dosyć! Nie widzisz, że ani ja, ani On nie czujemy do Was tej miłości jaką dzieci darzą rodziców? Wy również nigdy nas nie kochaliście i przestań teraz pieprzyć, bo mam w dupie to wszystko. Możecie robić co chcecie, umierać, żyć, nie wiem. Dla mnie obydwoje umarliście już dawno temu. Żegnam.

Ledwo powstrzymując łzy po prostu odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Miałam dość udawania kogoś twardego, bo w rzeczywistości tak nie było. Nigdy nie miałam łatwego dzieciństwa, zawsze ze wszystkim musiałam radzić sobie sama. Teraz również, mimo, że mam najwspanialszego mężczyznę na świecie. Moje problemy zawsze będą moje i nikt nie przejmie ich na siebie. Byłam w cholernym amoku i po prostu szłam przed siebie, nie wiadomo gdzie. Na zewnątrz padał deszcz, a ja mimo to wyszłam, ostatecznie kierując się na wschód. Wiedziałam, że Scott organizuje dzisiaj imprezę. Miałam spędzić dzisiejszy wieczór z Bieberem, ale ja jednak byłam zbyt rozpierdolona psychicznie żeby spędzać z kimkolwiek czas. Nie chciałam atencji, współczucia, czy żalu. Potrzebowałam zabawy. Pieprzonej zabawy.

It's only sex - Justin Bieber ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz