15

7.5K 285 21
                                    


- Justin? To jest kurwa wielkie! - Wzięłam głęboki wdech, gdy wyszłam zza samochodu.

- Może jest trochę duży, ale nie przesadzaj. - Wzruszył ramionami, a ja oczarowana i zdziwiona szłam za nim. 


Panicznie boję się głębokiej wody, dlatego gdy tylko weszliśmy na nabrzeże kurczowo trzymałam się ramienia bruneta. Na jachcie zauważyłam nieznaną mi postać, która gestem dłoni przywołała nas, chociaż pewnie chodziło mu konkretnie o Justina. 

- Nie bój się. Nie jest tak strasznie jak się wydaje. - Jego palce delikatnie pieściły mój policzek, a wargi czule musnęły moje czoło. Uśmiechnęłam się uspokajająco i weszłam za nim na pokład. 

- Justin? - Odwrócił się w moją stronę, a ja wzięłam od niego swoje i jego rzeczy (wziął za nim przyjechał do mnie).

- Pokażesz mi gdzie jest sypialnia?

- Jasne. Za salonem jest korytarz. Na samym końcu po prawej stronie. Z naprzeciwka jest łazienka jakbyś potrzebowała. 

- Dziękuję. - Musnęłam jego policzek i weszłam do środka. 

Widziałam, że Justin miał do załatwienia parę spraw z tym gościem, dlatego ja nie chcąc czuć się jak piąte koło po prostu postanowiłam zająć się sobą. Salon był naprawdę wielki. Przeważały nad nim kolory złota i bieli. Korytarz był z ciemnego drewna, a sama sypialnia zajmowała 1/4 całego jachtu. Czułam się jak w królestwie, bolał mnie fakt ile to musiało kosztować. Na szczęście mnie to nie dotyczy. 

Postawiłam wszystko przy drzwiach na podłodze, zrzuciłam buty i biegiem ruszyłam na łóżko, które spokojnie pomieściło by z sześć osób. Ktoś musi tu sprzątać, bo na szafce i ramiach łóżka (tylko temu się przyglądałam) nie było ani grama kurzu. Z moich rozmyśleń wyrwały mnie ciche odgłosy. Gdy się odwróciłam w progu stał Bieber.

- Wszystko gotowe, możemy ruszać. Czy masz jakieś życzenia co do dzisiejszego wieczoru? - Uniósł brew, a ja pokręciłam głową.

- Żartujesz? Nie dość, że to wszystko... Robisz dla mnie, ja.. Nie podejrzewałabym w ogóle, że to się tak skończy i nie chcę żebyś mnie brał za jakąś laskę która leci na kasę... - Westchnęłam, co jakiś czas się jąkając.

- San, przestań tak nawet mówić. To była moja propozycja, ja tego chciałem. Nie zadręczaj się, po prostu chodź. Na kolację.

Po chwili ciszy kiwnęłam głową i powoli zsunęłam się z rogu łóżka. Oboje wyszliśmy z powrotem do salonu by wyjść na zewnątrz. Stał tam stolik zapełniony jedzeniem, a tuż nad sztućcami ułożone były kieliszki napełnione czerwonym winem.

- Co Ty kombinujesz, Bieber? To zbyt piękne żeby było prawdziwe. - Pokręciłam głową, biorąc głęboki wdech. Spojrzałam na niego, a ten jedynie posłał mi delikatny uśmiech.

- Siadaj. - Odsunął krzesło, by po tym jak usiądę wsunąć je z powrotem. Zajął miejsce naprzeciwko.

- Nie wiedziałem na co masz ochotę więc... - Zaśmiał się nerwowo, mierząc wzrokiem stolik.

- Nooo... Trochę tego sporo. Chyba nie chcesz mnie utuczyć? - Wyszczerzyłam się puszczając mu oczko.

- Nie, oczywiście, że nie. Ale proszę, częstuj się. - Wskazał dłonią, a ja wzrokiem zaczęłam wędrować po półmiskach.

Ostatecznie zdecydowałam się na rybę, którą pochłonęłam w ciągu dziesięciu minut. Byłam tak głodna, że nie mogłam tego kontrolować. Justin wziął sałatkę, skończył jeść niewiele po mnie. Siedzieliśmy tak żartując, popijając jak się okazało słodkie wino, co chwile zerkając na wodę. Z daleka było można dostrzec miasto, które w delikatnych ciemnościach wyglądało naprawdę pięknie. 

- Sandy? 

- Hm? - Odwróciłam głowę w stronę chłopaka, który przypatrywał się mi z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Mam ważne pytanie. Znaczy, dla mnie ważne. Wiem, że łączą nas stosunki seksualne, ale dla mnie to coś więcej i ja chciałbym coś więcej, ale nie wiem, czy to możliwe i po prostu..

- Justin. - Przerwałam mu, gdy tylko widoczne było jego zdenerwowanie.

- Tak?

- Na początku strasznie Cię nienawidziłam. Przez dłuuugi czas. Ale w momencie kiedy zaczęliśmy się do siebie zbliżać to... Coś się zmieniło. - Uśmiechnął się.

- Więc Sandy, moja droga i seksowna Sandy. Czy zechciałabyś spróbować, tylko spróbować żyć ze mną jako para? Nie wymagam niczego... I tak mi dajesz wystarczająco dużo.

Wcięło mnie. Wiedziałam, że coś mu leży na wątrobie, ale nie wiedziałam, że zaproponuje mi związek. Biłam się z myślami, a raczej serce z rozumem. Nie chciałam być skrzywdzona, bo wiedziałam jaki jest Justin. Ale widziałam też jak bardzo się zmienił. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam przed siebie. 

- Myślisz, że to dobry pomysł? - Odezwałam się po chwili krótkiej, ale wydającej się długiej chwili.

- Myślę, że tak. Nie wiem, nie zauważyłaś, że już zachowujemy się jak para? Co to zmieni? To, że będę mógł chwalić się, że tak cudowna dziewczyna jak Ty należy do mnie i mógłbym Cię rozpieszczać pod każdym względem. Poza tym moi rodzice Cię uwielbiają, masz to z głowy. Wiemy o sobie praktycznie wszystko, czy to nie jest wspaniałe?

Moje oczy zaszły łzami, bo nikt od dawna nie powiedział tak ważnych dla mnie słów. Przez moment nie mogłam wypowiedzieć żadnego słowa, mimo iż wiedziałam co chcę powiedzieć.

- Sandy... - Odezwał się błagalnie. - Powiedz coś.

- Justinie, zgadzam się. Jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób, myślę, że głupotą byłoby nie spróbować. 

Razem z wypowiedzeniem tych słów brunet odsunął się nagle i szybkim krokiem obszedł stolik by dotrzeć do mnie. Wyciągnął ręce którymi objął mnie w pasie i mocno do siebie przysunął.

- Boże, to najwspanialsza wiadomość na całym pieprzonym świecie. - Zaśmiał się, a ja pokiwałam głową. Nasze usta mimowolnie rozbiły się o siebie. Z czułością oddawałam każdy pocałunek, który z sekundy na sekundę był coraz bardziej namiętny. Chłopak wsunął ręce pod moje kolana i wziął na ręce po czym zaczął kierować się do środka, gdzie nie przestając mnie całować po omacku szedł do sypialni. Wiedziałam do czego to doprowadzi, on też.

- Pozwól mi się dzisiaj z Tobą kochać. Nie pieprzyć, nie bzykać... Kochać. - Wyszeptał, a jego słodki oddech, otulił moją delikatną cerę. Uśmiechnęłam się i skinęłam głową.


Nie minęła chwila, a łóżko już uginało się pod naszym ciężarem. Zsunęłam z chłopaka koszulkę, on natomiast o wiele szybciej pozbył się moich ubrań i bielizny. Odsunął moje dłonie i powoli, czule muskał skórę na szyi, obojczyku i powoli między piersiami kierował się do brzucha. Obsypując go pocałunkami zaczął się rozbierać jedną ręką, drugą natomiast trzymał moje biodro. 

- To teraz ona jest już oficjalnie moja? - Szepnął patrząc się na moje krocze, które delikatnie pogładził dłonią. Zaśmiałam się cicho.

- Tak, jest Twoja. 

- No to pięknie.

Uniósł się nade mną i rozsunął uda by mieć do mnie lepszy dostęp. Wszystko robił tak powoli, że sekunda była wiecznością. Jego penis wypełnił mnie od środka, idealnie dopasowując się do ścianek. Jęknęłam pod nosem gdy naciskał na najczulsze punkty. Chwyciłam go za ramiona i wraz z jego ruchami pojękiwałam, czując niedosyt. Gdy przyspieszył, a ruchy chłopaka stały się mocniejsze czułam się jak jeszcze nigdy wcześniej. Przeniósł mnie na zupełnie nowy poziom, a przyjemności nie dało się opisać. 

Kochaliśmy się tak przez pół nocy, a później wykończeni i szczęśliwi zasnęliśmy w swoich ramionach. 



To nadeszła ta chwila tak ważna dla nas wszystkich, a mianowicie Sandy i Justin są razem. Nie do końca wiąże się to z miłością, ale łączy ich związek. Zastanawiam się tylko jak to spieprzyć, ale jeszcze wpadnie mi jakiś genialny pomysł :D

Kocham mocno, dobranoc :)x

It's only sex - Justin Bieber ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz