-Kim jesteś?- spytałam.
Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.
Naprawdę spodziewał się, że go zabije?
Klękłam przy nim.
-Po co ci to wiedzieć? I tak mnie zabijesz- odpowiedział oschło.
-Czemu tak uważasz?
Chłopak zaśmiał się.
-No proszę cię. Przyszłaś z tym potworem i nie wygląda na to, że chcę cię zabić. Musisz być taka, jak ona.
-Chcę tylko porozmawiać- odparłam.
Uznałam, że nie będę siebie ani Alice bronić.
-Tyle, że ja nie- powiedział i się odwrócił.
Wspaniale. Koleś zachowywał się, jak rozwydrzony bachor. Niestety ja nie mogłam w tej chwili nic z tym zrobić. Z bezsilności oparłam się o jego klatkę. Miałam dość. Chciałam zniszczyć wszystko i wszystkich. Chciałam wrócić do dnia, w którym nie wiedziałam nic o Alice. Teraz wszystko spoczywało na mnie. Musiałam uratować Alice i przy okazji bronić bliskich. Poczułam ucisk w klatce piersiowej. Chciałam wstać, ale zamiast tego się przewaliłam. Odsłoniłam ramię. Runa parabatai była dziwnie czerwona. Wydałam z siebie krzyk. Po moim ramieniu zaczęła lecieć krew. Czerwona, a wręcz czarna.
-Lily musisz wytrzymać!
Usłyszałam głos w mojej głowie. Następnie zobaczyłam obrazy.
Lily leżała na łóżku. Z jej nadgarstka sączyła się krew. Obok leżało zakrwawiony kawałek szkła.
-To moja wina! - krzyczała w kółko.
-Jonathan szybko przynieś ręcznik! - krzyknęła moja "mama", Jasmine, do ojca Lily.
Ten pośpiesznie wybiegł z pomieszczenia. Teraz mogłam dostrzec podobieństwo Lily i Jasmine. Miały te same blond włosy, delikatne rysy twarzy, delikatne dłonie. Czemu nie dostrzegłam tego prędzej? Lily całe życie była bez matki, a miała ją tuż obok. Zabolało mnie to. Co się stanie jeżeli Jasmine się dowie, że nie jestem jej córką? Zostawi mnie? Przestanie się odzywać? Bałam się. Kochałam ją, jak mamę. Prawdziwą.
Nagle Lily spojrzała prosto na mnie.
-Cassie? Przepraszam. Wydałam cię. Nie chciałam. Zmusił mnie. Musisz uciekać- powiedziała.
-Lily Cassie tu nie ma. Uciekła z tym Dylanem. Musisz się pogodzić- powiedziała Jasmine głaszcząc Lily po włosach- Zapomnij o niej.
Nagle wróciłam do siebie. Leżałam na podłodze z zakrwawioną koszulką. Poczułam łzy w oczach. Zapomnieli o mnie. Uznali, że uciekłam z Dylanem, a raczej Matthewem. Jednak Lily coś chciała mi powiedzieć. Coś ważnego.
-Wszystko ok?
Usłyszałam za sobą głos chłopaka. Jednak ja nie miałam ochoty rozmawiać. Podniosłam głowę i spojrzałam na manekin stojący pod ścianą. Z krzykiem cisnęłam w niego ogniem. Cały zapłonął. Palił się jarzącym, czerwono-złotym ogniem. Tuż koło niego pojawił się cień. Stawał się coraz wyraźniejszy aż ujrzałam twarz. Była to moja twarz, ale inna. Usta wygięły się w złowieszczym uśmiechu. Fiołkowe oczy zmieniły się w czarne, a z rąk kapała mi krew.
Czekam na ciebie.
Usłyszałam przerażona dźwięk w mojej głosie. Przypominał mój głos, ale ten bardziej ociekał złem. Wiedziałam co się dzieję. Stawałam się ją. Tym co Alice.
Teraz jednak wiedziałam co muszę zrobić. Nie pozwolę się zmienić w potwora. Prędzej się zabiję.
-Ej!- usłyszałam krzyk.
Odwróciłam się do chłopaka w klatce. Kiedy zauważył, że w końcu zwróciłam na niego uwagę powiedział:
-Co się stało?
-Teraz to ja nie chcę rozmawiać- odparłam i wyszłam z pomieszczenia zostawiając go samego.
Mimo, że już go nie lubiłam postanowiłam, że uratuję go. Jednak najpierw muszę się dowiedzieć co zrobił.
Kochani!
Chciałabym poinformować, że po tym rozdziale zmieniam tytuł! Nowy tytuł to: "Skazana na potępienie". Przy dodawaniu kolejnego rozdziału nazwa będzie już zmieniona! Także postaram się zrobić nową okładkę, ponieważ plany uległy zmianie.
Dziękuję tym co czytają! :)
CZYTASZ
Skazana na potępienie
FantasyCassandra Herondale jest Nocnym Łowcą, czyli pół aniołem i pół człowiekiem. Mieszka w Idrysie z matką, a ojca nie zna. Któregoś dnia zostając w Aliciante spotyka kobietę i chłopca. Kobieta ta jest aniołem, lecz zamiast białych skrzydeł ma czarne. S...