Dzień zaczął się... zwyczajnie. Mimo, że ten dzień miał odmienić moje życie, jak i życie innych to chciałam, aby był, jak najnormalniejszy - chociaż to było po prostu niemożliwe.
Do południa ćwiczyłam na sali i rozmawiałam z Ashtonem. Bardzo dobrze się rozumieliśmy i dzięki niemu właściwie trochę się uspokoiłam przed tym wszystkim. Jednak podczas rozmowy z nim cały czas miałam w głowie słowa tej złej części mnie. Czy on mi się podobał? Jeżeli tak to wybrałam sobie idealny moment na zakochanie się! Już od dawna nikt mi się nie podobał, a teraz nagle pojawia się Ash i... i wszystko zmienia. Dosłownie. Może gdyby to była inna sytuacja to bym się w nim naprawdę zakochała, może bylibyśmy ze sobą. Jednak rzeczywistość jest inna. Bardziej bolesna. Już rano zabrałam Alice klucze to dej klatki. O dziwo poszło mi bardzo łatwo. Za łatwo. Czułam, że coś nie gra, ale jednak mimo to musiałam dalej grać swoją rolę.
Ruszyłam do swojego pokoju, aby skontaktować się z Lily czy wszystko jest ok. Wczoraj po tym wszystkim odwiedziłam ją wieczorem. Bardzo się zmieniła. Już nie miała na sobie wzorzystej sukienki tylko strój nocnego łowcy. Włosy miała związane w ciasnego kitka. Wyglądała, jak nie ona. Mimo to tęskniłam za nią tak samo.
-Cassie mogę cię na chwilę poprosić? - usłyszałam głos Alice za sobą.
Odwróciłam się i ruszyłam za nią. Poprowadziła mnie z powrotem do sali ćwiczeń. Ustała koło klatki Ashton. Spojrzał to na nią to na mnie zdziwiony. Musiałam udawać, że kompletnie mnie to nie rusza.
-Porozmawiamy- odparła uśmiechając się Alice- Zadam ci parę pytań-zaczęła okrążać klatkę Ashtona- Jeżeli będziesz kłamać porażę go prądem- wskazała na niego-A jeżeli będziesz mówić prawdę to nic się nie stanie. Ok?
Patrzałam na nią zdziwiona.
-Ale o co chodzi?- spytałam udając, że kompletnie mnie to wszystko nie rusza.
-Więc- zaczęła- Moje pierwsze pytanie. Kontaktowałaś się z kimś po za osobami w tym domu?
-Nie- odpowiedziałam pewnym siebie głosem.
-Oj, nie ładnie kłamać- powiedziała Alice kręcąc głową i poraziła Ashton.
Wydał z siebie krzyk. Odruchowo klękłam przy nim. Poczułam w oczach łzy. Przeze mnie on teraz cierpi. Wyciągnęłam rękę dotykając go. Przeszedł przeze mnie prąd. Jednak nie było to nic złego. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że jego ból przechodzi na mnie. Powoli zaczęłam czuć pieczenie na całym ciele. Kiedy otworzyłam oczy Ashton patrzał na mnie zdziwiony. Alice podniosła mnie za koszulkę.
-Jak to zrobiłaś?!- spytała wściekła.
-Co?- spytałam.
Sama nie byłam pewna co zrobiłam.
-Przejęłaś jego ból!- krzyknęłam rzucając mnie na podłogę.
Chciałam wstać i ją zaatakować. Jednak to co zrobiłam przed chwilą wykorzystało całą moją siłę.
-Myślisz, że Matthew jest po twojej stronie?- zaśmiała się kpiąco Alice- On jest mój! Okłamywał cię! Nikt nie przyjdzie ci pomóc! - wykrzyczała.
Wstałam ostatkami sił.
-Mylisz się- odparłam-Nie jestem taka słaba, jak ci się zdaję.
-Naprawdę? Ledwo co stoisz! - podeszła do mnie bliżej- Nie masz tyle siły, abym mnie pokonać. A zło? Ono już jest w tobie. Wystarczy poczekać aż cię przejmie. Wtedy będziesz taka, jak ja. I razem zabijemy wszystkich. Ty zabijesz wszystkich.
Chciałam coś jej odpowiedzieć, ale zamiast tego po prostu zemdlałam.
--------
Obudziłam się w jakimś ciemnym pokoju. Wokół mnie panowała ciemność, a przez okno w pokoju wpadało światło księżyca. Mimo to i tak nic nie widziałam. Postanowiłam oświetlić pomieszczenie ogniem.
-Ej, tylko nic nie spal- usłyszałam znajomy głoś za sobą.
Odwróciłam się kierując ogień w tamtą stronę. Na podłodze siedział Ashton. Od razu rzuciłam się przytulając go. On również po chwili mnie przytulił.
-Nic ci nie jest? - spytałam puszczając go.
-Dzięki tobie nie- odparł uśmiechając się do mnie- Zabrałaś mój ból.
-Nie musisz dziękować- zaśmiałam się siadając koło niego- Jednak teraz musimy się wydostać.
-Drzwi są zamknięte- odparł- A w oknach są kraty. Próbowałem chyba już wszystkiego.
-Ale ja nie- powiedziałam wstając.
Wiedziałam, że umiem wydostać się stąd. Skupiłam myśli na zamku. Wyobraziłam sobie, że mam klucz i otwieram drzwi. Po chwili otworzyłam drzwi. Nie stawiały oporu.
-Zadziwiasz mnie Cassie- powiedział Ash uśmiechając się.
-Jeszcze dużo o mnie nie wiesz- odparłam- Chodź musimy znaleźć mój pokój.
Miałam tam broń, która w tej chwili była nam bardzo potrzebna. Znalezienie go o dziwo nie zajęło mi dużo czasu. Weszliśmy razem zamykając za sobą drzwi. Podałam mu jeden z mieczy.
-Nie masz może łuku?- spytał patrząc na miecz z niechęcią.
-Mam kuszę- odparłam podając mu ją.
-Dzięki- powiedział i zaczął sprawdzać ją.
Sama sobie wzięłam seraficki miecz i parę sztyletów. Ruszyłam ku wyjściu z pokoju, ale Ashton mnie zatrzymał.
-Cassie-zaczął- Uważaj na siebie ok? Wiem, że jesteś bardzo dobrą wojowniczką, ale uważaj.
Naprawdę się martwił. Widziałam to w jego oczach i w sposobie, jak mówił.
-Będę - odparłam- Ty również uważaj.
I wyszliśmy.
==========
Kolejny rozdział za tydzień! Zbliżam się ku końcowi tego opowiadania:) Bądźcie cierpliwi i komentujcie!
CZYTASZ
Skazana na potępienie
FantasyCassandra Herondale jest Nocnym Łowcą, czyli pół aniołem i pół człowiekiem. Mieszka w Idrysie z matką, a ojca nie zna. Któregoś dnia zostając w Aliciante spotyka kobietę i chłopca. Kobieta ta jest aniołem, lecz zamiast białych skrzydeł ma czarne. S...