Part 8

879 100 25
                                    

Luke

Tak jak wcześniej ostrzegała mnie Diana tak dziś nieustannie rozglądałem się wokoło. Zaczęło się to powoli zmieniać w manię, ponieważ moim podejrzanym stawała się nawet moja własna matka. Morgan jak zwykle w niczym nie pomagał, a jedynie Calum wykazywał się jakimś zainteresowaniem i często przynosił mi do biura kawę na odstresowanie.

Spojrzałem na zegarek i stwierdziłem, że i tak nic nie zdziałam teraz w pracy, więc postanowiłem wyjść wcześniej z pracy.

-Morgan?- złapałem szefa przed drzwiami jego gabinetu.

-Co?- zapytał rozdrażniony.- Przepraszam cię, ale przed chwilą dzwoniła moja żona.- wzdrygnął się.- Pamiętaj młody. Z babami nie ma żartów.- pomachał ręką.

-Zapamiętam to sobie, ale ja w innej sprawie.- zacząłem.- Chciałbym dzisiaj wcześniej wyjść, mam coś do załatwienia...- nie wiedziałem jak mu się do końca wytłumaczyć.

-Czy to ma związek ze sprawą, którą prowadzisz?- uniósł brew.

Nie wiem jak mu powiedzieć, że chce wyjść by kupić w markecie słoik masła orzechowego dla pacjentki oddziału więziennego, szpitala psychiatrycznego, z którą współpracuję od kilku dni.

-Tak.- odparłem krótko, licząc na to, że jednak nie będzie próbował się dokładnie dowiedzieć co mam zamiar zrobić.

-Dobra idź.- odparł szybko gdy dzięki Bogu ponownie zadzwoniła jego żona.

Zadowolony ruszyłem do mojego samochodu i pojechałem do najbliższego marketu gdzie kupiłem spory słoik masła orzechowego i chleb tak jak prosiła Diana. Po wyjściu ze sklepu zadzwoniłem jeszcze do Ashton'a by wyszedł po mnie na parking, ale zapomniałem mu wspomnieć, że prawdopodobnie będę dość długo stał w korku, dlatego Irwin sobie trochę poczeka.....

Po kilkudziesięciu minutach wreszcie dojechałem na parking, na którym zastałem zdenerwowanego Ashton'a.

-Cześć...- zaśmiałem się.

-Nie.- podniósł rękę. - Odzywaj się.- dokończył i odwrócił się do wejścia.

Byłem tuż za nim, a stukot słoika, który niosłem w reklamówce roznosił się echem po korytarzach szpitala.

-Weź jeszcze jakiś nóż.- poprosiłem Ashton'a.

-Hahaha.- udał, że ociera łzę. - Zabawny jesteś.- uśmiechnął się.

-A czym ona niby ma wyciągnąć na chleb to pieprzone masło.- wskazałem na siatkę.

-To nie jest dobry pomysł.- pokręcił głową.- Ona, może zrobić coś tobie, lub samej sobie.- mówił.

-Wiem i biorę to na siebie. Weź z łaski swojej nóż.- powiedziałem.

Ash wahał się przez jakiś czas, zagryzając wnętrze policzka, ale w końcu ruszył do jakiegoś małego pomieszczenia, z którego wrócił z małym nożem. Loczek niepewnie podał mi go i wyraźnie przestraszony zaczął otwierać drzwi od oddziału więziennego.

Strażnik na nasz widok sięgnął po krzesło, ale zatrzymałem go gestem ręki.

-Nie trzeba. -zapewniłem go i nadal razem z Ashton'em u boku wędrowałem na sam koniec gdzie w celi na łóżku siedziała Diana.

-Detektywie.- uśmiechnęła się.- Jednak przyszedłeś.- podniosła się, a jej wzrok zjechał na reklamówkę trzymaną w mojej dłoni.

Jej uśmiech poszerzył się i praktycznie zaczęła podskakiwać na widok słoika, który wyciągnąłem.

The Lullaby || l.h Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz