Part 21

690 80 10
                                    

Luke

Mike spokojnie prowadził samochód jadąc zgodnie z moimi wskazówkami. Odwracałem się by sprawdzać, czy z Dianą wszystko jest w porządku i czy policja za nami nie jedzie co jak do tej pory jeszcze nie nastąpiło, więc jestem w pewnym stopniu spokojny.

Diana leżała na tylnych siedzeniach z nogami przyłożonymi do szyby. Czasem rozsuwała stopy na boki w celu oglądania czyście błękitnego nieba.

-Detektywie, gdzie jedziemy?- spytała cicho.

Zacisnąłem wargi, zastanawiając się nad odpowiedzią, która prawdopodobnie doprowadzi ją do furii.

-Do dobrego miejsca.- odparłem po chwili namysłu.

-Mogę chociaż wiedzieć jak udało ci się namówić Ashton'a na wypuszczenie mnie?- wywróciła oczami na moją odpowiedź.

Okazuje się, że każda prawdziwa odpowiedź na jej pytania mogłaby sprawić jej rozwścieczenie, więc wychodzi na to, że nie robię dobrze.

-Jakby ci to wyjaśnić...- zamyślił się Mike. - Użyliśmy kompromisu.- kiwnął głową.

Widziałem jak się niecierpliwiła, próbując jednocześnie ukryć to ile bólu sprawiała jej każda zmiana pozycji. Abby nieźle ją obiła i pewnie będzie miała siniaki i stłuczenia przez jeszcze długi czas.

Słońce zaświeciło mocniej, wpadając przez szybę do wnętrza samochodu, docierając promieniami na wysokość brzucha dziewczyny. Podniosła rękę, rozsuwając szeroko palce dłoni by promyki przechodziły przez nie. Obracała swoją dłonią jeszcze kilka razy, wpatrując się w nią.

-Światło do mnie nie pasuje.- odezwała się, nie odrywając wzroku od dłoni.

Oparłem zrezygnowany czoło o szybę moich drzwi.

-Dlaczego próbujesz mi wmówić to, że powinnaś być w zakładzie choć dobrze wiemy jak powinno być na prawdę.- westchnąłem ciężko.

-On ma rację.- przytaknął mi Michael.

Diana podniosła lekko głowę z szeroko otwartymi oczami.

-On wie?- spytała, wskazując palcem na chłopaka.

-Wie.- przytaknąłem niechętnie.

-Detektywie do kurwy nędzy!- uderzyła pięścią w oparcie fotela. - Wytłumacz mi co takiego nie zrozumiałeś w słowach " Detektywie obiecaj mi"?- zapytała sfrustrowana. - Kto jeszcze wie?!- krzyknęła.

-Mój współpracownik.- mruknąłem cicho.

Brunetka więcej się nie odezwała, przez co czułem się okropnie. Wolałem gdy na mnie krzyczała, ponieważ przynajmniej wiedziałem co o mnie myślała, a teraz nie wiem, czy jest jej przykro, czy jest wściekła.

Przygryzłem wargę, patrząc jak powoli uspokaja oddech i przymyka oczy ze zmęczenia.

-Źle się czujesz?- spytałem, ale poza jej słabym spojrzeniem nie otrzymałem nic innego.

Powoli traciła siły.

-Luke gdzie teraz?- Mike szturchnął mnie w ramię, gdy mijaliśmy już tablicę z nazwą miasteczka.

Wskazywałem mu drogę, zerkając na dziewczynę na z tyłu. Słabła z chwili na chwilę, a ja nie wiem jak temu zaradzić.

Sięgnąłem do schowka po butelkę wody, którą odkręciłem i jej podałem.

-Napij się.- powiedziałem, wkładając butelkę do jej dłoni.

Zrobiła tak jak prosiłem, więc jeszcze się choć trochę liczyła z moim zdaniem.

The Lullaby || l.h Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz