Luke
Siedziałem skulony od drzewem, a wokoło mnie kręciło się pełno policjantów. Przed chwilą jeden z nich przesłuchiwał mnie i ze współczuciem w głosie poinformował mnie, że jedna z tych dziewczynek miała dwanaście lat, a cała reszta trzynaście i wszystkie cztery wracały ze szkoły gdy ktoś musiał je zaatakować.
-Rodzice tych dziewczynek niedługo pojawią się w parku.- odezwał się do mnie Michael.
-Nie Mike. Ja nie jestem w stanie z nimi rozmawiać.- pokręciłem głową nie patrząc na niego.
-Nikt nie ma prawa cię o to obwiniać.- zapewnił mnie.
-A wiesz co mogą czuć rodzice po stracie dziecka?- zapytałem podnosząc na niego mój wzrok. -Daj mi kartki i pozwól mi znaleźć gnojka nim zabije więcej dzieci.- zacisnąłem szczękę.
Clifford z grymasem na twarzy podał mi cztery skrawki papieru i pozwolił mi odejść, więc powolnym krokiem ruszyłem w stronę wyjścia do parku.
-Luke!- zwróciłem się w stronę, z której dobiegał krzyk, przez co teraz przytulałem zapłakaną Lucy.
Brunetka rzuciła mi się na szyję i cicho popłakiwała w moje ramię.
-Mówiłam ci, że ta sprawa cię przerośnie, dzieciaku.- mówiła przez szloch.
-Spokojnie Lucy.- pogłaskałem ją po plecach.
-Jak ja mam być spokojna... mieliśmy porozmawiać.- odsunęła się ode mnie.
-Wiem, przepraszam, że do ciebie nie zadzwoniłem, ani nic.- zmusiłem się na przepraszający uśmiech.
-Dlatego jedziesz ze mną do laboratorium.- pociągnęła mnie za rękę.
-Nie ma mowy, że tam pojadę, a tak w ogóle to kto zrobi sekcje zwłok?- wyrywałem jej się.
-Ian mnie zastąpi.- odpowiedziała i wsiadła do swojego auta. - Widzimy się w laboratorium Hemmings.- powiedziała jeszcze nim odjechała.
***
Kilkanaście minut później znalazłem się w cholernie zimnym laboratorium. Lucy już czekała na mnie na korytarzu zaraz przy wejściu.
-Jesteś już.- uśmiechnęła się niemrawo i poprowadziła mnie do swojego gabinetu.
Usiadłem na fotem na fotelu przed jej biurkiem, a ona zajęła swoje miejsce naprzeciwko mnie.
-Lucy ja naprawdę dam sobie jakoś radę.- zacząłem.
-Może i dasz radę, ale jednak mnie i Michael'a niepokoi to jak bardzo się obwiniasz o każde kolejne zabójstwo.- oparła łokcie o blat.
-Nie potrzebuje nianiek.- mruknąłem.
-To jest raczej oczywiste, lecz mimo wszystko wolę byś zrobił cokolwiek co cię zrelaksuje. Kup sobie rybkę, zacznij składać origami, pij melisę...- wymieniała.
-Lucy naprawdę gada mi się super, ale powinienem już się zbierać...- tłumaczyłem się, myśląc o Dianie i kartkach, które muszę jej koniecznie pokazać.
-Co ci tak śpieszno? Umawiasz się z kimś?- zapytała, marszcząc brwi.
-Można tak powiedzieć.- podniosłem się.
-Serio!? Wreszcie sobie kogoś znalazłeś?- zapytała szeroko się, uśmiechając.
-Nie.- przerwałem jej szybko.
-Lucas! Nigdzie nie pójdziesz dopóki nie dowiem się z kim zacząłeś się umawiać.- uderzyła pięścią w biurko.
Zagryzłem wnętrze policzka, odbywając wewnętrzną walkę z moimi myślami. Lucy jest moją dobrą znajomą, więc raczej nie zrobi nic by uprzykrzyć mi życie, dlatego odetchnąłem głęboko i zdecydowałem jej się przyznać do moich odwiedzin w zakładzie psychiatrycznym.
CZYTASZ
The Lullaby || l.h
Fiksi PenggemarMłody detektyw Luke Hemmings prowadzi sprawę morderstw, których sprawca zostawia przy ofiarach fragmenty kołysanki. Z pomocą chłopakowi przychodzi jego przyjaciel i jednocześnie nowy dyrektor zakładu psychiatrycznego. Czy dziewczyna osadzona w szpit...