Part 10

845 96 25
                                    

Luke

-Nie!- krzyknęła Lucy, rzucając kolejną teczką o swoje biurko.- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie!- chodziła chaotycznie po swoim gabinecie.

-Prooooosze.- jęczałem jak małe dziecko.

-Nie Luke.- warknęła.- Dwie godziny temu dowiedziałam się, że współpracujesz z chorą psychicznie dziewczyną, a teraz przychodzisz do mnie po jakiś papierek by móc w świetle prawa wypuścić ją z zakładu na kilka dni. Czy ty myślisz, że pozwolę na to by na twoje własne życzenie ona cię zabiła?!-spojrzała na mnie.

-Ja wiem, że ona mnie nie zabije.- mruknąłem pewny w swoim przekonaniu.

-Ale ja nawet nie jestem psychiatrą by to wypisać, ani też nigdy tej dziewczyny na oczy nie widziałam, więc nic nie mogę zrobić!- walnęła pięścią w blat biurka.

Zamilkłem na chwilę by zastanowić się jakich skutecznych argumentów użyć by ją przekonać.

-Jesteś w pewnym rodzaju lekarzem, masz ukończone studia medyczne, więc albo wypiszesz mi ten pieprzony papierek, albo jeszcze dziś włamię się do psychiatryka, zabiorę stamtąd Dianę i do końca życia będę uciekać przed policją tylko dlatego, że ty nie chciałaś mi pomóc.- wymieniałem cały czas, patrząc w jej oczy.

Liczyłem, że dzięki temu zmięknie i chyba miałem rację, ponieważ z ogromnym niezadowoleniem na twarzy, brunetka wyszukała czegoś w Internecie, a następnie wydrukowała jakiś dokument, który podpisała i zapieczętowała jedną ze swoich pieczątek.

-Naprawdę nie rozumiem czemu Irwin jeszcze nie zwariował przez ciebie i swoich podopiecznych.- podała mi kartkę.

-Dziękuję.- zadowolony uściskałem ją i ruszyłem do wyjścia.

-Nie mam zamiaru robić sekcji twojego ciała. Zapamiętaj te słowa.- mówiła jeszcze gdy wychodziłem.

Zamknąłem drzwi i chciałem już wychodzić z laboratorium, ale wpadłem na kogoś.

-Przepraszam.- wymamrotał zawstydzony Ian.

-Nie, to ja przepraszam.- schyliłem się by podnieść dokumenty, które mu wypadły. Okazało się, że dotyczyły one ofiar zamordowanych przez mordercę, więc Ian musiał pracować nad ich zwłokami.

Skrzywiłem się, oddając mu plik kartek głównie dlatego, że nie wyobrażam sobie pracy studentów nad zwłokami, które prawdopodobnie mogły należeć również do tych zabitych osób.

Wzdrygnąłem się, po czym odszedłem do mojego samochodu. Zadzwoniłem jeszcze do Ashton'a by znów wyszedł po mnie na parking co nie wywołało u niego zbyt dużego entuzjazmu, ale podejrzewam, że Irwin nagle się rozbudzi gdy tylko pokażę mu dokument. Z tą myślą zaparkowałem samochód przy zakładzie gdzie dziś już chyba trzeci raz napotkałem Ash'a.

-Wykończę się z tobą.- westchnął. - Co cię tu znowu sprowadza?- zapytał.

-Dowiesz się w swoim gabinecie dyrektorze.- uśmiechnąłem się promiennie, kierując z przyjacielem do wejścia.

-Zaczynam bardzo poważnie rozważać podanie ci kodu do drzwi, wtedy nie musiałbym non stop po ciebie wychodzić.- mówił, a drzwi się otworzyły.

-Nie marudź tylko chodź.- pociągnąłem go za rękaw jego fartucha pod same drzwi jego gabinetu.

-Jak miło, że postanowiłeś mnie poprowadzić.- wywrócił oczami. - Wolę jednak byś mi powiedział wreszcie co sprawiło, że pojawiłeś się tu kolejny raz bo szczerze wątpię, że udało ci się zdobyć dokument.- mówił gdy byliśmy już w środku i usiadł na swoim miejscu za biurkiem.

The Lullaby || l.h Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz