Part 22

752 84 10
                                    

Luke

Komendant z wściekłością rzucił kolejnym plikiem kartek na blat biurka tuż przed naszymi nosami. Mike wydawał się być speszony i zestresowany w czasie kiedy ja wbiłem wzrok w swoje kolana i nawet nie drgnąłem gdy starszy mężczyzna krzyczał coś do nas. Już się przyzwyczaiłem do takiego zachowania u Morgan'a, więc szef Michael'a nie robi na mnie wrażenia.

- Miałem naprawdę dobry dzień.- przetarł twarz dłońmi. - Słynny morderca wreszcie osadzony, Clifford wyszedł wcześniej z pracy.... Było wręcz idealnie.- zacisnął wargi. - Dopóki nie zadzwonił do nas ktoś ze szpitala psychiatrycznego by nas poinformować o związani ich dyrektora zaraz po tym jak pewni dwaj debile wyprowadzili bezprawnie jedną z pacjentek!- uderzył pięścią w biurko tak, że część jego kawy wylała się z kubka, a Mike aż podskoczył. - Czy wy sobie chociaż zdajecie sprawę z tego co zrobiliście? Na jakie niebezpieczeństwo naraziliście niewinnych obywateli?!- podniósł się z fotela i oparł rękami o jego zagłówek. - Powinniście dawać przykład. Miałem do ciebie ogromny szacunek. Miałeś tak wielkie poszanowanie, szanse na niewyobrażalną karierę!- zwrócił się bezpośrednio do mnie. -A ty.- skinął na Michael'a.- Byłeś dla mnie jak syn. Posłuszny, zdrowo pierdolnięty, ale jednak pomocny i uczynny.... Kurwa przecież gdybym Ci kazał to byłbyś wstanie przelecieć te temperówkę!- złapał się za głowę.

Parsknąłem cicho śmiechem na ten tekst o temperówce, ale biorąc pod uwagę tę nieciekawą sytuację w jakiej się znaleźliśmy to jednak wolę się uspokoić i nie pogarszać.

-Zadam jedno pytanie...- przechadzał się między nami, po czym nagle stanął przede mną. - Po co ona?- wypalał we mnie dziurę swoim wzrokiem.

Oczekiwał czegoś co go usatysfakcjonuje, ale prawda jest taka, że trzeba to przeżyć by zrozumieć.

-Ona jak ona... Zwykła dziewczyna z niezwykłym życiem.- wzruszyłem ramionami, a kajdanki na moich nadgarstkach nieprzyjemnie otarły moją skórę.

Zmrużyłem oczy przez ból jaki doznałem.

-To, że ma niezwykłe życie nie wątpię, ale mi chodziło bardziej o to dlaczego ona? Co jej wypuszczenie tobie da?- ciągnął.

-Pieprzoną satysfakcję z tego, że jednak miałem rację.- uśmiechnąłem się.

Komendant westchnął głośno, opierając czoło o swoją dłoń. Był załamany, to raczej oczywiste.

-Mówię to z wielkim bólem serca, ale chwilowo trafiacie do aresztu.-pokręcił głową podnosząc się do drzwi.

Chwilę później pojawił się w środku pomieszczenia jeden z dość napakowanych policjantów, który zaprowadził nas do aresztu gdzie za kratami mieliśmy przesiedzieć kolejne czterdzieści osiem godzin.

Oparłem się plecami o zimną, chropowatą ścianę, która kolorem przypominała mi coś na wzór kocich wymiocin. Razem z kolorowowłosym z obrzydzeniem oglądaliśmy wnętrze tego czegoś... Skrzywiłem się na widok piętrowych łóżek i starego koca, służącego jako prześcieradło. To co widziałem było bardzo podobne do celi Diany, ale jej cela jest w jakimś stopniu lepsza od tego czym reprezentuje sobą to miejsce. Bezradny usiadłem na twardym materacu, kiedy Mike gramolił się na łóżko na górze.

-Ja normalnie nie wierzę.- pokręciłem głową, patrząc z politowaniem na przyjaciela. - Prawdopodobnie stracisz pracę i dostaniesz grzywnę lub wyrok, a co robisz w tym momencie? Wspinasz się na łóżko na górze jakby to było teraz najważniejsze!

Głowa Michaela wychyliła się poza metalową barierkę łóżka.

-Chcę chociaż w taki sposób odciągnąć swoje myśli.-na jego twarzy pojawił się grymas.

The Lullaby || l.h Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz