Part 17

779 91 20
                                    

Diana

Siedziałam na podłodze w oczekiwaniu na przyjazd policji. Wszyscy wokół mnie przekrzykiwali się wzajemnie, próbując wymyślić jakiś pomysł, który pomoże mnie stąd wydostać nim pojawią się funkcjonariusze. Najchętniej to po prostu miałabym to głęboko gdzieś, ale tym razem nie chodzi tylko o mnie, ale też o detektywa, ponieważ on zrealizował to wszystko, Ashton'a, ponieważ jednak pozwolił mnie wypuścić i kontaktować się z nieupoważnionymi osobami, Michael'a, ponieważ to on wpadł na tek cały pomysł i Lucy, ponieważ dała fałszywe zaświadczenie. Każdy z nich mógł coś stracić przez jedną małą mnie.

-Przestańcie!- krzyknęłam, mając już serdecznie dość ich kłótni. - Przekrzykujecie się nawzajem, a rozwiązanie tego jest prostsze niż sądzicie.- dodałam, zaciekawiając tematem resztę.

Podniosłam się i usiadłam na krześle tuż obok związanej i nieprzytomnej Abby, a następnie podniosłam jeden ze sznurów.

-Co ty robisz?- blondyn zdziwił się, widząc moje poczynania.

-Pomagam wam.- wymamrotałam. - Zwiążcie mnie.- wyciągnęłam w ich stronę sznur.

-Po co kurwa?!- krzyknął Mike. - Musimy zadzwonić na policję by się nią zajęli, a przecież ty tu jeszcze jesteś.- złapał się za głowę.

-Dlatego macie się streszczać!- łzy popłynęły mi po policzkach.- Zwiążecie mnie i powiecie, że uciekłam z zakładu psychiatrycznego, a ten dom był przypadkowym miejscem, w którym chciałam się ukryć.- wytarłam twarz. -Wtedy żadne z was nie dostanie wyroku, a ja znowu trafię do zakładu, czyli będzie tak jak miało być od początku.- dodałam.

-Ty chyba nie sądzisz, że pozwolę ci wszystko wziąć na siebie?- detektyw ukucnął przede mną. - Jesteś moim wspólnikiem i sama mówiłaś, że wspólnicy trzymają się razem.- złapał moją rękę.

-Nie zadzwonimy na razie na policję.- powiedziała Lucy. - Do jutra będziemy ją pilnować i do tego czasu coś wymyślimy.- Michael przytaknął jej.

-Widzisz?- potarł dłonią po moim policzku. - Wszystko będzie dobrze.

***

Leżałam w "swoim" pokoju, błądząc wzrokiem po suficie. Chciałam zapamiętać go i wszystko co było w tym pokoju, ponieważ wszystko aż pachniało wolnością. To bardzo przyjemne mieć choć na chwilę coś na wolności, ale szkoda, że to nie będzie trwało tak długo. Domyślam się, że ta noc jest ostatnią, spędzoną poza zakładem.

-Hej.- usłyszałam cichy głos po mojej prawej stronie. - Zapukałbym do drzwi, ale ich nie ma.- zaśmiał się blondyn.

-Jak się czujesz?- spytałam gdy wchodził do pokoju.

-Jest całkiem dobrze, ale kilka spraw nie daje mi spokoju....- przysiadł na brzegu łóżka. - Nadal nie wiem co zrobić z tobą.- dokończył.

-Jak to co?- zaśmiałam się. - Powinnam wrócić do psychiatryka.- zaczęłam się śmiać.

Czy on naprawdę sądził, że jest jakieś inne wyjście? Przecież to niemożliwe.

Śmiałam się panicznie coraz trudniej łapiąc oddech. Taka wspaniała wizja mnie w innym miejscu niż psychiatryk miała już swoje jedyne pięć minut, które mijają zgodnie z umową.

Odchyliłam głowę w bok tak, że teraz nie widziałam detektywa, ale wiedziałam, że nadal mnie obserwuję, więc wciąż śmiałam się pod nosem.

The Lullaby || l.h Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz