Czasem myślę że to wszystko to tylko głupi dowcip.
Sen z którego za chwilę się obudzę.
Albo scena z jakiegoś koszmarnego filmu, której nie potrafię odegrać jak należy.
Promienie słońca przebijają się przez moje powieki, nakazując wstać.
Przekaz jest prosty.
Otwierasz oczy i zmagasz się z potworami, nie ma żadnych 'ale'
Ale co jeśli, ja już mam dość?
Co jeśli to wszystko mnie przytłacza?
Moim ciałem wstrząsają dreszcze.
Biorę głęboki oddech, a moje płuca płoną żywym ogniem.
Zimne powietrze potęguje doznanie.
Kręci mi się w głowie.
Po omacku szukam punktu oparcia.
Wbijam paznokcie w coś dziwnie znajomego i ciepłego.
Otwieram oczy dopiero kiedy słyszę cichy syk i czuję ciepłą ciecz pod dłonią.
Moje spojrzenie spotyka się z błękitnymi oczami i lekkim uśmiechem.
-Samuel-mamroczę
-Cześć mała-wita się wesoło i wyciąga ku mnie rękę
Próbuję ją złapać... na pewno którąś z dwóch które na siebie co chwilę nachodzą.
Mrugam zdezorientowana, obraz powoli wraca do normalności.
Siedzę na ziemi, pod rozłożystym drzewem.
W okół mnie nie ma nic.
Tylko drzewa.
On i ja.
-As, kochanie, wybacz jeśli cię to obrazi ale... mogłabyś do cholery mnie już puścić?!
Mrugam.
Znowu.
Przekrzywiam lekko głowę i spoglądam na swoje kurczowo zaciśnięte palce na jego koszuli.
Dziwne że zauważyłam to dopiero teraz.
Powoli rozprostowuję dłoń, uwalniając go z żelaznego uścisku.
-Przepraszam-szepcze uciekając wzrokiem
Słyszę jego dźwięczny śmiech.
Cichy śpiew ptaków.
Szum wiatru.
I szelest liści.
Opieram głowę o konar, wczepiam palce w ziemię i walczę z zawrotami głowy, przez chwilę zapominając o wszystkim.
Żałuję tylko że ta chwila nie mogła trwać dłużej.
-Hej, dobrze się czujesz?-Samuel przygląda mi się badawczo
-Trochę...trochę boli mnie głowa, spokojnie, zaraz mi przejdzie.
Nie wyglądał na zadowolonego z odpowiedzi ale nie kontynuował rozmowy, za co byłam mu ogromnie wdzięczna.
Siedzieliśmy oboje w przyjemnym milczeniu, każde pogrążone we własnych myślach, opierając się o siebie.
Czas, którego rachubę straciłam już dawno temu, przestał mieć jakiekolwiek znaczenie.
Miałam wrażenie że dla tego miejsca nigdy nie istniało takie pojęcie.
W końcu przerwałam ten błogi stan.
-Sam?
-Hm?
-Gdzie jesteśmy?
Chłopak spojrzał na mnie niepewnie.
-W Elfim Lesie. Musiałem tu wylądować bo nie miałem już sił, miejmy nadzieję że Elfi Król nas nie zabije...chociaż i tak będziemy mieli szczęście jeśli dożyjemy świtu.
Wytrzeszczyłam szeroko oczy, a potem roześmiałam nerwowo, jednak mój zwykle rozbawiony przyjaciel nie wyglądał jakby żartował.
Nastała krępująca cisza, którą tym razem chciałam jak najszybciej przerwać.
-Sam?
-Co?
-Dzięki, no wiesz, za uratowania mnie i...za wszystko.
Posłał mi figlarny uśmiech.
-Jasne, mała, zawsze do usług, a teraz prześpij się, dobrze?
Skinęłam głową i położyłam się na mchu, spoglądając na rozgwieżdżone niebo.
W pewnym momencie coś mi przyszło do głowy.
Wymamrotałam pod nosem zaklęcie które się nauczyłam ćwicząc z McConarym, a już po chwili obok nas pojawiło się niewielkie ognisko.
Samuel spojrzał na mnie z podziwem i przesunął się bliżej ognia.
-Będę trzymał pierwszą wartę-zawyrokował-Dobranoc Astra.
-Dobranoc Samuelu.
Zamknęłam ociężałe powieki.
Tej nocy nie spałam za dobrze.
W mojej głowie kolejno pojawiają się osoby które kocham i każdej z nich dzieję się krzywda.
Słyszę też ten śmiech.
Okropny i mrożący krew w żyłach, śmiech mojego ojca.
Budzę się z krzykiem zmarłym na ustach.✘✘✘
Cześć!
Wróciłam!
Nie wiem czy mam to zgonić na miłe komentarze, nachalność przyjaciół czy na to że brakuję mi pisanie równie bardzo jak powietrza, ale jestem i od teraz będę tu częściej.
Także, ekhem, tak szybko się mnie nie pozbędziecie.
Planuję też opublikować Nightmare i Marionetkę, ale to w swoim czasie.
As wróciła z nową dawką przygód! Ah i przepraszam że ta notka jest taka nuuudna, następna będzie lepsza, obiecuję.
CZYTASZ
Feniks
FantasyGdy matka nastoletniego Feniksa, popełnia samobójstwo. Nieświadoma swych mocy dziewczyna, wznosi płomienie i spala cały dom. Może dlatego interesuje się nią Strefa, nie, nie strefa 51, wiem że o tym myślisz. Poznaje tam tych dobrych i tych złych...