Ta historia nie ma końca.
Nie ma też początku.
Ona istnieje.
Tak po prostu.
Gdzieś.
Brzmi znajomo?
Czysty bezkres to istny bezsens.
Chyba oszalałam.
Chociaż, właściwie długo wytrwałam.
Spoglądam tęsknym wzrokiem na niebo pełne gwiazd.
Wyciągam ku nim dłoń, na tyle na ile pozwalają mi łańcuchy.
Jestem przekonana, że gdybym mogła wyciągnąć ją choćby o milimetr dalej, dosięgłabym gwiazd.
Patrzę na swoje więzy.
Analizuję siniaki które sama sobie nabiłam, próbując się stąd wydostać.
Przenoszę wzrok na szary bandaż, na którym czas odcisnął już swoje pientno.
Rana pod nim wciąż musi być paskudna.
Nagle zalewa mnie fala nieokiełznanej złości.
Uderzam pięścią w ścianę z takim impetem że robię w niej wgniecenie.
Ciepła, rubinowa ciecz powoli spływa mi między palcami.
Opadam z sił.
Kulę się w kącie.
Pojedyńcze łzy zaczynają lśnić mi w oczach.
-Mamo...nie wiem gdzie jesteś, ale cię potrzebuję...-szepczę w przestrzeń.
Może i oszalałam.
Ktoś puka do stalowych drzwi.
Otwierają się ze skrzypnięciem.
Wciskam się jeszcze mocniej w kąt, modląc się aby choć na chwilę być niewidzialna.
-Pomyślałem że...-zaczyna, uśmiechając się smutno-Że może jesteś głodna...
Czyli moje modlitwy nie zostały wysłuchane.
Mephist powoli stawia przede mną talerz z jedzeniem.
Wykonuje ostrożne ruchy, jakbym była jakimś nowym okazem, na którym mu bardzo zależy i boi się że kiedy wykona jeden niewłaściwy ruch, spłoszę się.
Spokojnie, ja i tak nie mam dokąd uciec.
-Jak się czujesz?
Nie odpowiadam, bo pewnie i tak nie znalazłabym słów które opisałyby moją gorycz.
Podchodzi bliżej.
Wstrzymuję oddech.
Nie
Nie podchodź
Odejdź
Błagam odejdź.
-Odejdź-szepczę panicznie
Podnoszę się chwiejnie na nogach, tylko po to, żeby móc gdzieś umknąć.
Jest coraz bliżej.
Cofam się.
Stykam się plecami z lodowatą, ceglaną ścianą.
Podejmuję kolejną próbę.
-Zostaw mnie
Spogląda na zaschniętą krew na mojej dłoni, na zaczerwienione otarcia i łańcuchy, którymi zostałam związana.
Patrzy na moją twarz.
Ośmielam się spojrzeć mu w oczy.
Chcę pokazać że jestem silna.
Jednak zamiast tego tonę w głębi jego spojrzenia.
Ma tak piękne onyksowe oczy...
Widzę w nich coś, co wcale nie chcę zobaczyć.
Widzę w nich ból i przerażający smutek.
Nie zatrzymuje się.
Stoi teraz tak blisko mnie.
Zbyt blisko.
Czuję jego oddech.
Intensywność spojrzenia.
Ta chwila jest aż przesycona mieszanymi uczuciami.
Nagle znów czuję narastającą irytację.
Jakim prawem on tu jest i sprawia że staję się tak bardzo słaba?
Jakim prawem mnie niszczy?
Odpycham go.
Zaczynam płonąć.
W moich dłoniach pojawia się ogień.
Reakcja Mephista jest natychmiastowa.
Łapie mnie za nadgarstki i unieruchamia.
-Astra-szepcze mi do ucha-Uspokój się
Chcę się wyrwać, jednak jest silniejszy.
-Ty cholerny, podły...-warczę zdenerwowana, chcąc obrzucić go każdym możliwym epitetem.
Nie pozwala mi skończyć.
Całuje mnie z siłą która zwala z nóg.
Tracę odech.
Tracę kontrolę.
Tracę siebie.
Czas się dla nas zatrzymał.
Wszystko straciło znaczenie.
Jest tylko on.
I coś czego nie rozumiem.
Intensywność uczuć uderza we mnie niczym piorun.
Mephist wodzi dłonią po mojej twarzy, jakby starał się zapamiętać każdy szczegół.
Otwiera na chwilę oczy i przyciąga mnie do siebie.
Czuję dziwny powiew wiatru we włosach.
Nasze stopy odrywają się od ziemi.
Wtulam się mocniej w jego pierś.
Pachnie cynamonem i dymem.
Uwielbiam cynamon.
Zamykam oczy.
Słyszę brzdęk łańcuchów i trzepot skrzydeł.
Przyjemny dreszcz przechodzi przez moje ciało.
-Otwórz oczy As-szepcze, muskając ustami moje ucho-Jesteś już bezpieczna.
Zaufanie to luksus, na który nie mogę sobie pozwolić.
Jednak tak bardzo chcę wykraść tą chwilę.
Otwieram posłusznie oczy z pewną dozą niepewności.
To co dane jest mi zobaczyć zapiera dech w piersi.
Nie byliśmy już w budynku.
Siedzimy na dachu jakiejś wieżyczki i spoglądamy na nocną panoramę miasta Cieni.
-Jak to zrobiłeś?-tylko to udaje mi się wykrztusić
Uśmiecha się szelmowsko i patrzy w przestrzeń.
-Kim ty właściwie jesteś?-wypalam nagle
Spogląda na mnie spod ciemnych rzęs, a uśmiech znika mu z twarzy.
-Co masz na myśli?
Czuję jak zaczynam się rumienić.
Uciekam wzrokiem i ze zdumieniem stwierdzam że jestem wolna.
Nie ma już łańcuchów, które próbowałyby mnie zniewolić.
Oddycham z ulgą, jednak po chwili uświadamiam sobie że muszę odpowiedzieć.
-Cóż, jakby to ująć, nie mam pojęcia kim jesteś ani kim staniesz się za minutę, za godzinę, następnego dnia.
Kiedy cię poznałam przypominałeś mi ptaka, tego samego jak ten który mam wytatuowany na plecach-mówię odrobinę zmieszana-A później coś się stało, ale wciąż miałam cię za przyjaciela, aż do tamtej nocy kiedy to właśnie ciebie zobaczyłam. Właśnie tu, zachowującego się jakby to miejsce było...
-Moim domem-dokończył-Jest nim, bo widzisz mój skarbie, to miejsce to dom demonów, funkcjonuje pod różnymi nazwami, najpopularniejsza to Miasto Cieni, jednak ja znam inną która również tu pasuje. Bo to wszystko na co teraz patrzysz to Miasto Upadłych Aniołów.
Myślisz że jestem zły As?
Patrzę na niego i czuję jego uczucia.
To dziwne.
Mam wrażenie jakbym była z nim związana.
Ta dziwna siła pozwala mi przejrzeć go na wylot.
Nie, to niemożliwe.
To urojenie.
Na pewno.
Jestem po prostu zmęczona.
-Nie jesteś zły-nie mam pojęcia ile w tym prawdy
-Astro, powiedz mi co teraz o mnie myślisz?-w jego głosie pobrzmiewa smutek-Teraz, po tym co się stało.
-Myślałam że jesteś zły, wolę tak myśleć, bo tak jest łatwiej, ale teraz...teraz nie mam pojęcia co czuję, po prostu musisz dać mi się zrozumieć.
-Myślisz że potrafiłabyś mnie kochać? Czy potrafiłabyś kochać upadłego anioła?
Myśli kłębią mi się w głowie.
Czuję w sobie okropną pustkę.
Słowa zamierają mi w krtani.
Czas nigdy nie był moim przyjacielem, stał się łowcą, któremu wykradłam przed laty kilka chwil, a który teraz postanowił się o nie upomnieć.
Tik-tak czas minął.
Mephist stoi teraz w swojej prawdziwej postaci.
Emanuje mrokiem i niebezpieczeństwem.
Uśmiecha się szeroko.
W oczach ma coś dzikiego.
Z pleców wyrastają mu gromne, czarne niczym otchłań, skrzydła.
Poruszają się lekko.
Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś tak pięknego.
Jego postać otępia moje zmysły. Wyciągam ku niemu rękę.
Ale wtedy on skacze w bezdenną pustkę.
A cały mój świat zaczyna eksplodować na milion małych kawałeczków.
CZYTASZ
Feniks
FantasiGdy matka nastoletniego Feniksa, popełnia samobójstwo. Nieświadoma swych mocy dziewczyna, wznosi płomienie i spala cały dom. Może dlatego interesuje się nią Strefa, nie, nie strefa 51, wiem że o tym myślisz. Poznaje tam tych dobrych i tych złych...