Biorę głęboki wdech.
Przyglądam się sali treningowej.
Patrzę na dziewczynę siedzącą na przeciwko mnie.
Przedstawiła się jako Cleo.
Uśmiecha się do mnie promiennie.
Odwzajemniam uśmiech.
Czekam na Kornela.
Ciekawe co by było gdybym...powiedzmy spaliła to miejsce?
Bawię się płomiemiem.
Przeplatam go między palcami.
Jestem dumna z tej sztuczki.
-Nieźle słońce-słyszę za plecami
Odwracam się, a uśmiech znika z mojej twarzy.
Widzę że mina Cleo jest taka sama i jestem pewna że się zaprzyjaźnimy.
Mam ochotę przywalić mu pięścią w twarz.
Powstrzymuje się i wymuszam uśmiech.
-Cześć-zachowuje resztki godności
-Cześć-powtarza po mnie w zamyśleniu-Jak się czuje jedyny Feniks z mojej rasy?
Patrzy na mnie wyzywająco, a ja nie wiem co na to odpowiedzieć.
Mam się śmiać?
Płakać?
Wybieram to pierwsze, jednak mój śmiech brzmi jak zduszony szept, odbijający się echem między pustymi ścianami mojej egzystencji.
-Dobrze, dziękuję-odpowiadam przymykając oczy
Zastanawiam się czy skłamałam, mówiąc to.
Jestem sierotą, uwięziona przez realia, nie realnego świata w którym żyję.
Płacę za to czym jestem.
To co było kiedyś, dziś już nie istnieje.
Normalność nie istnieje.
-Jesteś pewna?-szepcze mi w kark-Może wyjdziemy? Karmel przyjdzie dopiero za pół godziny.
Pół godziny
Boże, to tyle czasu.
Chcę zaprotestować.
Zapytać dlaczego nagle stał się miły.
Jednak moje ciało ma coś innego do powiedzenia.
Wlokę się za nim.
-Czego chcesz? Pośpiesz się, bo nie mam czasu ani ochoty cię oglądać.
Mówię to, bo tak jest łatwiej.
Uczucia mniej bolą kiedy przywdziewasz chłodną maskę.
Nie chcę nikogo skrzywdzić, ale jestem egoistką, nie pozwolę aby ktoś skrzywdził mnie.
Instynkt samozachowawczy?
Może.
Egoizm?
Z pewnością.
Odwraca się w moją stronę.
Uśmiecha się, a jest to uśmiech którego nie powstydziłby się sam Lucyfer, a potem znika.
A ja stoję sama w pustym korytarzu.
Drętwieję, gdy czuję na plecach czyjąś dłoń.
Odwracam się, ale tam nikogo nie ma.
A więc odwracam się ponownie i otwieram szerzej oczy.
Monte opiera się o ścianę tuż obok mnie.
-Nieźle, słońce-naśladuje jego głos z nutką ironi.
-Dziękuję, słońce-odpowiada błyskając kłami.
Robi to żeby mnie zirytować i wchodzi mu to świetnie.
-Powinniśmy już wracać-mówię cicho, pochylający głowę
-Jeszcze nie doszliśmy na miejsce-protestuje-Mamy czas, no chyba że się...boisz?
Podziałało.
On jest w tym piekielnie dobry.
Umie mną manipulować.
Wie co powiedzieć, aby zdobyć swoje.
I zawsze to zdobywa.
Uśmiecham się na tą myśl.
Ze mną nie pójdzie mu tak łatwo.
Wijemy się między korytarzami.
Nie patrzę na niego, pogrążona w swoim świecie.
Chyba dotarliśmy.
Wychodzimy na dach.
Jest noc, naprawdę piękna rozgwieżdżona noc.
Patrzę z zachwytem na tą kaskadę.
Siadam obok Montiego, czując jak oddech zamiera mi w piersi.
-Chcę ci coś pokazać-mówi cicho-O czym marzysz?
-O wolności, akceptacji-szepczę, nie potrafiąc wydobyć z siebie głosu o choćby oktawę wyżej, a ostatnie słowo wypowiadam prawie niedosłyszalnie-...miłości.
Młody feniks uśmiecha się smutno.
A potem rozkłada ręce.
Pojawia się na nich ogień, który przybiera kształt ptaka.
Ptak zaczyna szybować wśród nas.
Patrzę na to pełna podziwu.
Z zachwytem podziwiam przedstawienie.
Chcę być na miejscu tego ptaka.
Chcę być wolna.
Uciec.
Szybować w przestworzach, tak jak on.
Monte zaciska drugą pięść, ogień tworzy kształt serca.
Ognisty ptak przelatuje przez nie i oba płomienie zamieniają się w wirujące złączone kule, a potem eksplodują światłem.
Cały mój zasób synonimów, cały mój alfabet, każda kropka, przecinek, wykrzyknik, wyparowały gdzieś, pozostawiając mnie w niemym zachwycie.
Nie mówię nic, kładę się tylko i spoglądam na gwiazdy.
One już dawno skradały moje serce.
-Myślisz że ona tam jest?-pytam, wskazując na gwiazdy
-Tak-nie zapytał kogo mam na myśli, a ja byłam mu za to wdzięczna-Wszyscy wielcy tam są i chronią nas. Patrz w gwizdy As, a ujrzysz prawdę.
Uśmiecham się i zamykam oczy, pierwszy raz czując powiew wiatru na twarzy.
Nie przejmuje się niczym.
Nic nie może mi się stać.
Nie ma już nic innego.
Jestem tylko ja i moja radość.
-Dziękuję Monte.
CZYTASZ
Feniks
خيال (فانتازيا)Gdy matka nastoletniego Feniksa, popełnia samobójstwo. Nieświadoma swych mocy dziewczyna, wznosi płomienie i spala cały dom. Może dlatego interesuje się nią Strefa, nie, nie strefa 51, wiem że o tym myślisz. Poznaje tam tych dobrych i tych złych...