Poniedziałek 28/12/2015
Carrie pojechała do siebie po śniadaniu, zostawiając mnie samą z niedokończonym rozpakowywaniem się i własnymi myślami. Włączyłam głośną muzykę w całym mieszkaniu, chcąc jakoś zagłuszyć wszystko wokół i zabrałam się za sprzątanie najpierw mojego pokoju, a potem całego mieszkania.
Nastawiłam pranie, uporządkowałam ubrania w szafie, odkurzyłam dywany, umyłam podłogi. Przetarłam wszystkie blaty i wytarłam kurze w całym mieszkaniu. Wyszorowałam łazienki i zlew w kuchni. Zdjęłam pościel z pokoju gościnnego, który zajmowała Carrie i zmieniłam również tą w swoim pokoju. Po południu całe mieszkanie lśniło czystością, a ja zmęczona jak mało kiedy, postanowiłam odpocząć w długiej, odprężającej kąpieli.
Zmieszałam kilka płynów i olejków, rozstawiłam kilka świec w całej łazience. Nalałam sobie też kieliszek ulubionego wina, wzięłam z półki książkę i byłam gotowa zatopić się w gorącej przyjemności. Oczywiście, standardowo książka została nieruszona, a ja po tym, jak wypiłam wino, ucięłam sobie drzemkę.
Zbudziło mnie dopiero dobijanie się do drzwi. Mój gość, kimkolwiek był, naprawdę się niecierpliwił, by się ze mną zobaczyć. Musiał być to ktoś z moich znajomych. Portier nie wpuszczał na górę nikogo obcego przed zapytaniem mnie o zgodę chyba, że był uprzedzony o czekających mnie odwiedzinach. Niechętnie wyszłam z wanny owijając się dużym, puchowym ręcznikiem. Mokre włosy związałam na głowie w byle jakiego koka. Ubrałam się też w szlafrok i po tym, jak wsunęłam kapcie na stopy, udałam się do drzwi.
- Cholera jasna, Eddie! - krzyknęłam, kiedy kotka nagle przebiegła między moimi nogami, omal nie doprowadzając do mojego upadki. - Parszywy futrzak - warknęłam. Ona nic sobie z tego nie zrobiła. Wskoczyła na szafkę obok drzwi i zamiauczała, spoglądając na mnie, jakby w oczekiwaniu, aż otworzę drzwi. Osoba za drzwiami również na to czekała, swoje zniecierpliwienie po raz kolejny wyrażając pukaniem. - Zabiję się kiedyś przez ciebie - mruknęłam, przelotnie drapiąc ją po grzbiecie. Położyłam dłoń na klamce, jednocześnie zerkając przez wizjer.
Zamarłam w miejscu, zupełnie zapominając, jak poruszać swoim ciałem, kiedy po drugiej stronie drzwi zobaczyłam Harry'ego. Przeczesał włosy dłonią w tym nerwowym geście, a potem niespokojnie rozejrzał się w lewo i w prawo. Po czym spojrzał na drzwi i oparł się o nie przedramieniem, na którym ułożył głowę. Tą samą dłonią ponownie zapukał. Drugą rękę miał spuszczoną wzdłuż ciała, jakby coś tam trzymał. Stał jednak za blisko drzwi, bym mogła widzieć całą jego sylwetkę.
- Susan! - zawołał. - Otwórz, wiem, że jesteś w domu! Zajechałem do klubu jak tu jechałem i widziałem na parkingu na dole twoje auto.
Ostrożnie puściłam klamkę, by nie drgnęła ani o milimetr. Oparłam dłoń o płytę drzwi, drugą podparłam się o szafkę.
- Sue, słyszałem, jak krzyczałaś przed chwilą na Eddie. Proszę, wpuść mnie! - domagał się podniesionym głosem, bym go usłyszała. Syknęłam, kiedy kotka siedząca obok mojej ręki, wbiła mi w dłonie pazury. Harry musiał to usłyszeć, bo jego głowa nagle wystrzeliła do góry, wpatrując się w drzwi. Uśmiechnął się lekko. - Obiecałaś, że porozmawiamy po świętach, pamiętasz? - powiedział już ciszej wiedząc, że jestem po drugiej stronie drzwi. - Normalnie, bez nerwów.
Owszem. Ale to już chyba nie potrzebne. Wygląda na to, że wszystko już zostało wyjaśnione.
- Susan, proszę, nie kończmy tego w taki sposób! Błagam, pozwól mi wszystko wyjaśnić - powiedział drżącym głosem, opierając czoło o drzwi.
Zamknęłam oczy, pozwalając, by łzy wypłynęły z moich oczu na policzki. Boże, on myślał, że to jego wina. Że to przez niego wyjechałam, że musi mi cokolwiek wyjaśniać, tłumaczyć. A ja po prostu nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy. Było mi strasznie wstyd i byłam na siebie tak cholernie wściekła. Nie potrafiłabym rozmawiać z nim wiedząc, jak bardzo go zraniłam. Nie umiałabym go przeprosić, nie wiedziałabym co powiedzieć, czy zrobić, by jakkolwiek mu to wynagrodzić.
- Czuję się jak idiota rozmawiając do drzwi. - Zaśmiał się lekko. - Ale będę tu stał...
- Harry, idź już! - odezwałam się w końcu. Ponownie podniósł głowę, spoglądając prosto w wizjer, jakby wiedział, że na niego patrzę. Spuściłam wzrok.
- Sue...
- Proszę, idź! - powiedziałam głośniej. Przez to tylko wyraźniej słychać było drżenie mojego głosu.
- Dobrze - westchnął, poddając się. - Zapomniałaś czegoś z Holmes Chapel. Zostawię to u portiera.
Więcej już nic nie powiedział. Gdy w końcu odważyłam się zerknąć przez wizjer, zobaczyłam tylko pusty korytarz. Odetchnęłam z ulgą, czemu towarzyszyło dziwne ukłucie w okolicach serca. Oparłam się o drzwi, a potem zjechałam po nich plecami i rozpłakałam się kompletnie.
Zebrałam się z podłogi dopiero kilkanaście długich minut później. I pierwszym, co zobaczyłam, było spojrzenie mojego kota. Bardzo ciężkie spojrzenie. Miałam wrażenie, że mnie ocenia. I to bardzo krytycznie. Przegoniłam ją od razu machnięciem ręki. Ręki, w którą wcześniej wbiły się jej pazurki i na której widniały teraz już zaschnięte strużki krwi.
- Pieprzony sierściuch - warknęłam pod nosem, kierując się do łazienki. Nawet nie chciałam spoglądać w lustro, bo byłam pewna, że zobaczę w odbiciu czerwoną, zapuchniętą od płaczu twarz. Oczyściłam rękę, a potem przebrałam się w dresy i luźną koszulkę. Planowałam wyjść wieczorem do klubu, ale teraz straciłam ochotę. Napisałam wiadomość Ianowi, chociaż pewnie w ogóle się tym nie przejął, a potem zajęłam wygodne miejsce przed telewizorem, zastanawiając się, jaki film obejrzeć. Niestety, wszystko co uwielbiałam oglądać, kojarzyło mi się z Harrym. Cała trylogia "Władcy Pierścieni" kojarzyła mi się z maratonem wersji reżyserskich, jaki zrobiliśmy sobie w ramach jednej z naszych pierwszych randek. Wszystko, co Marvela przypominało mi o tym, jak unikaliśmy oglądania tych filmów osobno i robiliśmy to tylko razem, kiedy w końcu się widzieliśmy. "Dirty Dancing" cofało mnie do każdego z setki momentów, kiedy Harry namawiał mnie na wykonanie tej klasycznej figury, kiedy Johnny podnosił Baby i nasze nieudane próby nauki tego podnoszenia. Żadnej komedii romantycznej też nie chciałam oglądać.
W końcu udało mi się coś znaleźć. Nie byłam do końca zadowolona, bo w końcu "Kopciuszek" to historia miłosna, ale na upartego powinno przejść. Ale nieważne, jak bardzo się starałam, nie mogłam się skupić na oglądaniu. W końcu zdenerwowana wstałam i wyszłam z mieszkania. Wiedziałam, co nie dawało mi spokoju i musiałam się tego pozbyć. Zjechałam windą na parter, dopiero w blaszanych czterech ścianach orientując się, że wyglądam mało reprezentacyjnie. Ale nie obchodziło mnie to teraz. Wyszłam, jak tylko drzwi otworzyły się wystarczająco szeroko, bym się przecisnęła i szybkim krokiem podeszłam do stanowiska portiera, który powitał mnie szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry. Podobno ktoś tu dla mnie coś zostawił - powiedziałam od razu.
- Dzień dobry pani. Tak, tak, zgadza się. - Mężczyzna sięgnął do szafki pod kontuarem i wyciągnął z niej torbę, którą postawił na blacie. - Chyba chłopak...
- Dziękuję - ucięłam jego wypowiedź, nie mając ochoty na żadne dyskusje. Złapałam za sznureczki torby i ruszyłam z powrotem do windy. Jadąc na moje piętro zajrzałam do środka. Znajdowało się tam pudełko, które już dobrze znałam i koperta. Z trudem poczekałam z otworzeniem jej, aż znajdę się w mieszkaniu. A kiedy w końcu znalazłam się na salonowej kanapie wyjęłam pudełko i kopertę, od razu wyciągając z niej niewielką kartkę. Schludnym, lekko pochyłym pismem wypisane było na niej kilka słów. Wyraźnie robił to w pośpiechu.
Kupiłem ją dla ciebie. Nie zwracaj mi jej, proszę. Rozumiem, że nasz wspólny Sylwester jest odwołany. Gdybyś jednak zmieniła zdanie, będę czekał.
Kocham cię.
Zawsze kochałem.
I zawsze będę.
H. xx
Wrócił.
CZYTASZ
Święta drugiej szansy || h.s. [zakończone]
FanfictionSue i Harry kiedyś się spotykali. Sue i Harry się rozstali. Sue i Harry znowu będą się spotykać. Na niby. || 05.12.2015 - 16.02.2016