40. Wow, to tak, jakbym dostał kosza.

7.5K 371 37
                                    

Wtorek 22/12/2015

Po wczorajszym, dość leniwym dniu, dzisiejszy zapowiadał się trochę bardziej intensywnie. Zostaliśmy obudzeni przez Anne z samego rana i niemal wyrzuceni z domu. Wszystko przez to, że do naprawiania grzejników w pokoju Harry'ego konieczne było wyłączenie ogrzewania w całym domu i kobieta stwierdziła, że to bez sensu, byśmy wszyscy marznęli tutaj przez cały dzień. Gemma uznała, że świetnym pomysłem będzie wyjście na miasto. Ona potrzebowała dokupić jeszcze kilka drobnych prezentów dla jakichś znajomych, a poza tym stwierdziła, że dom jest zdecydowanie niewystarczająco udekorowany i trzeba kupić jeszcze kilka girland, ornamentów, światełek i innych ozdób. Harry, mało zadowolony wizją spędzenia z nami całego przedpołudnia zaproponował, że zostanie i może coś przy naprawie. Co Gemma głośno wyśmiała.

- No przecież musimy mieć jakiegoś tragarza - stwierdziła, odstawiając kubek po swojej kawie do zlewu. - Za pół godziny wyjazd, dzieciaki! - rzuciła i pobiegła na górę do swojego pokoju.

Nie mieliśmy wyjścia. Oboje musieliśmy towarzyszyć Gemmie w jej zakupowym szaleństwie i chcąc nie chcąc, o dziesiątej trzydzieści wyjechaliśmy spod domu i udaliśmy się w stronę centrum miasta.

Gemma ciągała nas od jednego sklepu do drugiego, a potem i tak wracaliśmy do któregoś z wcześniejszych, bo jednak coś stamtąd tak jej się podobało, że musiała to mieć. I tak kręciliśmy się w kółko, marznąc i powoli czując, jak nogi odmawiają nam posłuszeństwa.

W kolejnym sklepie, kiedy Gemma zastanawiała się między dwoma wzorami ozdób w kształcie płatków śniegu, które różniły się naprawdę jedynie drobnymi szczegółami, zrezygnowana i zmęczona oparłam się o Harry'ego, uderzając czołem w jego ramię.

- Może jak się cicho wycofamy, to uda nam się jej uciec - powiedział szeptem do mojego ucha, na co parsknęłam śmiechem.

- Tak, a w domu nas dopadnie i rozerwie nam gardła na strzępy - mruknęłam pod nosem. - Wybacz, ale podziękuję. - Chłopak zaśmiał się cicho, obejmując mnie ramieniem i pocałował w czoło.

- Okej, chyba mam! Możemy iść do kasy - odezwała się Gemma, zadowolona ze swojego wyboru. Odetchnęłam z ulgą i ruszyłam za nią. Dziewczyna obejrzała się na nas i stanęła jak wryta. - Stójcie! - rozkazała, a my od razu to zrobiliśmy, zaskoczeni i trochę przestraszeni jej zachowaniem. Dziewczyna spojrzała w górę, a my podążyliśmy za jej wzorkiem, zadzierając głowy. Miałam ochotę jęknąć głośno, kiedy zauważyłam wiszącą nad naszymi głowami jemiołę. - Wiecie, co musicie zrobić. To przynosi szczęście! No dalej! - Wyciągnęła szybko telefon i wycelowała go w naszą stronę.

- Serio, Gems? - westchnęłam, a ona tylko machnęła ręką, pospieszając nas. - Twoja siostra ma bardzo mocną obsesję na puncie świąt, wiesz? - zapytałam Harry'ego.

- Takie odniosłem wrażenie. Dzięki, że mnie w tym upewniłaś - odpowiedział, ironizując.

- No widzę, że udziela ci się przebywanie w towarzystwie pajaca Tomlinsona - skomentowałam.

- Daj spokój, nie jest wcale taki...

- Jak wy się tak zbieracie do całowania, to ja chyba nie chcę wiedzieć, jak wygląda wasze życie intymne - skomentowała. - Nie, żebym chciała wiedzieć w innym wypadku - dodała szybko, krzywiąc się zabawnie. - No śmiało, bo jak tak dalej pójdzie, to ta jemioła uschnie, zanim się cmokniecie! - ponagliła nas.

Oboje spojrzeliśmy na siebie i niemal w tym samym czasie wywróciliśmy oczami. Zaraz potem parsknęliśmy śmiechem.

- Chodź no tu, kobieto! - Przyciągnął mnie do siebie gwałtownie, przez co wpadłam w jego ciało. - Nie ma swojego życia, to niech się popatrzy na nas.

Święta drugiej szansy || h.s. [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz