54. I ja chciałem, żebyś była matką moich dzieci.

7.4K 402 59
                                    

Po raz kolejny polecam włączyć muzykę w odpowiednim momencie. Dziś One Direction - If I Could Fly.

Miłego czytania!

Cały dół był pusty i ciemny. Gemma wyszła gdzieś z przyjaciółmi na cały dzień i miała nie wrócić na noc. Anne z Robinem pojechali do jakiejś jego rodziny za miasto, przez co ja z Harrym zostaliśmy sami na cały dzień.

Poszłam do kuchni zrobić sobie wielki kubek gorącej czekolady, co z bolącą ręką dominującą było mocno utrudnione. Ale w końcu podołałam i z gorącym kubkiem parującej pyszności poszłam do salonu, gdzie rozsiadłam się na kanapie włączając telewizor. Natrafiłam na jakąś bzdurną komedię romantyczną, którą obejrzałam z braku chęci szukania czegokolwiek innego. Potrzebowałam jedynie czegoś, co by rozproszyło moje myśli. Trafiłam jednak na końcówkę filmu i po połowie godziny musiałam znaleźć coś innego. Jakby tego było mało, wypiłam całą czekoladę. Nieszczęście za nieszczęściem. Zrezygnowana wyłączyłam telefon i położyłam się na kanapie. Może tu zasnę?

Ale na co ja liczyłam... Pomęczyłam się jedynie przez dobre pół godziny. Nie dość, że spać nie dawała mi ręka, to jeszcze i kość ogonowa, która na miękkim meblu bolała bardziej. Zsunęłam się więc na podłogę, podczołgałam bliżej choinki i tam położyłam się na plecach, głowę wsuwając pod drzewko. Właściwie, nie byłam pewna czemu to zrobiłam. Chyba tylko dlatego, że przypomniał mi się jeden ze starych odcinków Chirurgów, w którym Meredith, Izzy i George leżeli tak we trójkę i gapili się przed siebie. Może liczyłam, że i mi przyjdzie coś mądrego do głowy, nagle mnie olśni, albo dostanę jakiegoś objawienia. Niestety, nic takiego się nie stało, ale przynajmniej tyłek nie bolał mnie tak bardzo na twardej podłodze, więc dalej leżałam jak idiotka pod choinką, wpatrując się w migające przed moimi oczami światełka.

Spędziłam tak dłuższy czas, zanim w końcu usłyszałam jakikolwiek hałas. Najpierw gdzieś na górze kłapnęły drzwi, potem słychać było kroki na schodach, aż w końcu Harry pociągając nogami wszedł do salonu, wcześniej zaglądając też do kuchni.

- Sue? - odezwał się niepewnie, trochę jeszcze zaspanym głosem.

- Hmm?

- Co robisz? - zapytał, stając nade mną. Spojrzałam na niego, na chwilę wychylając głową spod choinki, a potem wróciłam na swoje miejsce, znowu gapiąc się przed siebie, w górę.

- Leżę - odpowiedziałam po prostu, wzruszając ramionami. Chłopak stał tak chwilę, po czym położył się obok mnie, zerkając najpierw w moją stronę, a potem w górę, na choinkę.

- Ooooooch, teraz rozumiem! - powiedział radośnie. - Masz stąd genialny widok na cukierki, jakie jeszcze zostały! - Wyszczerzył się i sięgnął ręką do góry, chcąc złapać jeden z niewielu pozostałych cukierków.

- Ja bym tego tak nie ro...

- Cholera! - jęknął, cofając rękę i od razu zaczął pocierać nią oko, kiedy jakiś paproch z drzewka tam wpadł.

- Właśnie o tym mówiłam - westchnęłam. Wstałam, chociaż sporo mnie to kosztowało, bo tyłek wciąż koszmarnie mnie bolał, a potem zapaliłam światło. Umyłam ręce i z chusteczką w dłoni wróciłam do salonu. Harry siedział skrzywiony, mrużąc oko i dłubiąc w nim na oślep. Usiadłam obok niego, podnosząc jego twarz do góry. - Zabierz rękę - rozkazałam. Zrobił to, ale zacisnął powiekę. - Musisz otworzyć oko, Harry - powiedziałam spokojnie, starając się zachować cierpliwość.

- Ale to boli! - jęknął.

- Och, nie bądź dzieciak i otwórz to oko!

- W ogóle nie jesteś czuła! - burknął. - I ja chciałem, żebyś była matką moich dzieci... - mruknął, kręcąc głową z niedowierzaniem.

Święta drugiej szansy || h.s. [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz