59. Nie tak to miało wyglądać.

7K 412 74
                                    

pov: H A R R Y

Zerwałem się z miejsca, jak tylko usłyszałem kłapnięcie drzwi wejściowych i ruchy na korytarzu. Wypadłem z kuchni i odetchnąłem z ulgą, widząc Sue. Całą i zdrową. Owszem, znała okolice mojego domu i nie wątpiłem, że mogłaby się zgubić. Ale jednak.

- Martwiłem się. - Patrzyłem na nią, oczekując jakiejś reakcji. Choćby spojrzenia. Czegokolwiek. Ale ona uparcie milczała, nawet nie patrząc w moją stronę.

- Jak widać niepotrzebnie. Wszyscy są cali i zdrowi. - Gemma przerwała ciszę, posyłając mi uspokajające spojrzenie. Zignorowałem to i ruszyłem w stronę Sue, ale kiedy siostra spojrzała na mnie jeszcze raz, tym razem ostrzej, zatrzymałem się.

- Sue, możemy porozmawiać? - poprosiłem. Chciałem jakoś to wyjaśnić. Ułożyć, ogarnąć to wszystko, co zostało powiedziane. - Tak na spokojnie - dodałem.

- Wybacz, ale nie mam teraz czasu. Muszę się spakować.

Ściągnąłem brwi, patrząc na nią z niezrozumieniem, jakby zwróciła się do mnie w jakimś obcym języku.

- Spako... - Nie! - Wyjeżdżasz?! - zapytałem z niedowierzaniem. Owszem, zaczęła się wcześniej pakować, ale byłem pewien, że to z nerwów lub paniki, albo... albo sam nie wiem. Ale przecież nie mogła wyjechać! Nie teraz i nie tak!

- Tak, jestem potrzebna w klubie - powiedziała wymijając mnie. Poszła na schodami na górę, a ja za nią jak cień. Gemma za to robiła za mój cień.

- Przecież Ian... - zacząłem, ale szybko mi przerwała.

- Ian nie zastąpi sam trzech brakujących pracowników - powiedziała i po tym, jak weszła do mojego pokoju, tak po prostu zaczęła się pakować. A ja desperacko poszukiwałem jakiegoś argumentu. Powodu, by ją zatrzymać. Nie mogła przecież wyjechać teraz, kiedy wszystko między nami jest jednym wielkim rozpierdolem! To nie tak miało wyglądać, do cholery!

W końcu tylko jeden pomysł wpadł mi do głowy. Wyciągnąłem swoją walizę i zacząłem się pakować.

- Co ty robisz? - zapytała z przerażeniem.

- Pakuję się - oznajmiłem obojętnie, chociaż wewnątrz buzowałem od nadmiaru emocji. Rozegraj to spokojnie. - Skoro ty wracasz, to ja też.

- Nie! - powiedziała gwałtownie, z paniką. - Miałeś zostać tu do wtorku, więc zostań.

Pokręciłem głową, nie biorąc takiej opcji pod uwagę.

- Mieliśmy zostać - zauważyłem, wrzucając kilka koszulek do torby.

- Harry, chodź, pomożesz mi wydrukować bilet dla Sue - odezwała się Gemma, zeskakując z blatu mojego biurka, na którym do tej pory w ciszy siedziała i klikała coś w telefonie. Mogłem tylko się domyślić, że robiła Sue za koło bezpieczeństwa. Za jakiś głupi bufor między nami. Myślałem, że jej lojalność leży po mojej stronie. Poza tym, do cholery, właśnie powiedziałem, że wracamy razem, więc żaden bilet nie jest potrzebny!

- A sama nie mo...

- Chodź! - warknęła i siłą mnie stamtąd wyciągnęła, zaciągając do swojego pokoju.

- O co ci chodzi?! Próbuję...

- To nie próbuj! - przerwała mi, siadając przed komputerem. - Słuchaj, nie wiem, o co wam poszło, ale widzę, że Sue jest zraniona, więc podejrzewam, że odwaliłeś coś kompletnie idiotycznego...

- Wcale nie! - oburzyłem się. Chociaż właściwie, to miała rację. Ta cała szopka z naszym udawaniem pary wydawała mi się teraz kompletnym idiotyzmem. Gemma przez dłuższą chwilę milczała, robiąc coś w laptopie, a kiedy drukarka zaczęła wydawać z siebie hałasy, zwróciła się do mnie.

Święta drugiej szansy || h.s. [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz