Wtorek, 24.11.2015
Obudziłam się z nadzieją, że to co stało się parę godzin temu, to tak naprawdę był zwykły sen. Niestety mój rozum upierał się, że to prawda, a świadomość go popierała. Nawet brak kota obok mnie o tym świadczył. Spała u niego, to było oczywiste.
Zerwałam się z łóżka, kiedy dzwonek do drzwi rozległ się w całym mieszkaniu. Pobiegłam, by je otworzyć, a jak już to zrobiłam, moim oczom ukazała się Carrie.
- I co, i co, icoicoico?! - Napadła na mnie od samego progu. Prawdopodobnie była to jej reakcja na mojego smsa "On tu jest" wysłanego po trzeciej.
- Csiiii! - syknęłam, uderzając ją w ramię. Wciągnęłam ją do mieszkania, zamykając za nią drzwi. Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco. - Obudzisz...
- On tu jest nadal?! - krzyknęła, nic nie robiąc sobie z mojego wcześniejszego upomnienia. - Myślałam, że go nienawidzisz! Miałaś tylko dowiedzieć się, czemu wymyślił tę farsę, a nie wskakiwać z nim do łóżka! - wyrzuciła z pretensją. - O mój Boże! - sapnęła zszokowana, zakrywając usta dłonią, nie dając mi dojść do głosu. - To był twój plan od początku?! Kazałaś mu tu przyjechać, żeby się z nim bzyknąć?!
- Boże... Jaka ty jesteś nienormalna - westchnęłam, opierając czoło na dłoni. Ten dzień ledwie się zaczął, a już mnie zmęczył. - Przylazł tu po trzeciej nad ranem. Jedyne, o czym marzę o tej porze, jest sen. Wepchał mi się idiota do domu, to rzuciłam mu poduszkę i koc. Odsypia teraz w salonie, więc się tak nie drzyj, proszę. - Wyjaśniłam jej wszystko. Dziewczyna uśmiechnęła się dziwnie.
- Obchodzi cię to? - Zapytała podejrzliwie.
- Nie. Ale znam ból jetlagu...
- Gdybyś naprawdę go nienawidziła, miałabyś to głęboko w poważaniu - wytknęła, na co ja wywróciłam oczami.
- Przyszłaś tu kwestionować moje uczucia względem niego, czy...
- Nie, to robię przy okazji. - Wzruszyła ramionami z niewinnym uśmiechem. - Chciałam dowiedzieć się o czym gadaliście, ale skoro nie gadaliście, to się zawijam. - Cmoknęła mnie w policzek i chwyciła za klamkę. - Odezwij się jak będzie po. A jeśli wyskoczy wam jakiś numerek, nie będę cię oceniać. - Mrugnęła, uśmiechając się sugestywnie i opuściła moje mieszkanie. Odetchnęłam z ulgą i zamknęłam za nią drzwi, zasuwając je na zamek. Przeczesując dłońmi włosy ruszyłam do kuchni, by zaparzyć sobie kawę i zrobić jakiegoś tosta na śniadanie. O ile w ogóle coś przełknę, zestresowana nadchodzącą rozmową z Harrym.
Czekając, aż kawa się zrobi, usłyszałam dochodzące z salonu szuranie stóp po panelach, potem głośnie ziewnięcie, pociągnięcie nosem i w końcu ochrypły głos.
- Dzień dobry - mruknął niewyraźnie. - Mogę liczyć na kawę?
- Umiesz obsługiwać ekspres - odpowiedziałam, biorąc do ręki gotową kawę. Odwróciłam się do niego i zaraz potem jęknęłam ostentacyjnie. - Ubrałbyś się chociaż.
Stał przy blacie w samych bokserkach. Z zaspanymi oczami i rozwichrzonymi włosami.
- A co, boisz się, że wyskoczy nam jakiś numerek? - Uśmiechnął się znacząco.
- Podsłuchiwałeś?! - zapytałam z wyrzutem.
- Krzyczała na całe mieszkanie, trudno było nie usłyszeć. - Wzruszył ramionami i podszedł bliżej, stając tuż przede mną. - Mogę sobie zrobić kawę?
Od razu odsunęłam się od ekspresu i od chłopaka. Stanęłam przy parapecie, spoglądając w dół, na ulice Londynu. Nie było tam nic ciekawego, nic nadzwyczajnego. Po prostu nie chciałam patrzeć na niego. Na jego niemalże idealny profil, na jego silne ramiona, na szerokie, umięśnione plecy... Zresztą, nie musiałam nawet na niego patrzeć. Doskonale miałam ten obraz wyryty w pamięci. Obraz jego, stojącego w mojej kuchni w samych bokserkach, przygotowującego nam kawę i śniadanie. Coś nieprzyjemnie zakuło w klatce piersiowej na to wspomnienie.
CZYTASZ
Święta drugiej szansy || h.s. [zakończone]
FanfictionSue i Harry kiedyś się spotykali. Sue i Harry się rozstali. Sue i Harry znowu będą się spotykać. Na niby. || 05.12.2015 - 16.02.2016