Sobota, 21.11.2015
Sobotni poranek nadszedł zdecydowanie zbyt wcześnie, niżbym chciała. Po wczorajszej imprezie w klubie wróciłam do domu naprawdę późno. Chodź w zasadzie, to wcześnie rano dzisiejszego dnia. Miałam za sobą ledwie pięć godzin snu i już musiałam wstać, by za dwie godziny ponownie stawić się w klubie. W moim klubie. Z którego byłam tak cholernie dumna. I mam nadzieję, że ojciec patrząc na mnie z góry również był. Chociaż ten jeden, jedyny raz. Bo w końcu nie doprowadziłam jego najlepszego dziecka do bankructwa, a nawet wręcz przeciwnie - pomogłam mu się jeszcze bardziej rozwinąć. Podniosłam jego rangę. Teraz HIVE był jednym z najlepszych klubów w Londynie, w którym uwielbiały bawić się największe gwiazdy światowej sławy.
Wciąż leżąc w łóżku wzięłam do ręki telefon, by uruchomić muzykę, która już chwilę później popłynęła z wbudowanych w całym domu głośników.
Otaczałam się luksusem i nie ukrywałam tego. Lubiłam to. Chociaż wychowywałam się dużo skromniej, niż teraz żyłam, to łatwo przybyłam do tego dobrobytu. Lubiłam jednak myśleć, że potrafiłabym znowu mieszkać w zwykłym, o wiele mniejszym mieszkaniu niż to, które miałam. Ale po co? Być może rekompensowałam sobie tym brak rodziców, którzy zginęli dwa lata temu w wypadku. Odszkodowanie z niego pozwoliło mi w dużej części sfinansować kompletną odnowę klubu. A klub pozwolił mi mocno podnieść standard mojego życia. Może pieniędzmi i luksusem rekompensowałam sobie właśnie samotność.
Potrząsnęłam głową, odpychając od siebie te wszystkie myśli. Po co się tym w ogóle zajmowałam? Stać mnie było na takie życie, więc tak żyłam. Kropka.
Przetoczyłam się na brzeg łóżka i spuściłam stopy na chłodne panele. Przyjemny dreszcz przeszedł po całym moim ciele. Szybko jednak odnalazłam kapcie i wsunęłam je, po czym udałam się do łazienki. Przez kolejne pół godziny krzątałam się między łazienką a kuchnią, nucąc ulubione piosenki i szykowałam się na przemian z robieniem śniadania.
Nie mogłam też zapomnieć o Eddie. Rudej kotce, którą kiedyś znalazłam przy śmietniku za klubem rok temu. Właściwie, to jedna z pracownic ją znalazła, wynosząc śmieci. Ja ją przygarnęłam i tak razem żyłyśmy, tolerując siebie nawzajem.
- Masz, rudzielcu - mruknęłam, wykładając jej karmę do miseczki. Ta miękko zeskoczyła z szafki na podłogę, jednak nie podeszła do jedzenia. Usiadłam przy wyspie na środku kuchni, gdzie wcześniej już postawiłam talerz z przygotowanym jedzeniem i zaczęłam je spożywać. Jednak kot patrzył na mnie, nadal nie podchodząc do miski.
- Jezu, Eddie! - warknęłam, zeskakując z wysokiego taboretu. Postawiłam jej miskę na wyspie i dopiero wtedy wskoczyła na mebel i zaczęła jeść. - Jesteś jeszcze bardziej dziwna niż ja - stwierdziłam, kontynuując śniadanie. Kotka spojrzała na mnie i miaukneła, jakby mi przytakiwała.
Po zjedzeniu pozmywałam i zrobiłam sobie kawę, którą sączyłam powoli, wybierając dla siebie strój na dziś. Ostatecznie stwierdziłam, że na dworze jest za chłodno na spódnicę, więc wbiłam się w rurki, zakładając do tego zwykłą bokserkę i na to jeden z ciepłych swetrów.
Wykorzystując pół godziny, które zostało mi do wyjścia usiadłam na kanapie przed telewizorem z laptopem na kolanach. Wyłączyłam muzykę z głośników i włączyłam telewizor. Akurat leciała powtórka How to Get Away With Murder więc podgłosiłam delikatnie. Sprawdziłam pocztę, a potem wykonałam kilka telefonów, upewniając się, że wszystko jest gotowe na kolejny wieczór w HIVE. A skoro zostało mi jeszcze dziesięć minut do wyjścia, postanowiłam sprawdzić informacje. Najpierw te normalne, a potem z serwisów plotkarskich. Tego drugiego szybko pożałowałam. Każdy z serwisów niemal kłuł w oczy nagłówkami z jednym i tym samym nazwiskiem.
CZYTASZ
Święta drugiej szansy || h.s. [zakończone]
FanficSue i Harry kiedyś się spotykali. Sue i Harry się rozstali. Sue i Harry znowu będą się spotykać. Na niby. || 05.12.2015 - 16.02.2016