Kiedy dotarłam do klubu, był już zapełniony. Calvin Harris, który miał gościnnie dziś u nas wystąpić, przyciągnął sporo ludzi.
- Przykro mi, Złotko. Mamy komplet. - Zatrzymał mnie ochroniarz, kiedy chciałam wejść do środka.
- Serio, Manny? - Spojrzałam na niego z ukosa, opierając dłonie na biodrach.
- No dobra. Zrobię jeden wyjątek - westchnął. - Tylko nie mów mojej szefowej!
Zaśmiałam się i klapnęłam go w ramię, wchodząc do środka.
Widok tłumu ludzi przy barze, wokół stolików i na parkiecie wywołał na mojej twarzy duży uśmiech. Byłam z siebie dumna, że udawało mi się utrzymywać klub na tak wysokim poziomie. Sprawdziłam, czy wszystko w porządku przy barze, potem przy scenie i dodatkowo dopytałam Iana, czy sprawy idą zgodnie z planem.
- Scena jest już prawie gotowa, Calvin pojawi się za godzinę. Jestem w stałym kontakcie z jego ekipą. Wszystko idzie jak należy - zameldował.
- Czasem mam wrażenie, że bez ciebie bym zginęła - westchnęłam, uśmiechając się do niego. - I czasem mam wyrzuty sumienia, że za mało ci płacę.
- Ja też. - Zaśmiał się. A potem odszedł, zawołany przez kogoś z sali. Ja udałam się do mojego biura. Rozebrałam się, zostawiając tam swoje rzeczy i sprawdziłam telefon, ale nie miałam żadnego nowego powiadomienia. Zostawiłam urządzenie na biurku i wyszłam na salę.
- Hej, szefowo! - Tony złapał mnie, kiedy lawirowałam między stolikami.
- A ty co tu robisz? - Zapytałam z wyrzutem. Powinien obsługiwać bar w VIP roomie.
- Koleś mnie po ciebie wysłał - wyjaśnił. - Zażądał natychmiastowego widzenia się z właścicielem tego przybytku - dodał, robiąc w powietrzu cudzysłów. Od razu poczułam nieprzyjemny skurcz, który towarzyszył stresowi. A on na potwierdzenie moich obaw skrzywił się.
Kurwa!
Obawiałam się, że coś poszło nie tak. A nie mogłam pozwolić sobie na żadną wtopę, jeśli chodziło o gościa specjalnego. A to musiał być ktoś ważny. Sala VIP została zamówiona już cztery miesiące temu na nazwisko, które ewidentnie było zmyślone (no bo miałam uwierzyć, że ktoś autentycznie nazywa się Ace Ventura?). Ale nie dziwiło mnie to, bo takie rzeczy zdarzały się od czasu do czasu, jeśli gwiazda chciała uniknąć wycieku informacji do mediów. Gość zapowiedział, że przyprowadzi własnych ochroniarzy, ale ekipę, która miała obsługiwać jego imprezę, wybrał samodzielnie. Wszystkie sprawy dogadywał z Ianem, któremu trzy dni wcześniej wysłał maila z listą pracowników, których chce. Jego wybór mnie nie dziwił, wybrał najlepszych. Co tylko potwierdziło moje domyślenia, że już tu bywał i zna ten klub, oraz ludzi.
Z sercem w gardle poszłam schodami na górę razem z Tonym. Chłopak pokazał ochroniarzom swoją bransoletkę, która była jego przepustką na salę. Mnie wypuścili bez żadnego słowa.
Sala VIP też była pełna. Balony z helem unosiły się pod sufitem, a te zwykłe leżały na podłodze i miejscach do siedzenia. Konfetti ścieliło się gęsto, a serpentyny zwisały z każdego możliwego miejsca.
Wyglądało to na imprezę urodzinową jakiegoś bogatego dzieciaka. A tacy byli najgorsi i najbardziej czepliwi. Wygrzebując z siebie największe pokłady cierpliwości i przyklejając na twarz uśmiech udałam się do loży, którą wskazał mi Tony.
Mój uśmiech od razu zastąpiony został całkowitym zaskoczeniem, kiedy zobaczyłam, przez kogo jest okupowana.
- Louis?!
CZYTASZ
Święta drugiej szansy || h.s. [zakończone]
FanficSue i Harry kiedyś się spotykali. Sue i Harry się rozstali. Sue i Harry znowu będą się spotykać. Na niby. || 05.12.2015 - 16.02.2016