52. Trochę ci na mnie jednak zależy.

7.1K 383 26
                                    

- Susan? Wszystko w porządku? - Harry obszedł łóżko i usiadł obok mnie. Po tym, jak nawiedziło mnie to wspomnienie, odeszłam od stołu, by nie rozpłakać się przy całej rodzinie Stylesów. Przytłoczyło mnie to wszystko. Zaręczyny Emmy przypomniały mi o planowaniu naszej wspólnej przyszłości. Do tego doszła świadomość, że rodziców już nie ma i nie będzie. Że zostałam sama. Nie wspominając już o wyrzutach sumienia z powodu oszukiwania całej rodziny Harry'ego, która tak ciepło mnie przyjęła i zawsze była dla mnie taka dobra. Tego było za wiele i nie wytrzymałam. Pękłam. - Hej... Co się dzieje, kochanie? - Położył dłoń na moim kolanie, ściskając je lekko w geście wsparcia. Wzięłam głęboki oddech, zanim się odezwałam.

- Nic. Zupełnie nic. - Ostrożnie otarłam oczy chusteczką, aby przypadkiem nie rozmazać makijażu.

- Rozumiem. Więc uciekłaś z dołu tak po prostu. I płaczesz sobie tylko dla rozrywki, co? - zironizował. Nie odpowiedziałam nic, jedynie spuściłam głowę. - Sue, co jest nie tak? - Kucnął naprzeciw mnie, obejmując moje złączone ze sobą, ułożone na kolanach dłonie. - Nienawidzę kiedy jesteś smuta, a ja nie wiem co się dzieje i nie mogę nic z tym zrobić - powiedział, pocierając kciukami moje dłonie. - To mnie zabija i...

- I tak nie możesz nic z tym zrobić - przerwałam mu.

- Może chociaż spróbuję. - Uśmiechnął się zachęcająco, próbując przekonać mnie do zwierzeń.

- A potrafisz zwrócić mi moich rodziców? - zapytałam, podnosząc głowę, by spojrzeć mu w oczy. Pełne zawodu i rezygnacji oczy. - No właśnie, nie możesz. - Chociaż cholernie starałam się powstrzymać, to i tak z moich oczu popłynęły łzy. Harry usiadł obok mnie i przyciągnął do uścisku.

- Przepraszam, Sue - powiedział cicho, całując mnie w głowę. Przytulał mnie do siebie, dłonią pocierając po plecach. - Gdybym tylko mógł coś zrobić...

- Wiem. - Znowu mu przerwałam.

- Wymieniłbym siebie za nich, gdybym tylko mógł - wyznał, rozzłaszczając mnie tym.

- Przestań - powiedziałam ostro, odsuwając się od niego. - Nie mów tak.

- Trochę ci na mnie jednak zależy. - Uśmiechnął się, starając się rozluźnić atmosferę. Postanowiłam nie odpowiadać na to pytanie. To była najbezpieczniejsza opcja.

- Wracajmy na dół. Już długo mnie nie ma. - Wstałam i podeszłam do biurka, na którym leżała moja kosmetyczka. Szybko poprawiłam makijaż, chociaż czerwony nos zdradzał, że płakałam. - Możemy iść - zameldowałam, kiedy upewniłam się, że mogę się zaprezentować w takim stanie. Harry podszedł do mnie, obejmując moją twarz dłońmi.

- Na pewno? - zapytał. - Nikt się obrazi, jak nie będzie nas jeszcze przez kilka minut.

- Na pewno - potwierdziłam. Harry kiwnął głową i lekko musnął ustami moje czoło. Wziął mnie za rękę i wyprowadził z pokoju, a potem poprowadził do salonu. Którego wystrój odrobinę się zmienił przez ten czas, jak mnie nie było. Stół został przeniesiony pod ścianę i teraz był raczej w formie szwedzkiego stołu. Na brzegu stało jeszcze kilka pustych kieliszków oraz wino. Wszyscy zebrani byli kanapie, fotelach i dostawionych krzesłach niedaleko choinki, ponieważ teraz był czas na rozpakowanie prezentów. Chris i Jay - bliźniaki brata Anne - były głównymi wodzirejami i roznosiły wszystkim prezenty. Chyba, że akurat same chwilowo zajęte były rozrywaniem ozdobnego papieru i cieszeniem się z nowych zabawek.

- Chcesz wina? - zapytał cicho Harry, nie chcąc przerywać tej małej imprezy przy choince. Pokiwałam głową, więc chłopak podszedł do stołu, by bo chwili wrócić do mnie kieliszkiem czerwonego wina dla mnie i dla siebie. Podziękowałam mu uśmiechem i skosztowałam trunku. Był pyszny i ciężko było mi powstrzymać się przed wzięciem jakiegoś większego łyka. Harry stanął tuż za mną, obejmując mnie ramieniem w pasie.

Święta drugiej szansy || h.s. [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz