IV

749 27 0
                                    

W drzwiach stał nie kto inny jak Pan Wrona. Od razu nastawiłam się bojowo.

-Czy nawet w nocy musicie mnie nachodzić?-pytam z grymasem na twarzy

-Przepraszam.-spuszcza głowę w dół-Przyszedłem przeprosić za zachowani Kłosa w sklepie i na klatce.

Pffe on sam powinien przyjść a ni wysługiwać się kolegą.

-A co książę nie mógł ruszyć sam swoich szanownych czterech liter?

-On nie wie, że tu jestem. Mogę wejść?

Przesunęłam się w progu, tak aby mógł wejść. Zamknęłam drzwi wejściowe. Pokazałam gościowi gestem głowy żeby usiadł.
-A więc słucham?

-No tak jak mówiłem przyszedłem przeprosić. Karol ostatnimi czasy jest bardzo drażliwy. To na przeprosiny.-podał mi moje ulubione toffifee.

-I ja jestem tą osobą na której ma to wyładować tak?!-troszkę się uniosłam.- O nie ja na coś takiego się nie pisze! Wyjdź.

-Ania proszę cię nie krzycz. Ogarnę go, te jego akcje się więcej nie powtórzą obiecuje.

-Mhm jak zawsze jestem kozłem ofiarnym. Nie dzięki nie tym razem.-wstałam- Tam są drzwi.

Środkowy grzecznie wstał, zostawiając pudełeczko z czekoladkami.
-Przepraszam jeszcze raz.

Wyszedł z mojego mieszkania. Zamknęłam je i ruszyłam spać



*******

Kolejnego dnia wstałam koło 7:30 do pracy miałam na 9. Poszłam do mojej przestronnej kuchni. Zaparzyłam sobie kawę bez której nie wyobrażam sobie dnia. Zrobiłam kolorowe kanapeczki. Spożyłam "pełnowartościowe" śniadanko. W pokoju na łóżku miałam już naszykowane ubrania. Pomyślałam, że nie podpadłam im do gustu przez mój wczorajszy ubiór. Dziś postanowiłam na czarne rurki, biały top, bluzę z klubowym logo i białe forcy. Po porannym rytuale w łazience, byłam gotowa do pracy. Spojrzałam na mój zegarek była 8:40.

-Dobry czas Ania!-sama sobie pogratulowałam.

Wyszłam z mieszkania, swoje kroki skierowałam do mojego ukochanego autka.
Po 15 minutach jazdy byłam pod hala. Zaparkowałam Ferdka na parkingu, a sama udałam się do środka.

Około 14 prezes przyniósł mi papiery które musiałam uporządkować. Musiałam zabukować dla drużyny pokoje w Rzeszowie na najbliższy mecz. Miałam ochotę zemścić się na tej okropnej dwójce i załatwić im pokój małżeński, ale stwierdziłam że może na tym ucierpieć moja praca. Po 16 miałam wszystko zrobione, papiery uporządkowane, całą jutrzejsza podróż do Rzeszowa zaplanowana. Wzięłam biała teczkę z planem podróży i zaniosłam ją do prezesa. Pan Konrad zaakceptował ja. Spakowałam teczkę do torebki i wyszłam z tego piekielnego miejsca, nie wpadając na żadnego zawodnika. Byłam trochę załamana a trochę wściekła. Czemu? Będą u prezesa dowiedziałam się, że muszę jechać z nimi. Normalnie super 6 godzin jazdy z tą ekipą. A co w tym jest najgorsze? Zamówione są same pokoje dwuosobowe. Czeka mnie istna śmierć...

Mieszanka Wybuchowa [Zakonczone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz