JEDEN

2.6K 120 8
                                    

- Barcelona! Barcelona! Barcelona! - krzyczałam skacząc z nogi na nogę po całej długości płyty lotniska. Pasażerowie wychodzący z samolotu patrzyli na mnie jak na chorą psychicznie, ale nie za bardzo się tym przejmowałam. Kiedy w końcu się uspokoiłam ruszyłam w strone terminala po odbiór mojej walizki. Kiedy odebrałam bagaż usiadłam na krzesełku, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer kierowcy taty. Po kwadransie podjechała po mnie czarny Mercedes. Wrzuciłam wszytko co miałam do bagażnika, a sama władowałam się na przednie siedzenie.
- Mój ulubiony ochroniarz! - pisnęłam przytulając mężczyznę siedzącego za kółkiem.
- W końcu przyjechałaś Adri. - uśmiechnął się odpalając auto.
- Zawieziesz mnie na Camp Nou? - zapytałam zsuwając okulary przeciwsłoneczne na nos.
- Chcesz zrobić niespodziankę Lucho? - zapytała odrywając wzrok od jezdni. Pokiwałam twierdząco głową. Przez dalszą część drogi rozmawialiśmy o wszytskim, łącznie ze związkiem z Benzemą. Och! Ten nieszczęsny Francuz! Kiedy zajechaliśmy pod "sanktuarium Blaugrany" podziękowałam za podwózkę i szybkim krokiem ruszyłam do środka.
Przed wejściem zamieniłam parę słów z kadrą, lekarzami i ochroną. Stęskniłam się za tym ludźmi. Byłam w lekkim szoku, że mnie poznali. Ostani raz w Hiszpanii byłam dobre półtora roku temu. Wyglądałam wtedy zupełnie inaczej. Nie bylam wtedy atrakcyjną modelką, ale od tego czasu wiele się zmieniło. Ja się zmieniłam. Zmierzając w stronę boiska slyszalm krzyk taty. Zaśmiałam się pod nosem przypominając siebie wakacje u taty, kiedy zabierał mnie jako piłkarz na treningi, a później już jako trener. Rodzice rozwiedli się dawno temu, dlatego tylko w dni wolne od szkoły mogłam widywać się z ukochanym tatą. Przekroczyłam próg korytarza, a słońce niemiłosiernie zaatakowało moje oczy.
- Ej, Lucho! - krzyknęłam zawracając na siebie uwagę piłkarzy, którzy atakowali bramkę.
- Co?! - wydarł się nawet na mnie nie spoglądając. Przekręciłam teatralnie oczyma zsuwając okulary z nosa. Zauważyłam piłkę, która leżała obok lini bocznej. Wzięłam ją w ręce i rzuciłam w ojca, który wreszcie raczył się odwrocić.
- Nie wierze! - ryknął zrywając się w moją stronę. Zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku prawie mnie przy tym dusząc.
- Też się cieszę, że Cię widzę tato. Dzisiaj mecz z Realem, a ty męczysz biednych chłopców. - powiedziałam kiedy poczułam ziemie pod nogami. Rzuciłam kątem oka na piłkarzy, którzy byli zdezorientowani zaistniałą sytuacją.
- Nie poznali Cię - tata zaśmiał się pod nosem ciągnąc mnie przez pół murawy.
- Neymar jestem! - nagle przy moim boku pojawił się Brazylijski napastnik. Spojrzałam na jego rękę i prychnęłam głośno pod nosem.
- Naprawdę mnie nie poznajecie oszołomy? - warknęłam podirytowana.
- Oszołomy? Stop! Tak na nas mówiła tylko Adriana- wtrącił inteligentnie Pique. Czułam na sobie wzrok Leo, którego traktowałam jak starszego barat.
- Bo to Adri idioto! - krzyknął podnosząc mnie do góry.
***
Po treningu poszłam z chłopakami do szatni. Na jednej z szafek było nazwisko Ter Stegen. Czyli jednak Barcy udało się go ściągnąć! Usiadłam na miejscu Luisa zwalając z tamtąd wszystkie jego rzeczy.
- Liczę do trzech i to ma być poskładane! - warknął Suarez. Zrobiłam pare kroków w tył. Niestety napotkałam na drodze przeszkodę przez którą wywinęłam orła w tył. Byłam gotowa na zetknięcie z twardymi kafelkami, ale o dziwo nie wylądowałam na ziemi tak jak przypuszczałam.

One Smile || Marc-André ter Stegen Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz