SZEŚĆ

2K 100 4
                                    

Kac, kac i jeszcze raz kac. Poranek po klubowej imprezie był wyjątkowo trudny. Nie pamiętałam nawet jakim cudem znalazłam się w domu. Po prysznicu, który w miarę postawił mnie na nogi naciągnęłam na siebie koszulkę i zeszłam na dół.
- Adri, siadaj do stołu - tak jak nakazała pani domu tak też zrobiłam. Po chwili w kuchni pojawił się tata. Usiedliśmy w trójkę do wspólnego śniadania.
- Jakie plany? - zapytała Elena nakładając tacie sałatkę na ciemny, duży talerz.
- Porywam Cię na kolacje - widziałam jak na twarzy ukochanej Hiszpanki zagościł uśmiech. Tata to cały świat Eleny.
- Masz anioła, a nie kobietę - poklepałam ojca po plecach wychodząc z kuchni. Wzięłam prysznic, ubrałam strój kąpielowy, a na to szorty. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Neymara z którym miałam spotkać się na plaży. Po kwadransie drogi byłam na miejscu. Szybko znalazłam mojego przyjaciela z którym rozłożyliśmy ręczniki w mniej zaludnionej części plaży.
- Chłopaki zaraz przyjadą - mruknął Brazylijczyk ściągając z głowy czapkę z daszkiem.
- Tylko mają się zachowywać - ostrzegłam Neymara, na co ten się zaśmiał pokazując rządek białych ząbków. Prawdę mówiąc nie miałam ochoty na spotkanie z zawodnikami Blaugrany. Dobra, dobra.. Nie miałam ochoty na spotkanie z jednym zawodnikiem Blaugrany. Wstałam z ręcznika rozprostować kości. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i poszłam do wody. Po przepłynięciu paru długości położyłam się na krystalicznie czystej tafli żeby trochę odpocząć. W pewnym momencie poczułam jak ktoś ciągnie mnie za biodra w dół. Wynurzając się z wody wzięłam głęboki oddech. W środku aż się gotowałam. Odnosiłam wrażenie, że woda w okół mnie zacznie zaraz wrzeć.
- Słabo pływasz gwiazdeczko - powiedział Marc ter Stegen z tym swoim głupkowatym uśmieszkiem, który miałam mu ochotę wydrapać pazurami. Położyłam mu ręce na barkach piorunujące go wzrokiem.
- Nie lubię Cię blondasie - fuknęłam. Bramkarz za bardzo się nie przejął tym co powiedziałam. Byłam na tyle blisko, że mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Idealnie przystrzyżone blond włosy, niebieskie tęczówki, cudowne rysy twarzy i ten uśmiech, który mógłby leczyć raka i wygrywać wojny.
- Nie kłam - mruknął kładąc rękę na moich plecach. Przez całe moje ciało przeszedł dziwny dreszcz. Nigdy nie czułam niczego takiego.
- Bierz tą rękę, bo zrobię Ci krzywdę - warknęłam. Tak naprawdę nie byłam w stanie się ruszyć, a co dopiero go bić.
- Wczoraj też byłaś taka bojowa. - zaśmiał się ukazując w ten sposób dwa urocze dołeczki w polikach.
- Um.. Czyli ty wczoraj dostarczyłeś mnie do domu? - zapytałam niepewnie.
- Tak, ja. - wypiął dumnie pierś. - W zamian za eskortę wieczorem idziemy na kawę. - wyszczerzył się, a zanim zdążyłam zaprotestować dodał: - Odmowy nie przyjmuje. - i odpłynął. Kiedy zniknął z  widoku uśmiechnęłam się pod nosem kręcąc głową na boki. Wyszłam z wody, pożegnałam się z Dumą Katalonii i wróciłam do domu przygotować się na wyjście z 22-letnim bramkarzem Fc Barcelony.
***
Jestem strasznie niezadowolona z tego rozdziału.. Istne dno! Wybaczcie! Mimo wszystko proszę o komentarz i gwiazdkę. Do następnego :)

One Smile || Marc-André ter Stegen Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz