Kiedy obudziłam się następnego dnia ter Stegena nie było już obok. Miałam nadzieje, że bramkarz nie zezłościł się na mnie z powodu nocy spędzonej w jednym łożku. Wygrzebałam się spod ciepłej kołdry i podreptałam pod prysznic. Przebrałam się w świeże ciuchy, zrobiłam makijaż. Wróciłam do pokoju, który aż błagał o ogarnięcie. Kiedy sypialnia jakoś wyglądała chwyciłam telefon i zbiegłam schodami na dół.
- Cześć - rzuciłam w kierunku domowników zabierając z talerza taty tosta.
- Cześć mała - narzeczona ojca poczochrała mnie po włosach.
- Możesz mi powiedzieć co tu wczoraj robił niejaki Marc-Andre ter Stegen? - tata wychylił nos zza prasy, która huczała o meczu z Malagą. Nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo zrobiło mi się głupio!
- Huh, źle się poczuł - wypaliłam bez zastanowienia. Elena zachichotała pod nosem kręcą głową na boki. Po całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi, a po chwili w kuchni pojawił się Iniesta w towarzystwie Carlesa. Gdyby nie wizyta piłkarzy zapewne zostałabym zasypana masą pytań. Zjadłam śniadanie przysłuchując się rozmowie na temat taktyki na najbliższe spotkanie.
- Na trening! - ryknął długowłosy zrywając się z krzesła.
- Miłego - mruknęłam nieodrywając wzroku od telefonu.
- Jedziesz z nami - Andres objął mnie ramieniem prowadząc do samochodu.
Po kwadransie dojechaliśmy na Ciutat Esportiva. Niechętnie wyszłam z samochodu kierując się w stronę jednego z boisk.
- Adriana! - usłyszałam głos Claudio dobiegający z murawy na której ćwiczą bramkarze. Spojrzałam w kierunku szatyna, który przywołał mnie gestem ręki do siebie.
- Co jest? - zapytałam przytulając się na powitanie ze starszym od siebie mężczyzną.
- Wiesz może co z ter Stegenem? - posłała mi przeszywające spojrzenie. Już miałam wymyślać historyjkę kiedy na boisku pojawił się wyżej wymieniony piłkarz. Jego przyjście zakończyło temat, a ja mogłam iść obejrzeć poczynania reszty. Po treningu skierowałam się na parking. Oparłam się o maskę samochodu; przymknęłam powieki delektując się cudownym, Katalońskim słońcem. Poczułam jak auto lekko osiada w dół pod dodatkowym ciężarem.
- Pojedziesz ze mną pograć w kosza? - słysząc to spojrzałam na blondyna, który nerwowo podrapał się po karku.
- Nie masz ze mną szans - wymierzyłam mu kuksańca w żebra. Młody bramkarz zaśmiał się pokazując rządek białych zębów.
- Jednak się dogadaliście misiaczki - nagle przy samochodzie pojawił się Ivan, który szczerzył się do granic możliwości.
- Nie prawda! - fuknęliśmy rownocześnie w kierunku Chorwata. Na całe szczęście tata postanowił zaszczycić nas swoją obecnością. Pożegnałam się z przyjaciółmi i w jego towarzystwie wróciłam do domu. Stop! Czy ja właśnie nazwałam blondasa swoim przyjacielem?!
*
Kiedy tylko wróciliśmy do domu wzięłam szybki prysznic. Wilgotne włosy związałam w wysokiego kitka. Twarzy przypruszyłam pudrem i na tym skończył się mój makijaż. Ubrałam jeansowe szorty podwyższane w talii, luźną koszulkę. Na stopy wysunęłam nike za kostkę. Popryskałam się ulubionym perfumem i zbiegłam na dół.
- Do wieczora! -krzyknęłam i już miałam wychodzić kiedy zostałam zatrzymana przez Daniego, który wpadł na kolacje.
- Adri, gdzie lecisz? - zapytał podejrzliwie.
- Pograć w kosza - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Przecież ty nie lubisz grać w koszykówkę - rzucił rozbawiony. Przekręciłam teatralnie oczami, pokiwałam Alvesowi i ruszyłam do auta 22-letniego bramkarza.
***
Przeczytałaś? Proszę zostaw gwiazdkę i komentarz :)
CZYTASZ
One Smile || Marc-André ter Stegen
Fanfiction"Jeden uśmiech może zacząć przyjaźń. Jedna osoba może zmienić całe Twoje życie." *** Ona: Do rodzinnego domu po roku ciągłych podróży wraca światowej klasy modelka. Córka trenera Fc Barcelony- Adriana Enrique. N...