PROLOG

13.6K 704 31
                                    


Kałuża powiększała się w zaskakująco szybkim tempie, wsiąkając w brudną, ciemnoszarą wykładzinę. Wiedziałam, że krwi będzie dużo, przecież przecięłam tętnicę szyjną, ale na Boga i tak byłam zaskoczona. Nie. Byłam w totalnym szoku. W uszach mi dzwoniło tak głośno, że nie słyszałam nic innego. Krew trysnęła mi prosto w twarz. Czułam ją w ustach i na wpółprzymkniętych powiekach. Żółć podeszła mi do gardła, ale wiedziałam, że nie mogłam dodatkowo zwymiotować. Nie teraz.

Krew skapywała mi po łokciu, kiedy zrzuciłam z siebie ciało mężczyzny i odpełzłam na łokciach i piętach. Ciało upadło z głuchym łoskotem na wykładzinę.

To nie działo się naprawdę. Nie mogło się dziać naprawdę. Przecież, do kurwy nędzy, byłam normalna. Byłam studentką drugiego roku medycyny, byłam przykładnym obywatelem. Przez ostatnie cztery lata byłam panną idealną, jak więc niby znalazłam się w tej chorej sytuacji?

Zaczęłam się cofać na czworakach, aż natrafiłam na ścianę za plecami. Zdusiłam w sobie okrzyk, a żołądek zatrząsnął się od wstrzymywanych torsji. W ręce nadal zaciskałam krótki nóź myśliwski. Muela, głownia o profilu bowie. Grubość 4,4 mm. Wytworzona ze stali nierdzewnej. Półmat. Ostrze gładkie typu Plain. Szlif wklęsły. Ojciec miał identyczny. Kiedyś rzucałam nim w drzewa pod nadzorem JJ'a. Nagle wydawało mi się, że było to miliard lat temu. W jakimś innym życiu. Powtarzałam w myślach wszystkie informacje, jak jakąś mantrę, byle tylko nie myśleć o tym, że ostrze było tak samo zakrwawione, jak ja.

Nie spodziewałam się, że to będzie takie łatwe. Takie szybkie. Zupełnie nie pomyślałam. Wszystko działo się cholernie szybko. Akcja reakcja. To nie powinno być tak łatwe. Boże, nie powinno być tak łatwo.

Żołądek znowu mi się skurczył, powodując, że omal nie zgięłam się w pół. Zasłoniłam usta dłonią. Była cała czerwona. Czułam, że krew splątała moje jasne włosy w strąki. Oddychałam szybko, jakbym przebiegła kilka mil i mimo, że bardzo chciałam, nie potrafiłam zmusić mojego rozszalałego serca, do zwolnienia. Adrenalina nadal buzowała w moich żyłach, kiedy drżącymi dłońmi podniosłam z podłogi moje czarne majtki i wciągnęłam je na tyłek. Koszulkę miałam rozerwaną, więc moja lewa pierś była w pełni widoczna. Dreszcz przebiegł mi po plecach, a jakaś racjonalna część mojego umysłu podpowiedziała mi, że muszę coś robić. Zadzwonić po kogoś, żeby mi pomógł. Po ojca?

Zamiast tego gapiłam się na mężczyznę, leżącego na środku motelowego pokoju. Kałuża była naprawdę duża, a jego oczy wpatrywały się niewidzącym wzrokiem w popękany, niegdyś biały sufit. Nie musiałam nawet sprawdzać czy na pewno nie żył. Wiedziałam, że już po nim, kiedy tylko jasnoczerwona krew trysnęła z jego tętnicy. Teraz zmieniła kolor na ciemniejszy, wypływając coraz wolniej i wolniej. To zadziwiające jak dużo krwi mieściło się w człowieku. Te statystyczne pięć litrów nagle wydawało się cholernym Morzem Czerwonym.

Osunęłam się po ścianie, zastanawiając się jakim cudem to było teraz moje życie. Objęłam nagie kolana zakrwawionymi rękami i nie mogłam się ruszyć. Mój oddech powoli się wyrównywał, a oczy przyzwyczajały do makabrycznego widoku przede mną. Wiedziałam, że szok i odrętwienie wcześniej czy później opuszczą moje ciało, a wtedy będę musiała zmierzyć się z rzeczywistością.

I właśnie wtedy usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Drzwi otworzyły się, wpuszczając do pokoju ostre światło słoneczne.

Wysoka postać stanęła w progu, rzucając posępny cień na martwego mężczyznę, a ja jęknęłam głośno z nieskrywanej ulgi. 

JEGO UCIECZKA (Hellhounds MC, #1) 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz