•Rozdział 6•

304 57 19
                                    

W załączniku zdjęcie Grace (jak ja ją sobie wyobrażam)

Pani James postawiła na stole przede mną porcelanowy talerzyk z ciastkami i szarlotką. Wrzuciłem kostkę cukru do mojej herbaty i zamieszałem srebrną łyżeczką.
-Częstuj się Robercie.
-Luke- poprawiłem
-Ależ ja o tym wiem, Lucas'ie.- kobieta serdecznie się uśmiechnęła- pamiętam jak poprawiałeś mnie za każdym razem gdy mówiłam do ciebie Robercie. Później zawsze się obrażałeś. Wystarczyło ci dać te czekoladowe ciastka. Oh cudowne były z was dzieci.
- Pani się dziwi, że jedliśmy te ciastka?! One są przepyszne!- Na podtwierdzenie tych słów wziąłem jedno i ugryzłem kawałek. Pijąc herbatę wystraszyłem się kota, który wskoczył na moje kolana na skutek czego zawartość mojego kubka wylała się na stół.
- Baltazar! Coś ty zrobił?!- kobieta przegoniła kota,który rozłożył się na moich kolanach- Przepraszam cie najmocniej Lucas'ie. Ten kot to szatan wcielony.
-Oh nic mi nie jest. Ucierpiał tylko pani stół.- No i Baltazar - pomyślałem. Kobieta zaczęła scierać herbatę z małego stołu.
-Ja to zmyję proszę Pani- wziąłem żółtą sciereczkę od kobiety a ta wzięła się za przygotowywanie nowej herbaty dla mnie.
-Państwo Clark wyjechali dzisiaj w południe.  Dom wystawili na sprzedaż a psa oddali komuś z miasta.- Pani Barbarra w skupieniu wpatrywała się w okno- Wiesz, mniej więcej tydzień temu słyszałam jak kłócił się z żoną i córką pod domem. Rozmawiali o jakimś.. KODEKSIE. Szczerze powiedziawszy nie wiem o co tak na prawdę chodziło ale mała Grace nie zgodziła się z ojcem. Mówił też coś o papierach, które trzymał w biurku, których Grace miała nie czytać. Jak on to powiedział..hm.. "Nie możesz grać, to niebezpieczne bo właśnie przegrywasz wszystko". Pan Clark przez ostatni tydzień chodził jakiś nerwowy i zestresowany.-kobieta postawiła kubek z herbatą przede mną- mała Grace tak się wystraszyła, że podobno popełniła samobójstwo ale ja w to nie wierzę. To rozsądna dziewczyna.
- Jak to samobójstwo? Pani Clark zadzwoniła do mnie i powiedziała,  że Grace miała wypadek samochodowy. Byłem dzisiaj na pogrzebie, tyle że w trumnie nie było Grace a jej rodzice wyszli w połowie dlatego przyszedłem i chciałem to z nimi wyjaśnić.
- To przebiegła rodzina chłopcze. Ojciec miał długi i podobno kiedyś należał do mafii. Matka była poukładana jako jedyna a no i Grace- ona była świetnym dzieckiem. Kiedyś jej matka przybiegła do mnie z płaczem. Jej mąż ją uderzył bo przeczytała jego papiery. Była na prawdę roztrzęsiona a później jak gdyby nigdy nic zachowywali się normalnie. To było bardzo dziwne.
- Dziwne, Pan Clark był zawsze poukładany i dobry-zauważyłem.
-Mnie też to dziwiło.
Dopiłem swoją herbatę i zjadłem kawałek szarlotki. Pani James była tak bardzo miła, że nawet spakowała mi trochę ciasta i tych swoich przepysznych ciastek.
- Smacznego, podziel się z kolegami.- Ubrałem swoją bluzę i poszedłem w stronę drzwi wyjściowych.
-Bardzo dziękuję Pani za słodkości  i informacje.
- Wpadaj kiedy chcesz.- Ggdy otwierałem drzwi kobieta zatrzymała mnie w półkroku i włożyła pęk kluczy w moją dużą dłoń- Pani Clark zostawiła te klucze dla nowych właścicieli ale nie zanosi się na to aby w najbliższym czasie ktoś się tu wprowadził. Użyj ich jeżeli będzie taka potrzeba, może coś zostawili. Luke musisz znaleźć Grace.
- Dziękuję Pani James jeszcze raz, znajdę ją, musze.- pożegnałem się z kobietą i ruszyłem w stronę domu mojej przyjaciółki. Otworzyłem drzwi i wszedłem do pustego domu.  Czas odkryć pańską tajemnicę Panie Clark.

×××××
Czytasz=komentujesz, gwiazdkujesz

✏Outer Space || Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz