W załączniku zdjęcie Grace (jak ja ją sobie wyobrażam)
Pani James postawiła na stole przede mną porcelanowy talerzyk z ciastkami i szarlotką. Wrzuciłem kostkę cukru do mojej herbaty i zamieszałem srebrną łyżeczką.
-Częstuj się Robercie.
-Luke- poprawiłem
-Ależ ja o tym wiem, Lucas'ie.- kobieta serdecznie się uśmiechnęła- pamiętam jak poprawiałeś mnie za każdym razem gdy mówiłam do ciebie Robercie. Później zawsze się obrażałeś. Wystarczyło ci dać te czekoladowe ciastka. Oh cudowne były z was dzieci.
- Pani się dziwi, że jedliśmy te ciastka?! One są przepyszne!- Na podtwierdzenie tych słów wziąłem jedno i ugryzłem kawałek. Pijąc herbatę wystraszyłem się kota, który wskoczył na moje kolana na skutek czego zawartość mojego kubka wylała się na stół.
- Baltazar! Coś ty zrobił?!- kobieta przegoniła kota,który rozłożył się na moich kolanach- Przepraszam cie najmocniej Lucas'ie. Ten kot to szatan wcielony.
-Oh nic mi nie jest. Ucierpiał tylko pani stół.- No i Baltazar - pomyślałem. Kobieta zaczęła scierać herbatę z małego stołu.
-Ja to zmyję proszę Pani- wziąłem żółtą sciereczkę od kobiety a ta wzięła się za przygotowywanie nowej herbaty dla mnie.
-Państwo Clark wyjechali dzisiaj w południe. Dom wystawili na sprzedaż a psa oddali komuś z miasta.- Pani Barbarra w skupieniu wpatrywała się w okno- Wiesz, mniej więcej tydzień temu słyszałam jak kłócił się z żoną i córką pod domem. Rozmawiali o jakimś.. KODEKSIE. Szczerze powiedziawszy nie wiem o co tak na prawdę chodziło ale mała Grace nie zgodziła się z ojcem. Mówił też coś o papierach, które trzymał w biurku, których Grace miała nie czytać. Jak on to powiedział..hm.. "Nie możesz grać, to niebezpieczne bo właśnie przegrywasz wszystko". Pan Clark przez ostatni tydzień chodził jakiś nerwowy i zestresowany.-kobieta postawiła kubek z herbatą przede mną- mała Grace tak się wystraszyła, że podobno popełniła samobójstwo ale ja w to nie wierzę. To rozsądna dziewczyna.
- Jak to samobójstwo? Pani Clark zadzwoniła do mnie i powiedziała, że Grace miała wypadek samochodowy. Byłem dzisiaj na pogrzebie, tyle że w trumnie nie było Grace a jej rodzice wyszli w połowie dlatego przyszedłem i chciałem to z nimi wyjaśnić.
- To przebiegła rodzina chłopcze. Ojciec miał długi i podobno kiedyś należał do mafii. Matka była poukładana jako jedyna a no i Grace- ona była świetnym dzieckiem. Kiedyś jej matka przybiegła do mnie z płaczem. Jej mąż ją uderzył bo przeczytała jego papiery. Była na prawdę roztrzęsiona a później jak gdyby nigdy nic zachowywali się normalnie. To było bardzo dziwne.
- Dziwne, Pan Clark był zawsze poukładany i dobry-zauważyłem.
-Mnie też to dziwiło.
Dopiłem swoją herbatę i zjadłem kawałek szarlotki. Pani James była tak bardzo miła, że nawet spakowała mi trochę ciasta i tych swoich przepysznych ciastek.
- Smacznego, podziel się z kolegami.- Ubrałem swoją bluzę i poszedłem w stronę drzwi wyjściowych.
-Bardzo dziękuję Pani za słodkości i informacje.
- Wpadaj kiedy chcesz.- Ggdy otwierałem drzwi kobieta zatrzymała mnie w półkroku i włożyła pęk kluczy w moją dużą dłoń- Pani Clark zostawiła te klucze dla nowych właścicieli ale nie zanosi się na to aby w najbliższym czasie ktoś się tu wprowadził. Użyj ich jeżeli będzie taka potrzeba, może coś zostawili. Luke musisz znaleźć Grace.
- Dziękuję Pani James jeszcze raz, znajdę ją, musze.- pożegnałem się z kobietą i ruszyłem w stronę domu mojej przyjaciółki. Otworzyłem drzwi i wszedłem do pustego domu. Czas odkryć pańską tajemnicę Panie Clark.×××××
Czytasz=komentujesz, gwiazdkujesz
CZYTASZ
✏Outer Space || Luke Hemmings
FanfictionLuke wyrusza na poszukiwania ukochanej przyjaciółki po najskrytszych zakamarkach świata. Gdzie tak na prawdę podziewa się dziewczyna? Czy Luke'owi uda się uratować Grace? Jaką tajemnice odkryje chłopak? "Tato to nie żadna gra!"