•Rozdział 9•

190 48 7
                                    

-Luke to nie jest najlepszy pomysł.
- A masz inny? Nie masz, więc Ash proszę Cię przymknij jadaczkę i daj mi się skupić.
-Ashton ma racje.-wtrącił się Calum- Pojedziecie tam i co? Nie wiesz gdzie oni są! Rzym jest pełen zakamarków. To zły pomysł.
- Calum nie ma już odwrotu. Chyba zapomniałeś, że od godziny stoimy na lotnisku to raz a dwa ja muszę znaleźć Sweetie.- spojrzałem na przyjaciół.
-Pasażerowie lotu 4386 do Rzymu proszeni są o wchodzenie na pokład samolotu numer 547 na pasie drugim.
- Wiecie co macie robić?-spytałem cicho. Zgodnie pokiwali głowami. Pożegnałem się z nimi i wraz z Michael'em ruszyliśmy na pokład samolotu.


-Mike obudź się!- szturchnąłem przyjaciela po raz kolejny w ramię. Przez cały lot nie zmrużyłem oka rozmyślając nad całym planem znalezienia rodziców Grace. Nic nie wskazywało na to, że mój towarzysz ma zamiar się obudzić, więc zrezygnowany położyłem sie w fotelu i zacząłem czytać dokumenty ojca Grace. Miałem nadzieję, że znajdziemy jej rodziców i co nieco wyjaśnimy. W pewnym momencie byłem tak znużony, że po prostu zasnąłem.

-I co teraz?
-

Myślę, że musimy znaleźć jakiś hotel, drogi przyjacielu.
Po zakwaterowaniu się w hotelu "Margrande"* postanowiliśmy udać się do rynku. Usiedliśmy na jakiejś ławce oboch fontanny przedstawiającej boga Jowisza.
-Okej co już wiemy?
- Jej rodzice gdzieś tu są, Grace musiała albo uciec albo wyjechać pod naciskiem rodziców,jej ojciec był mafiozą. Co jeszcze.. Hm..Mike masz notes pana Clarka?- spytałem a chłopak wyciągnął z kieszeni mały czarny notatnik i podał mi go. Otworzyłem zeszycik i zacząłem czytać:
,,84935021700467899240- skrytka w banku na nazwisko Hastings (hasło)
5736- kod pin do karty, która znajduje się w skrytce
888073- numer skrytki
24.07.2016- bilety lotnicze do Rzymu
04.08.2016- Paryż
13.08.20" i tu wszystko się kończy. Nie wiem czym jest ten ostatni ciąg cyfr,być może to kolejna data.
-Luke pod żadnym pozorem się nie obracaj.- Michael spojrzał na mnie przestraszony- ktoś nas obserwuje- dodał półszeptem.
-Chodź.- schowałem notes do kieszeni i ruszyłem w stronę targu. Trzymaliśmy się blisko siebie na wszelki wypadek. Lawirowałem pomiędzy wieloma kolorowymi straganami z żywnością i różnymi pamiątkami.
- Załóż okulary i naciągnij kaptur na głowę.- poleciłem i sam nałożyłem moje czarne Ray-Bany na nos i ubrałem kaptur mojej bordowej bluzy.- Mike, nie zatrzymuj się. Jeżeli ten ktoś na prawdę nas śledzi to będzie za nami szedł.
Wyszliśmy na pustą uliczkę i kierowaliśmy się w stronę najbliższej drogi głównej. Przechodząc obok jakiegoś zaułka zatrzymałem się a Mike stanął tuż obok. Coś mignęło mi przed oczami w zaułku.
-Co do cho..-Nie dokończyłem swojego pytania bo nagle wielka dłoń zakryła mi usta i wciągnęła mnie do ciemnej przerwy między domami.

×××××
Hotel "Margrande"*- stworzony na potrzeby ff
Czytasz=komentujesz, gwiazdkujesz

✏Outer Space || Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz