•Rozdział 12•

150 31 12
                                    

Ubrany w zwykłą białą koszulkę i moje ulubione spodnie usiadłem w skórzanym fotelu przy małym stoliku i zamówiłem kawę. Kolejny raz spojrzałem na wyświetlacz w moim telefonie i westchnąłem zrezygnowany. Żednej wiadomości od Grace. Mój zegarek wskazywał 17:40. Czyli mama mojej przyjaciółki ma jeszcze trzy minuty. Zastanawia mnie dlaczego kobieta wybrała akurat tak dziwną godzinę i tą restaurację. Od zawsze mama Grace wolała małe, przytulne restauracyjki więc zdziwiło mnie to, że chciała się spotkać w takim eleganckim i pełnym przepychu miejscu. Moje przemyślenia przerwał damski głos i sylwetka siadająca naprzeciw mnie.
-Lucas'ie przepraszam za tą szopkę ostatnio. To ze względów bezpieczeństwa.- prychnąłem na te słowa.
-Ta jasnee, bezpieczeństwa. Czyjego? Pani, pani męża czy może Grace?! Ah no tak przecież pani córka nagle wyparowała. Zapadła się pod ziemię a pani mówi o jakimś bezpieczeństwie.-Uniosłem się a kobieta popatrzyła na mnie przestraszona i zaczęła uciszać.
-Luke ciszej prosze. Nikt nie może wiedzieć, że tu jestem.
- To dlatego jest Pani ubrana jak w tych wszystkich filmach detektywistycznych. Bez urazy ale to nic nie dało. Oprócz tego, że wyróżnia się Pani w tłumie.
-Wypraszam sobie! Dlaczego tak w ogóle mówisz?-Obróciłem ekran telefonu w stronę kobiety i podniosłem na wysokość jej twarzy.
-Cóż może dlatego, że ma pani wielkie okulary przeciwsłoneczne w pomieszczeniu zamkniętym a no i ta ochydna zielona apaszka- ściągnąłem chustkę z głowy kobiety.
-Nie mam zbytnio czasu na pogaduszki z tobą Luke. Przyszłam tu żeby Ci pomóc i ostrzec.
-Ostrzec? Proszę mnie nie rozśmieszać.
-Grozi Ci niebezpieczeństwo!
-Jedyne niebezpieczeństwo jakie mi grozi to mój wściekły przyjaciel Michael, kiedy dowie się, że zjadłem ostatnie żelki, nic nowego.
-Luke oni cie szukają. Musisz uważać. To nie jest żart.
Spojrzałem na kobietę jak na moją matkę kiedy wmawia mojej babci, że nie robię nic w domu.
-Tak, tak pf. Koniec o mnie. Chcę wiedzieć co z Grace.
-Niestety nie mam pojęcia gdzie teraz jest, co się z nią dzieje. Posłuchaj mnie. Musisz ją znaleźć. Jesteście w potwornym niebezpieczeństwie rozumiesz? Mój mąż jest nieprzewidywalny. Grace zniknęła a on nie może jej znaleźć. Ma coś co on potrzebuje. Ma nadzieję, że może jednak ty to masz. Luke on Cie szuka. Nie tylko on. Proszę, znajdź moją córeczkę.
-Jak ja ją znajdę?
-Nie wiem, ty jedyny możesz jej pomóc. Musisz ją chronić Luke. Znajdź ją i ukryj. Muszę już iść.
Kobieta wstała, założyła chustkę na głowie i położyła na stoliku papierową torebkę i kopertę. Spojrzałem pytającym wzrokiem na jej zmartwioną twarz.
-Pilnuj tego jak oka w głowie. Do widzenia Luke.-Wyszła zostawiając mnie sam na sam z 'podarunkami'.
Nie chciałem sprawdzać zawartości w miejscu pełnym ludzi. Wstałem i zostawiłem odpowiednią sumę należną za moją kawę. Schowałem paczuszkę wraz z kopertą do wewnętrznej kieszeni mojej skórzanej kurtki i opuściłem lokal.

Kierowałem się w stronę hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Przechodząc obok jakiegoś przystanku autobusowego potrącił mnie jakiś facet. Nie raczył nawet przeprosić. Rzucił tylko wiązkę przekleństw skierowaną do mojej osoby podzedł i podał mi zmiętą kartkę. Rozwinąłem papier i przeczytałem drukowane pismo:
"Uciekaj"
Obróciłem się w stronę mężczyzny ale już go tam nie było. Ruszyłem dalej wyrzucając wcześniej kartkę do kosza. Usłyszałem swoje imie więc odwróciłem głowę. Zobaczyłem dwóch mężczyzn wielkich jak goryle. Jeden z nich uśmięchnął się krzywo a drugi wyciągnął zza pasa pistolet. W przypływie zaledwie kilku sekund adrenalina zaczęła buzować w moich żyłach a ja zacząłem uciekać przed oprawcami. Biegłem ile sił a oni i tak byli coraz bliżej mnie. Zaczęli nawet strzelać w moją stronę a ja usilnie próbowałem ich unikać. Dwie przecznice od hotelu kula trafiła mnie w łydkę a ja upadłem jak długi na chodnik zwijając się z bólu. Podeszli do mnie i zaciągnęli w zaułek obok.
-Czyżby bolało?-zaśmiał się gorzko przestępca. Chłopak na oko w moim wieku a już spędzi życie w kryminale, wielka szkoda. Miał na głowie bandamkę i ciemne okulary ale i tak czułem na sobie jego świdrujący wzrok. Drugi-mężczyzna może po 30-stce z ciemną brodą opierał się o przeciwległą ścianę. Spojrzałem na nich ze strachem w oczach. Brodaty przykucnął przy mnie.
-Gdzie jest młoda Clark?-spytał a ja z wielkim wysiłkiem spojrzałem na jego twarz.
-Nie mam pojęcia- odpowiedziałem zgodnię z prawdą.
-Kłamie.
Spojrzałem na tego drugiego gdy nagle poczułem ból w dolnej parti brzucha. Zwinąłem się w kłębek i zawyłem z bólu.
-Pytam jeszcze raz. Gdzie jest Grace Clark?
-N..nie wiem.- nie mam pojęcia co bolało bardziej. Moja łydka pulsowała i czułem się jakby ktoś mi ją rozrywał a brzuch na pewno był pokryty śiniakami jak nie lepiej. Zadali mi jeszcze kilka ciosów. Czułem jak odpływam, moja rana krwawiła a głowa pękała.
-Jeszcze się policzymy.-usłyszałem i kątem oka zauważyłem jak odchodzą. Urwałem kawałek koszuli i próbowałem zatrzymać krwawienie. Ostatkiem sił podniosłem się i próbowałem dotrzeć do hotelu. Gdy dotarłem już do hotelu stając przed recepcjonistką zemdlałem.

✏Outer Space || Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz