Ubrany w zwykłą białą koszulkę i moje ulubione spodnie usiadłem w skórzanym fotelu przy małym stoliku i zamówiłem kawę. Kolejny raz spojrzałem na wyświetlacz w moim telefonie i westchnąłem zrezygnowany. Żednej wiadomości od Grace. Mój zegarek wskazywał 17:40. Czyli mama mojej przyjaciółki ma jeszcze trzy minuty. Zastanawia mnie dlaczego kobieta wybrała akurat tak dziwną godzinę i tą restaurację. Od zawsze mama Grace wolała małe, przytulne restauracyjki więc zdziwiło mnie to, że chciała się spotkać w takim eleganckim i pełnym przepychu miejscu. Moje przemyślenia przerwał damski głos i sylwetka siadająca naprzeciw mnie.
-Lucas'ie przepraszam za tą szopkę ostatnio. To ze względów bezpieczeństwa.- prychnąłem na te słowa.
-Ta jasnee, bezpieczeństwa. Czyjego? Pani, pani męża czy może Grace?! Ah no tak przecież pani córka nagle wyparowała. Zapadła się pod ziemię a pani mówi o jakimś bezpieczeństwie.-Uniosłem się a kobieta popatrzyła na mnie przestraszona i zaczęła uciszać.
-Luke ciszej prosze. Nikt nie może wiedzieć, że tu jestem.
- To dlatego jest Pani ubrana jak w tych wszystkich filmach detektywistycznych. Bez urazy ale to nic nie dało. Oprócz tego, że wyróżnia się Pani w tłumie.
-Wypraszam sobie! Dlaczego tak w ogóle mówisz?-Obróciłem ekran telefonu w stronę kobiety i podniosłem na wysokość jej twarzy.
-Cóż może dlatego, że ma pani wielkie okulary przeciwsłoneczne w pomieszczeniu zamkniętym a no i ta ochydna zielona apaszka- ściągnąłem chustkę z głowy kobiety.
-Nie mam zbytnio czasu na pogaduszki z tobą Luke. Przyszłam tu żeby Ci pomóc i ostrzec.
-Ostrzec? Proszę mnie nie rozśmieszać.
-Grozi Ci niebezpieczeństwo!
-Jedyne niebezpieczeństwo jakie mi grozi to mój wściekły przyjaciel Michael, kiedy dowie się, że zjadłem ostatnie żelki, nic nowego.
-Luke oni cie szukają. Musisz uważać. To nie jest żart.
Spojrzałem na kobietę jak na moją matkę kiedy wmawia mojej babci, że nie robię nic w domu.
-Tak, tak pf. Koniec o mnie. Chcę wiedzieć co z Grace.
-Niestety nie mam pojęcia gdzie teraz jest, co się z nią dzieje. Posłuchaj mnie. Musisz ją znaleźć. Jesteście w potwornym niebezpieczeństwie rozumiesz? Mój mąż jest nieprzewidywalny. Grace zniknęła a on nie może jej znaleźć. Ma coś co on potrzebuje. Ma nadzieję, że może jednak ty to masz. Luke on Cie szuka. Nie tylko on. Proszę, znajdź moją córeczkę.
-Jak ja ją znajdę?
-Nie wiem, ty jedyny możesz jej pomóc. Musisz ją chronić Luke. Znajdź ją i ukryj. Muszę już iść.
Kobieta wstała, założyła chustkę na głowie i położyła na stoliku papierową torebkę i kopertę. Spojrzałem pytającym wzrokiem na jej zmartwioną twarz.
-Pilnuj tego jak oka w głowie. Do widzenia Luke.-Wyszła zostawiając mnie sam na sam z 'podarunkami'.
Nie chciałem sprawdzać zawartości w miejscu pełnym ludzi. Wstałem i zostawiłem odpowiednią sumę należną za moją kawę. Schowałem paczuszkę wraz z kopertą do wewnętrznej kieszeni mojej skórzanej kurtki i opuściłem lokal.Kierowałem się w stronę hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Przechodząc obok jakiegoś przystanku autobusowego potrącił mnie jakiś facet. Nie raczył nawet przeprosić. Rzucił tylko wiązkę przekleństw skierowaną do mojej osoby podzedł i podał mi zmiętą kartkę. Rozwinąłem papier i przeczytałem drukowane pismo:
"Uciekaj"
Obróciłem się w stronę mężczyzny ale już go tam nie było. Ruszyłem dalej wyrzucając wcześniej kartkę do kosza. Usłyszałem swoje imie więc odwróciłem głowę. Zobaczyłem dwóch mężczyzn wielkich jak goryle. Jeden z nich uśmięchnął się krzywo a drugi wyciągnął zza pasa pistolet. W przypływie zaledwie kilku sekund adrenalina zaczęła buzować w moich żyłach a ja zacząłem uciekać przed oprawcami. Biegłem ile sił a oni i tak byli coraz bliżej mnie. Zaczęli nawet strzelać w moją stronę a ja usilnie próbowałem ich unikać. Dwie przecznice od hotelu kula trafiła mnie w łydkę a ja upadłem jak długi na chodnik zwijając się z bólu. Podeszli do mnie i zaciągnęli w zaułek obok.
-Czyżby bolało?-zaśmiał się gorzko przestępca. Chłopak na oko w moim wieku a już spędzi życie w kryminale, wielka szkoda. Miał na głowie bandamkę i ciemne okulary ale i tak czułem na sobie jego świdrujący wzrok. Drugi-mężczyzna może po 30-stce z ciemną brodą opierał się o przeciwległą ścianę. Spojrzałem na nich ze strachem w oczach. Brodaty przykucnął przy mnie.
-Gdzie jest młoda Clark?-spytał a ja z wielkim wysiłkiem spojrzałem na jego twarz.
-Nie mam pojęcia- odpowiedziałem zgodnię z prawdą.
-Kłamie.
Spojrzałem na tego drugiego gdy nagle poczułem ból w dolnej parti brzucha. Zwinąłem się w kłębek i zawyłem z bólu.
-Pytam jeszcze raz. Gdzie jest Grace Clark?
-N..nie wiem.- nie mam pojęcia co bolało bardziej. Moja łydka pulsowała i czułem się jakby ktoś mi ją rozrywał a brzuch na pewno był pokryty śiniakami jak nie lepiej. Zadali mi jeszcze kilka ciosów. Czułem jak odpływam, moja rana krwawiła a głowa pękała.
-Jeszcze się policzymy.-usłyszałem i kątem oka zauważyłem jak odchodzą. Urwałem kawałek koszuli i próbowałem zatrzymać krwawienie. Ostatkiem sił podniosłem się i próbowałem dotrzeć do hotelu. Gdy dotarłem już do hotelu stając przed recepcjonistką zemdlałem.
CZYTASZ
✏Outer Space || Luke Hemmings
FanfictionLuke wyrusza na poszukiwania ukochanej przyjaciółki po najskrytszych zakamarkach świata. Gdzie tak na prawdę podziewa się dziewczyna? Czy Luke'owi uda się uratować Grace? Jaką tajemnice odkryje chłopak? "Tato to nie żadna gra!"