•Rozdział 7•

232 55 8
                                    

Gdyby ktoś był ciekawy w mediach jest dom Grace.

Odskoczyłem od drzwi przestraszony. Wściekły trzęsącą ręką odebrałem telefon.
-Czego- warknąłem do słuchawki.
- To teraz tak się wita przyjaciela tak?
- Mów czego chcesz Ashton-  zniecierpliwiony zacząłem przemieszczać się po pomieszczeniu.
- Gadałeś z jej rodzicami?
- Nie, z P. James.
- Jakaś seksowna laska? Lukee- Ash zaśmiał się na głos i przełączył naszą rozmowe na głośnik- Chłopaki Luke gadał z jakąś fajną laską!- wydarł się. Usłyszałem  jak podbiegajją do Ashtona.
- Pani James to starsza pani idioci.
- Gdzie ty jesteś?
- W domu Grace.
-Gadasz z jej rodzicami?
- Nie, włamałem się . Przyjedźcie.- usłyszałem wrzaski przyjaciół na temat, że jestem kryminalistą i pójdę siedzieć- Boże przyjedzcie a nie prawicie mi kazania!- W pośpiechu rozłączyłem się abym mógł w spokoju zacząć przeszukiwać dom. Zostawili w sumie wszystko, nawet meble, na których zaczął osiadać powoli kurz i kilka niepotrzebnych rzeczy. Najwidoczniej się śpieszyli, ale kto się wyprowadza bez rzeczy? Stojąc w salonie przyglądałem się zdjęciom ustawionych równo na komodzie. Grace z babcią, zdjęcie ślubne jej rodziców, Grace na lodach z mamą, Grace oblewająca mnie wodą ze szlaufa w jej ogrodzie. Grace i ja podczas uroczystości zakończenia szkoły ubrani w długie togi. Wszystkie wspomnienia wróciły. Tęsknie za moją sweetie. Z bezsilności kilka łez spłynęło po moim policzku. Wytarłem je wierzchiem dłoni i otworzyłem komodę. Pusta. Zaglądnąłem do wszystkich szafek w salonie i w jadalni. Nic. Znalazłem jakiś pusty karton więc wziąłem go bo uznałem, że się przyda. Z pudłem wróciłem do wielkiego salonu i zacząłem zbierać ramki ze zdjęciami, które następnie włożyłem do kartonu. W tym samym czasie otworzyły się drzwi wejściowe i stanęła w nich trójka moich przyjaciół.
- Dobra chłopaki jest misja- zawołałem przyjaciół a sam stanąłem na środku salonu i rozłożyłem kilka pustych kartonów- mamy do przeszukania całe mieszkanie. Do kartonów pakujemy wszystko co zostało bo dużo zabrali a wszystko może się przydać. Ja biorę pokój Grace i łazienkę, Calum sypialnia rodziców i pokój gościnny, Ash ty salon,jadalnia i kuchnia a ty Mike.. Tobie został gabinet.- wyliczyłem na palcach.
- Tak jest oficerze Hemmings!- wykrzyknęli, każdy złapał za pusty karton i poszedł do wyznaczonego miejsca.
-Mike łap!- rzuciłem chłopakowi pęk kluczy- Mogą ci się przydać.
Ruszyłem schodami na górę. Uznałem, że zacznę od łazienki. Same balsamy i żele. Najwyraźniej mieli ich tak dużo, że nie chciało im się zabierać wszystkiego.
-Luke chodź tu!!- usłyszałem krzyki Mike'a dochodzące z gabinetu. Biegłem tak szybko, że na dwóch ostatnich schodkach poślizgnąłem się i padłem jak długi na jasne panele w korytarzu. Obiłem sobie kolano ale to nie było ważne. Pokuśtykałem do gabinetu i stanąłem za Michael'em. Klepnąłem przyjaciela w ramie.
-Mike, ty Sherloock'u!- zabrałem jakieś papiery z rąk przyjaciela, rozsiadłem się wygodnie w fotelu i zacząłem w skupieniu czytać.
-Nie musisz dziękować, wiem że jestem boski.- Zrobił pozę niczym superbohater.

××××××
Czytasz= komentujesz,gwiazdkujesz

✏Outer Space || Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz