•Rozdział 14•

94 21 7
                                    

-Co proszę? Mike nie wydurniaj się, nie jestem jakimś złodziejem.
-Masz rację Luke, musisz być bardzo dobrym złodziejem skoro w banku nie zauważyli, że blond żyrafa wyniosła im dziesięć tysięcy funtów.
-Calum, jeżeli uważałeś, że nie wyczuję sarkazmu to się grubo pomyliłeś.
-Sam jesteś gruby pff!
Spojrzałem na zawartość papierowej torebki na lunch. Pieniądze, dużo pieniędzy. Jezu skad jej matka wzięła tyle pieniędzy?! Wyciągnąłem jeszcze malutką, żółtą karteczkę, która była strasznie wymięta. Ostrożnie rozwinąłem i przeczytałem na głos:
-"Luke pieniądze na powrót do Sydney dla ciebie i twoich przyjaciół. Nie marudź, masz je wydać chłopcze! Chce żebyś odnalazł moją córkę a pieniądze nie grają roli. Dodaje jeszcze klucze do sejfu, niestety musisz sam go znaleźć w naszym domu. Zapewne pani Barbarra dała Ci klucze, więc poradzisz sobie. Znajdziecie tam wszystko co będzie wam potrzebne. Uważajcie na siebie dzieci."
- Łołoło stary jej matka to chyba serio sra pieniędzmi- spojrzałem na Ashtona i zacząłem się śmiać. To nie było zabawne ale tak dla rozluźnienia atmosfery, która panowała między naszą czwórką. Spojrzałem na zdjęcie, stojące obok na szfce nocnej, przedstawiające mnie i Grace. Uśmiechnąłem się smutno i otworzyłem kopertę.
-Hemmo nie załamuj się.- Mike krzywo się uśmiechnął i poklepał mnie po ramieniu. Wyciągnąłem dwa kluczyki i jakiś wycinek z gazety. Nie miałem ochoty nic więcej czytać, więc odłożyłem go na szafeczkę.
- Musimy się stąd ruszyć.- Calum zaczął dyskusję- Nic więcej nie znajdziemy w Rzymie a w domu Clark'ów mamy przynajmniej punkt zaczepienia.
-Cally ma rację, kupię bilety.- przejęty Ashton zaoferował zrobienie przelewu, który jest bardzo trudną czynnością. Taa wyczujcie ten sarkazm.
-Musimy wylecieć jak najszybciej.- probowalem wstac na równe nogi aby zacząć się pakować ale zamiast tego upadłem na Michael'a który siedział naprzeciw łóżka.
- Trzy godziny temu zostałeś postrzelony i już chcesz chodzić.
- Nie możemy tu zostać bo i was jeszcze postrzelą.- spojrzałem na przyjaciela błagalnym wzrokiem.
-Usiądź Luke, a ja cie spakuję.
-Dzięki Miki.
-Samolot mamy pojutrze o 4:30 rano moi mili przyjaciele, trzeba w końcu rozwiązać tą zagadkę.- Ashton zeskanował nasze twarze bardzo dokładnie i zamknął laptopa. Cała trójka zaczęła pakowanie a ja uznałem, że dobrym wyjściem będzie drzemka. Zasnąłem słysząc w głowie głos mojej przyjaciółki.

××××
Czytasz = gwiazdkujesz, komentujesz

✏Outer Space || Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz