6. ,,No co ty? Dać się uwieźć Jokerowi?"

7.4K 334 50
                                    

               Informacja na temat naszego wyjazdu jest ściśle zastrzeżona i tylko dla wspólników. Gdybym dowiedziała się o czymkolwiek na temat podróży, to zapewne musieliby mnie zabić. Parodia.

Akcja „Jedziemy Na Wakacje" zaczęła się bardzo wcześnie rano. Nie miało to większego znaczenia. Całą noc spać nie mogłam. To z wrażenia. Chyba trzeba się do tego przyzwyczaić. Zaraz po śniadaniu (oczywiście, jeżeli mogę tak nazwać kilka łyżek płatków owsianych z dodatkiem owoców i kleksem mleka) ruszyliśmy na lotnisko. Tym razem jednak nie wsiedliśmy wszyscy do jednego samolotu. Zorientowałam się dopiero, gdy byłam już na pokładzie, a odrzutowiec zaczął startować. Oczywiście – z kim lecę?

- Chciałabyś się czegoś napić? – zapytał Justin zaraz po wyjściu z łazienki. Spojrzałam w jego stronę.

- Nie, dziękuję. – zaprzeczyłam delikatnym ruchem głowy.

- Na pewno? – dopytał, przeglądając się w lustrze. Zmarszczył czoło. Sugeruję, że nie patrzy na siebie przez wpływ samouwielbienia. Dłońmi zaczął gładzić materiał bluzy w czarno-czerwoną kratkę, co jakiś czas zahaczając palcami o złoty (zapewne ciężki) łańcuch. – Kawa? Coś gazowanego? Może coś mocniejszego?

- Naprawdę niczego nie chcę. – uniosłam lekko kącik ust w górę.

Mruknął coś pod nosem, a jego czoło zdawało się być coraz bardziej pomarszczone. Klapnął się w klatkę piersiową, po czym podszedł do barku. Przyjrzał się uważnie jemu zawartości.

- Za mną się nie napijesz? – westchnął, ale jakby bardziej do siebie. Postawił szklankę. Nalał sobie do niej jakichś płynów. Nie wiem, co to takiego. Za daleko siedzę. – Nie chcesz się rozluźnić? Do lądowania z pewnością wytrzeźwiejesz z tych kilku procent. – uśmiech pojawił się pod jego nosem.

Nie muszę się rozluźniać. Jest wcześnie, po co komu o tej porze alkohol?

Zamknął barek. Wziął szklankę i powoli zaczął się kierować w moją stronę. Spojrzał na mnie jakimś takim zaspanym wzrokiem. Chociaż nie wiem, czy to kwestia niewyspania. Cały jest jakiś taki ociężały, zmęczony. Zmarnowany. Teraz już wiem, czemu cały ranek chował twarz za ciemnymi okularami.

- Coś się stało? – zapytałam, gdy był już przy kanapie, na której siedziałam.

- Nie. – zaprzeczył od razu. Chyba jednak coś nie gra. Posunęłam się z rogu kwadratowej kanapy na środek. Z kolei Justin zajął moje wcześniejsze miejsce. Wiedziałam, że właśnie o nie mu chodzi. Rozpostarł swoje umięśnione ramiona i położył je na oparciach kanapy. – Jest zbyt wczesna pora na taki lot. – mruknął po chwili. Upił łyka ze swojej szklaneczki.

Zwykła bluza, jasne, przedarte i z opuszczonym krokiem jeansy, sportowe buty. Mam rozumieć, że nie jadę na wakacje z Jokerem, ale z Justinem? Będziesz normalny? Tak?

- Sami lecimy na te wakacje?

- Nie. To w ramach ostrożności. Nie chcemy, by sytuacja z wczoraj mogła się znowu powtórzyć. – oparł szklankę na swoim kolanie. Ciarki przeszły przez moje ciało.

- Jak to? Mogliby nas zestrzelić?

Skierował swój wzrok na mnie.

- Gdybyśmy lecieli wszyscy, to i owszem. – przytaknął.

- A teraz nie mogą tego zrobić?

Uśmiechnął się. Najwyraźniej moja troska o życie go znowu bawi.

- Ronnie, tu nie chodzi o to, by zabijać, ale by przeciwnika wystraszyć. Czerpie się większą przyjemność ze znęcania się nad ofiarą. Nad patrzeniem jak wymięka. W tym biznesie trzeba zastraszać, by dostać więcej tego, czego się chce. Nie można dać sobą manipulować, bo się zginie. – mówił o tym w taki sposób, jakby nie było w tym nic nadzwyczajnego. Może w świecie zwierząt takie realia są normalne, ale tu?!

JOKER || JB [stara/pierwotna wersja] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz