Rzuciłam zaniepokojone spojrzenie Justinowi.
Stoi i przygląda się kubkom.
- O czym chciałbyś pogadać? – zapytałam w końcu.
Zaraz mnie ciśnienie rozniesie!
Justin gwałtownie przeniósł wzrok na mnie, jakbym wyrwała go z głębokiej zadumy. Kąciki jego ust zaczęły się unosić, malując w ten sposób przyjazny uśmiech.
- Usiądź. – polecił. Ponownie wlepił wzrok w kilka kubków stojących przed nim. – Długo cię nie było i pewnie mamy sobie wiele do opowiedzenia. – dodał, ale takim jakby nieobecnym głosem. Jakby znowu zaczął nad czymś intensywnie rozmyślać.
Zmarszczyłam brwi.
Może i jest teraz łagodny, ale coś... coś tu nie gra.
- Dobrze. – przytaknęłam niepewnie, po czym podeszłam do kanapy.
- A może to ty chciałabyś o coś zapytać? – powiedział nagle. – Może chcesz się czegoś dowiedzieć? – Zaczął powoli odwracać się w moim kierunku. Jego twarz w dalszym ciągu zdobi ten miły wyraz.
Usiadłam.
- Kawy? Herbaty? – zapytał, a jego głowa przechyliła się a bok.
- Nie, dziękuję. – zaprzeczyłam.
Coś tu, kurwa, nie gra!
Ekspres do kawy wydał z siebie cichy dźwięk.Justin odwrócił się.
- Jak ci się żyło przez ostatnie miesiące? – zapytał.
Jedna z moich brwi pomknęła wysoko w górę.
- Um... Zwyczajnie. – moje ramiona delikatnie drgnęły.
- Poznałaś kogoś ciekawego? Godnego uwagi? – Położył duży nacisk na drugie pytanie.
Nalał sobie kawy do czarnego kubka.
- Tylko kilka osób z sąsiedztwa. – odpowiedziałam po chwili.
- I nikogo więcej?
- Nie. – zaprzeczyłam.
Dolał sobie trochę mleka do kawy.
- A kiedy dokładnie Andrew zaczął wychodzić z domu? – zapytał zaciekawionym tonem.
Do moich uszu dobiegł dźwięk obijającej się o szklankę łyżeczki.
- Jakieś dwa tygodnie po wprowadzeniu się.
Justin odwrócił się z powrotem w moją stronę.
- Nie zdziwił cię jego szybki powrót do zdrowia? – dopytał, mieszając swoją kawę.
- Trochę tak, ale uznałam, że jest dorosły i sam dobrze wie, czego mu potrzeba. – przytaknęłam sama sobie. – Poza tym... - zaczęłam, a mój wzrok spadł na podłogę. – Myślałam, że to ty go do tego zmusiłeś. – westchnęłam zawstydzona.
- Dlaczego ja? – zapytał zaskoczony.
- Ponieważ uznałam, że jedyne, co może nie pozwolić mu w pełni wrócić do zdrowia, to właśnie jakieś układy z tobą... Mafią... - dodałam ciszej.
Wstyd mi trochę o tym teraz mówić na głos, ale to była jedyna rozsądna alternatywa. Na tamten moment, oczywiście.
- Przecież wyraźnie powiedziałem, że pozwalam wam odejść. Nie nauczyłaś się jeszcze tego, że mi można ufać? – Podszedł do kanapy, po czym zajął miejsce niedaleko mnie.
CZYTASZ
JOKER || JB [stara/pierwotna wersja]
FanfictionTa książka jest pierwotną [czyt. niepoprawioną, niedopracowaną, przepełnioną błędami oraz niedopowiedzeniami, sprzecznościami itd.] odsłoną mojego pomysłu na książkę. Na moim profilu można znaleźć nowszą wersję (pod tym samym tytułem). Ta k...