~ Chciałabym epizodycznym bohaterem uczcić pamięć jednego z moich ulubionych aktorów, jakim był Alan Rickman. ~
Może niepotrzebnie zaraz wpadam w histerię, ale ja już naprawdę nie daję sobie rady! Ile można znieść nieszczęść w ciągu paru cholernych dni?! Straciłam rodzinę, a brat prawie przypłacił życiem chęć ochrony mojej osoby. Zostałam sprzedana, co – jak się okazało – było celowym zamiarem. Dowiedziałam się, że od dawna podobam się synowi Jokera. Coś pominęłam? Wiele wątków. Nawet nie chcę o nich wszystkich myśleć, bo znowu się rozpłaczę. Jedno pytanie – dlaczego nie mogę mieć normalnego życia? Takiego, jak mają wszyscy moi znajomi. Nikomu nie życzę tego, co mi się przydarzyło. Jednak, dlaczego to spotkało właśnie mnie? Nie mogło się to przytrafić komuś silniejszemu psychicznie? Na pewno znalazłby się ktoś, kto poradziłby sobie lepiej ode mnie. Czuję się jak zwierzę w ZOO. Jestem pod stałą opieką osoby lub osób. Nigdzie nie mogę posiedzieć sama. Nie mam nawet z kim normalnie pogadać. Sama pośród tłumu. Jakie to jest kurwa przykre!
Do moich uszu dobiegł odgłos stukania paznokciem o drzwi. Klamka została naciśnięta, co sprawiło, że drzwi od razu ustąpiły. W niewielkim otworze pokazała się twarz Daisy.
- Mogę wejść? – zapytała cicho, a na jej twarzy pojawił się przyjazny uśmiech.
A mogę zaprzeczyć?
- Jeśli chcesz, to zapraszam. – powiedziałam łamiącym się głosem, po czym delikatnie przytaknęłam.
Dziewczyna powoli weszła do środka. Zamknęła za sobą drzwi. Zaczęła podchodzić w moim kierunku. Dźwięk uderzających o kafelki obcasów sprawia, że można poczuć się jak w dużym pomieszczeniu. Może to dlatego, że jest tu tak pusto.
- Przepraszam, Ronnie. – przykucnęła przy mnie. – Po prostu uznałam z Robin, że powinnaś się o tym jak najszybciej dowiedzieć. – powiedziała z troską.
- Wiem, że chciałaś dobrze dla mnie. Dziękuję. – posłałam jej wymuszony uśmiech. Niestety, nie stać mnie w tej chwili na nic lepszego.
Westchnęła smutno, spuszczając ze mnie wzrok. Wbiła go w zimną podłogę. Ostrożnie usiadła.
- Doskonale wiem, że ostatnio dużo się w twoim życiu dzieje, ale mogę ci obiecać, że teraz będzie lepiej. Upadki zdarzają się każdemu, ale ty się nie załamałaś. Jesteś silną kobietą. – spojrzała ponownie na mnie. Położyła dłoń na moim ramieniu, a zaraz po tym geście na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Pamiętaj, że nie jesteś sama. Możesz się przed nami otworzyć.
Tak? Spoko. W takim razie – dziękuję wam za zainteresowanie moją osobą oraz pomoc, ale mam was wszystkich serdecznie dość. Z chęcią bym powiedziała, że chcę wrócić do domu, ale już go nie mam. Na chwilę obecną – nie mam motywacji do życia. Ale dobrze wiem, że nie chcesz tego usłyszeć.
- Najpierw muszę wszystko przemyśleć i pogodzić się z tym, czego już nie da się zmienić. Bo nawet nie wiem, od czego miałabym zacząć. – wzruszyłam delikatnie ramionami. W dalszym ciągu próbuję podtrzymać ten sztuczny uśmieszek. Nie chcę, by odebrała cokolwiek za obelgę. Nie potrzebuję dodatkowych kłopotów.
- Dobrze, nie musisz się spieszyć. Gdybyś potrzebowała kogoś lub czegoś, to wystarczy powiedzieć. Justin zapewni ci to, czego będziesz chciała.
Potrzebuję dnia spokoju. Na wolności. Przecież nie ucieknę – nawet nie mam dokąd. Nie zadzwonię na policję – bo zostanę z niczym. I mam dziwne obawy, że to by mi przysporzyło tylko kłopotów i dodatkowych zmartwień. Chyba jednak o wyjściu będę musiała porozmawiać z synem Ojca Ciemności. Żeby pytać o pozwolenie na spacer – chamstwo.
CZYTASZ
JOKER || JB [stara/pierwotna wersja]
FanfictionTa książka jest pierwotną [czyt. niepoprawioną, niedopracowaną, przepełnioną błędami oraz niedopowiedzeniami, sprzecznościami itd.] odsłoną mojego pomysłu na książkę. Na moim profilu można znaleźć nowszą wersję (pod tym samym tytułem). Ta k...