Położyłam obie ręce na blacie kuchennym, następnie uniosłam się, by móc zerknąć za okno. W sąsiedztwie ani żywej duszy.
Cholera jasna, gdzie on jest?!
Stanęłam ponownie na nogach. Wybiegłam z kuchni do salonu. Zgarnęłam telefon ze stolika na kawę. Wybrałam już chyba setny raz ten sam numer.
„Użytkownik tego numer ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem."
- Kurwa mać! – krzyknęłam, rzucając telefonem w kanapę. Odbił się od niej i z hukiem wylądował na podłodze.
Przecież mi obiecywał, że nie będzie się wymykał, a o każdym wyjściu będzie mnie informował! I co?! Znowu spierdolił z samego rana albo pewnie już w nocy! Jakby uciekał z więzienia! Mieliśmy zaczął żyć normalnie, bez tego wszystkiego, co było! Plan był taki, że gdy Andrew wyzdrowieje, to oboje poszukamy pracy i zaczniemy jakoś żyć.
Zresztą, o jakim wychodzeniu z domu ja w ogóle mówię? Minęły niecałe trzy miesiące odkąd tu przyjechaliśmy, a Andrew już po dwóch tygodniach zaczął uciekać z domu na dzień lub dwa co jakiś czas. Totalny głupek! Przecież większość jego ran jest nadal w okropnym stanie, a on sobie zupełnie nie pomaga! Powinien leżeć w domu i wypoczywać! Ale nie, lepiej wracać do tego całego mafijnego świata! Justin pozwolił mu na tak szybki powrót? A może go do tego zmusił? Kurwa, nie wytrzymam!
Andrew na pewno wchodzi w to samo gówno, od którego mieliśmy uciec! Bo w jakie inne miejsce mógłby się udać? Wychodzi z domu bez słowa, a potem nie chce się przyznać, gdzie był. Przecież to oczywiście, że poszedł znowu bawić się w przestępcę, bo gdzie by poszedł?! Przecież nikogo innego nie zna! Nie jest w żadnym związku ani... Chwila... a może jednak jest? Może dlatego się wymyka i wraca w całkiem dobrym humorze?
Wzięłam głęboki wdech.
- O rany... - westchnęłam i zamknęłam oczy. Zaczęłam przecierać twarz dłońmi.
Nie wiem już, co mam o tym wszystkim myśleć. Gdyby on mi tylko powiedział, o co chodzi, to dałabym mu spokój. No dobra. Idę się położyć, bo latam od samego rana jak głupia po całym domu.
Wyszłam na korytarz. Skierowałam się w stronę schodów.
To bez sensu, bym snuła swoje własne teorie. Zapytam Andrew, gdy wróci. Przecież w końcu musi mi coś powiedzieć.
Ruszyłam powoli na piętro.
Nie poznaję go. Nie był taki. Wiem, ile przeżył i, że to mogło na niego wpłynąć, ale aż do tego stopnia? Zaczął traktować mnie tak, jakbym była jego współlokatorką, a nie siostrą. Oczywiście, nie chcę, by biegał wokół mnie czy coś. Wręcz przeciwnie. Wystarczająco dużo już dla mnie zrobił. Nigdy mu się za to nie odwdzięczę. Jednak, byłoby miło, gdyby wziął pod uwagę fakt, że się o niego martwię. A on mnie powoli zaczyna traktować jak nasz ojciec. Zwłaszcza po tym, gdy mu powiedziałam, że oblałam Kimberly wodą. Krzyczał na mnie, że jestem niepoważna. Że to było dziecinne, niepotrzebnie się wpierdalam w nieswoje sprawy i takie tam. Najbardziej jednak zabolało mnie to, że zarzucił mi, że nikt nie będzie się mi podporządkowywał i mam przestać ustawiać ludzi wokół siebie. A co ja takiego zrobiłam? To był impuls! Miałam pozwolić, żeby ona znowu oczarowała Justina?! Żeby znowu cierpiał i się przez nią staczał? Gołym okiem widać, że Kim zależy na władzy! Tylko do Andrew jakoś nie może to dotrzeć! Nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że stanął po jej stronie. Oczywiście, bo wszyscy dookoła mają rację i im należy współczuć oraz ich rozumieć. Tylko ja jestem ta zła!
CZYTASZ
JOKER || JB [stara/pierwotna wersja]
FanfictionTa książka jest pierwotną [czyt. niepoprawioną, niedopracowaną, przepełnioną błędami oraz niedopowiedzeniami, sprzecznościami itd.] odsłoną mojego pomysłu na książkę. Na moim profilu można znaleźć nowszą wersję (pod tym samym tytułem). Ta k...