18. "Chodź ze mną."

3.4K 257 227
                                    

Telefon zaczął dzwonić.

Rozchyliłam delikatnie powieki.

Więcej nie mogę zrobić. Mam za bardzo spuchnięte oczy.

Przekręciłam się powoli na bok. Wysunęłam rękę w stronę szafki nocnej.

Jak to się stało, że nie wyłączyłam dźwięków?

Chwyciłam telefon. Przeciągnęłam po ekranie palcem, a następnie przyłożyłam urządzenie do ucha.

- Słucham? – zapytałam ledwie słyszalnie. Mocno zacisnęłam oczy.

Cholerny ból gardła.

- Hej. – powiedziała słodkim głosem Daisy. – Mam nadzieję, że cię nie obudziłam.

- Nie. – odpowiedziałam prawie bezgłośnie. Mam nadzieję, że usłyszała. Nie wiem, czy byłabym w stanie to powtórzyć.

- Um... - zająknęła się. – Dzwonię do ciebie z ciekawą propozycją. Miałabyś ochotę jechać dzisiaj z nami na imprezę?

Skrzywiłam się. Zaczęłam kręcić głową.

Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie.

- Wiem, że balowaliśmy dzisiaj do późna, ale ostatnio tak mało czasu spędzamy wszyscy razem. – dodała błagalnym tonem. – Louis zna fajne miejsce i zaprosił wszystkich, więc pomyślałam, że wezmę cię ze sobą. Oczywiście, jeśli masz ochotę.

Boże, nie!

- Daisy... - mruknęłam.

Żałuję cholernie tego czynu! Moje gardło!

Złapałam się za piekące miejsce.

- Dobrze, nie musisz odpowiadać, śpij dalej! – zawołała wesoło. – Przyjadę po ciebie po dziewiętnastej. Cześć!

- Ej! – mruknęłam.

Za późno. Rozłączyła się.

Syknęłam.

Pozwoliłam telefonowi, by wysunął mi się z ręki, a następnie zsunął się na poduszkę. Przekręciłam się na plecy. Dłońmi zaczęłam przesuwać po swojej twarzy.

Muszę się z tego wycofać! Nie chcę jechać! Nie po to omijałam przez całą noc wszystkich dookoła, by dzisiaj znowu z nimi siedzieć!

Ściągnęłam ręce z twarzy.

Potrzebuję minimum dwudziestu czterech godzin spokoju na... na pogodzenie się z tym, co się stało. Nie mogę siedzieć i udawać, że jest wszystko w porządku, bo prędzej czy później ktoś zauważy, że jest coś nie tak. A nie chcę nikomu psuć imprezy, nikogo zamartwiać moim problemem. Przecież... przecież nie mogę nikogo zmusić, by czuł do mnie to, co ja do niego.

Poczułam ogromny ból w swoim wnętrzu. Zacisnęłam mocno oczy, a usta wykrzywiłam. Przycisnęłam ręce do klatki piersiowej.

Znowu boli! Przestań! Proszę!

Pociągnęłam nosem.

Dobrze, że mnie ubiegł i powiedział, jak sprawy wyglądają z jego perspektywy. Gdybym ja mu powiedziała pierwsza, to albo jego twarz przybrałaby zmieszany wyraz pomieszany ze smutnym i zrobiłoby się niezręcznie albo... mógłby mnie wyśmiać.

Ból nagle przybrał na sile.

Zacisnęłam mocno zęby. Obróciłam się lekko na bok. Podkurczyłam nogi. Zaczęło mi dudnić i szumieć w uszach, jakbym była pod wodą. Słona, ciężka łza spłynęła po moim policzku.

JOKER || JB [stara/pierwotna wersja] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz