Telefon zaczął dzwonić.
Rozchyliłam delikatnie powieki.
Więcej nie mogę zrobić. Mam za bardzo spuchnięte oczy.
Przekręciłam się powoli na bok. Wysunęłam rękę w stronę szafki nocnej.
Jak to się stało, że nie wyłączyłam dźwięków?
Chwyciłam telefon. Przeciągnęłam po ekranie palcem, a następnie przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Słucham? – zapytałam ledwie słyszalnie. Mocno zacisnęłam oczy.
Cholerny ból gardła.
- Hej. – powiedziała słodkim głosem Daisy. – Mam nadzieję, że cię nie obudziłam.
- Nie. – odpowiedziałam prawie bezgłośnie. Mam nadzieję, że usłyszała. Nie wiem, czy byłabym w stanie to powtórzyć.
- Um... - zająknęła się. – Dzwonię do ciebie z ciekawą propozycją. Miałabyś ochotę jechać dzisiaj z nami na imprezę?
Skrzywiłam się. Zaczęłam kręcić głową.
Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie.
- Wiem, że balowaliśmy dzisiaj do późna, ale ostatnio tak mało czasu spędzamy wszyscy razem. – dodała błagalnym tonem. – Louis zna fajne miejsce i zaprosił wszystkich, więc pomyślałam, że wezmę cię ze sobą. Oczywiście, jeśli masz ochotę.
Boże, nie!
- Daisy... - mruknęłam.
Żałuję cholernie tego czynu! Moje gardło!
Złapałam się za piekące miejsce.
- Dobrze, nie musisz odpowiadać, śpij dalej! – zawołała wesoło. – Przyjadę po ciebie po dziewiętnastej. Cześć!
- Ej! – mruknęłam.
Za późno. Rozłączyła się.
Syknęłam.
Pozwoliłam telefonowi, by wysunął mi się z ręki, a następnie zsunął się na poduszkę. Przekręciłam się na plecy. Dłońmi zaczęłam przesuwać po swojej twarzy.
Muszę się z tego wycofać! Nie chcę jechać! Nie po to omijałam przez całą noc wszystkich dookoła, by dzisiaj znowu z nimi siedzieć!
Ściągnęłam ręce z twarzy.
Potrzebuję minimum dwudziestu czterech godzin spokoju na... na pogodzenie się z tym, co się stało. Nie mogę siedzieć i udawać, że jest wszystko w porządku, bo prędzej czy później ktoś zauważy, że jest coś nie tak. A nie chcę nikomu psuć imprezy, nikogo zamartwiać moim problemem. Przecież... przecież nie mogę nikogo zmusić, by czuł do mnie to, co ja do niego.
Poczułam ogromny ból w swoim wnętrzu. Zacisnęłam mocno oczy, a usta wykrzywiłam. Przycisnęłam ręce do klatki piersiowej.
Znowu boli! Przestań! Proszę!
Pociągnęłam nosem.
Dobrze, że mnie ubiegł i powiedział, jak sprawy wyglądają z jego perspektywy. Gdybym ja mu powiedziała pierwsza, to albo jego twarz przybrałaby zmieszany wyraz pomieszany ze smutnym i zrobiłoby się niezręcznie albo... mógłby mnie wyśmiać.
Ból nagle przybrał na sile.
Zacisnęłam mocno zęby. Obróciłam się lekko na bok. Podkurczyłam nogi. Zaczęło mi dudnić i szumieć w uszach, jakbym była pod wodą. Słona, ciężka łza spłynęła po moim policzku.
CZYTASZ
JOKER || JB [stara/pierwotna wersja]
Fiksi PenggemarTa książka jest pierwotną [czyt. niepoprawioną, niedopracowaną, przepełnioną błędami oraz niedopowiedzeniami, sprzecznościami itd.] odsłoną mojego pomysłu na książkę. Na moim profilu można znaleźć nowszą wersję (pod tym samym tytułem). Ta k...