Rozdział 5

1.6K 67 15
                                    

*Hermiona* 

Miałam na sobie staromodną, ciemnozieloną suknię, która leżała na mnie idealnie. Włosy miałam upięte spinkami w idealny kok, z którego wymykało się kilka małych loków, łaskoczących mnie po twarzy. Spojrzałam w dół. Na nogach miałam śliczne szpilki, o kolorze ciemnozielonym, takim samym jak suknia. Otaczała mnie ciemność. Nie widziałam nic, wydawało się, jakbym w pomieszczeniu była tylko ja, widoczna dla wszystkiego, jakbym odstawała od wszystkiego, co tu się znajdowało. Rozejrzałam się. Nic nie widziałam. Nagle przede mną pojawiło się ogromne lustro, w którym mogłam się cała przejrzeć. Wyglądałam wspaniale. Bardzo dobrze było mi w tym kolorze, co mnie zdziwiło, bo nigdy nie miałam na sobie ciuchów w takim kolorze, bo cała rodzina twierdziła, że nie będzie do mnie pasować. 

Lustro zniknęło, w pomieszczeniu rozbrzmiała muzyka. Piękna melodia grana na skrzypcach. 

Zrobiło się jasno. Na początku światło poraziło mnie, ale po chwili przyzwyczaiłam się do niego.  Znowu się rozejrzałam. Stałam na środku ogromnej sali balowej. Nie było tu prawie nic, całe pomieszczenie było ogromnym parkietem. Mogłoby tańczyć na nim ponad 1000 par, a i tak zostałoby bardzo wiele miejsca. 

Sala była wspaniale ozdobiona, przy suficie wisiały jedwabie w kolorach kremowych i brzoskwiniowych. Muzyka z każdą chwilą stawała się coraz głośniejsza. Była idealna do tańca. 

-Witaj Hermiono. Pięknie wyglądasz. Zatańczysz?  

Odwróciłam się. Przede mną stał chłopak, trochę wyższy ode mnie. Miał na sobie idealnie dopasowany do jego sylwetki garnitur i maskę, która zasłaniała połowę twarzy. Była to taka maska, jaką zwykle zakładało się na bale maskowe.  Nie potrafiłam dostrzec jego koloru oczu ani włosów. Widziałam tylko maskę, ubranie i małą część twarzy. 

Skinęłam głową. Nieznajomy podał mi rękę i poprowadził na środek parkietu. Zaczęliśmy tańczyć. Nigdy wcześniej nie tańczyłam tego tańca, ale i tak znałam każdy krok, jakbym uczyła się tego jednego układu od wielu lat. Nieznajomy tańczył wspaniale i prowadził mnie w tańcu. 

Wirowaliśmy po całym parkiecie. W jego ramionach czułam się wspaniale, bezpiecznie. Nigdy nie chciałam przerywać tego tańca, ale w końcu muzyka zaczęła cichnąć. Nieznajomy przestał tańczyć, przez co ja też się zatrzymałam. 

W całym pomieszczeniu teraz panowała głucha cisza. Zebrałam się na odwagę, żeby zadać pytanie, na które odpowiedź chciałam znać już gdy pierwszy raz go zobaczyłam obok siebie. 

-Kim jesteś?

-Tego akurat nie mogę ci powiedzieć, ale obiecuję, że wkrótce się dowiesz. Wspaniale się bawiłem. Do widzenia, Hermiono. 

Lukko musnął swoimi ustami mój policzek, po czym wszystko się rozmyło. Zniknął tajemniczy chłopak, piękna sala balowa i zielona suknia.

Byłam w swoim łóżku. To był tylko sen. Ale był taki realistyczny...... 

Zamknęłam oczy i znowu zasnęłam. 

***

*Narrator* 

Harry obudził się gdy słońce dopiero wschodziło. Nie mógł spać, przez męczące go koszmary. Riddle cały czas przesyłał mu telepatycznie obrazy z jego zabaw z mugolami. To zdecydowanie nie był przyjemny widok. Po kilku minutach był już w kuchni, gdzie czekała na niego Hermiona. Również nie mogła spać, ale dlatego, że nie mogła zapomnieć o swoim wspaniałym śnie. Uszykowała im kanapki i oboje bardzo szybko je zjedli.

 -Harry, chcesz iść dzisiaj na miasto?

-No w sumie, mógłbym pójść. A po co?

-Muszę kupić kilka rzeczy, możemy też pójść do kina. Wychodzimy o 10. Masz być na czas, albo pójdę bez ciebie.

-Tak jest szefowo! 

Hermiona przewróciła oczami i na chwilę zniknęła w drzwiach salonu. W jadalni pojawił się jej pies. Harry krzyknął tak, że szyby prawie popękały . Wskoczył na stół i ułożył się na nim w pozycji embrionalnej. Hermiona zaczęła się śmiać. Śmieszyła ją jego reakcja na Puszka Okruszka i postanowiła, że za każdym razem gdy ją wkurzy, ta będzie nasyłać na niego psa. Gryfonka zabrała psa na dwór i wróciła do kuchni.

-Czy ta bestia już sobie poszła? Dlaczego TO tu wpuściłaś?

-Po prostu lubię patrzeć jak gryfon i jedyna nadzieja świata czarodziejów kuli się ze strachu na widok pieska.

Kiedy gryfonka poszła do swojego pokoju przygotować się do wyjścia, Harry już obmyślał plan zemsty. 

***

Była 10. Harry zbiegał po schodach, żeby się nie spóźnić. Jednak w połowie schodów przewrócił się, sturlał  po schodach. Kiedy wylądował twarzą do ziemi tuż przy stopach Hermiony, ta zaczęła się śmiać. Gryfon wstał z podłogi i oboje z Hermioną wyszli z domu. Wsiedli do autobusu i pojechali do centrum miasta. Gdy już tam byli, rozdzielili się. Hermiona poszła kupić rzeczy, po które tu przyjechała a Harry zaczął rozglądać się po różnych sklepach i stoiskach. 

Co drugi budynek, był sklepem z jedzeniem, kolejne były sklepami odzieżowymi a reszta sklepami z biżuterią. Kiedy Harry przechodził koło jednego ze sklepów jubilerskich, coś przyciągnęło jego uwagę. Był to naszyjnik. Wykonany ze srebra.Na małym łańcuszku zawieszona była mała sówka. Miała duże, wyglądające na mądre oczy i wyglądała wspaniale. Wokół sowy opleciona była czerwona róża. Harry'emu wisiorek skojarzył się z Hermioną. Wydawała się zawsze delikatna jak łańcuszek, sowa kojarzyła mu się z jej inteligencją, a róża z jej pięknem. 

Harry nie zastanawiając się długo wszedł do budynku. Za ladą stał mężczyzna w średnim wieku. Miał okulary i szeroki uśmiech na twarzy, przez co sprawiał wrażenie sympatycznego. Harry od razu powiedział, że chce kupić naszyjnik, który wcześniej widział na wystawie. Sprzedawca podał mu go i powiedział ile kosztuje. Harry nie zwracając uwagi na bardzo wysoką cenę, wyciągnął z sakiewki mugolskie pieniądze, zapłacił i zadowolony wyszedł ze sklepu chowając małe pudełeczko w kieszeni spodni. 

***

Spotkali się z Harry'm o 12 pod kinem. Weszli do środka, kupili bilety na losowy film i weszli do sali. Okazało się, że film jest połączeniem horroru i komedii. 

Co chwilę ludzie na sali wybuchali śmiechem, a chwilę później krzyczeli ze strachu. Hermiona uwielbiała takie filmy. Lubiła się bać i kochała komedie, a ich połączenie był wręcz idealne. Harry prawie nigdy nie oglądał filmów, więc nie miał wybranego swojego ulubionego rodzaju, ale ten film bardzo mu się spodobał. Gdy seans się skończył, czarodzieje zadowoleni poszli na przystanek autobusowy, z którego pojechali do domu Hermiony. Kiedy byli już u niej w domu zamówili pizzę i włączyli jakiś film. Kiedy pizza była zjedzona, Harry stwierdził, że to idealny moment, żeby wręczyć Hermionie naszyjnik. 

-Hermiono, mam coś dla ciebie. Zobaczyłem go, gdy szedłem przez miasto i tak bardzo skojarzył mi się z tobą, że nie mogłem go nie kupić. - Uśmiechnął się i wyciągnął z kieszeni pudełeczko.- I nie przyjmuję zwrotu. 

Hermiona niepewnie wyciągnęła pudełeczko z ręki przyjaciela i otworzyła je. Na widok naszyjnika zabrakło jej powietrza w płucach i poczuła, że oczy ją pieką pod wpływem łez szczęścia, które napływały jej do oczu. Nigdy w życiu nie widziała tak pięknego naszyjnika, a co dopiero, żeby ktoś jej taki dał. 

W końcu łzy szczęścia poleciały jej z oczu rozmazując jej makijaż. 

-Nigdy nikt nie dał mi tak pięknego prezentu, Harry. Dziękuję. 

Harry wyciągnął jej naszyjnik z ręki i zawiesił na jej szyi. Poszła do lustra, zobaczyć jak wisiorek się prezentuje. 

Pasował na niej jak ulał. Jakby od początku był stworzony dla niej i tylko dla niej. 

Harry Potter- Od Przyjaźni i Nienawiści  Blisko do MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz