Rozdział 26

671 32 2
                                    

Zaczęły do niej docierać pojedyncze dźwięki i odczucia. 

Na początku delikatne ciepło rozchodzące się po nodze, gdzie najpewniej padały promienie słoneczne przedzierające się przez okno i pokój. 

Później zapach krakersów i lawendy. Bardzo dziwne i znajome połączenie. 

Dźwięk cichego bulgotania, kroków, powiewającej szaty a w końcu kujący ból na całych plecach.

Otworzyła z lekkim trudem oczy. Pomieszczenie w którym była było średniej wielkości, naprzeciwko było duże okno, przez które promienie słońca wlatywały i zatrzymywały się na jej nodze. Dominowały kolory czarny i biały. Leżała na małym łóżku, na brzuchu z   głową odwróconą w lewą stronę. 

Podniosła się lekko i obróciła głowę na prawo. Zobaczyła Severusa Snape'a, który robił coś przy kociołkach. 

-Wuju? 

Jej głos był cichy i zachrypnięty. Oczywiście, nie był jej prawdziwym wujem. Lubiła go tam nazywać, bo był dla niej kimś na zasadzie wuja. Zawsze, gdy dziadek nie mógł z nią zostać a pani Figg nie było w domu, albo nie miała czasu, została przywożona do niego. 

Mężczyzna od razu podszedł do niej i kucnął przy łóżku.Spojrzał na nią z ledwo widoczną w jego ciemnych oczach troską. 

-Jak się czujesz? 

Jego głos był dokładnie tak samo chłodny i oficjalny jak zawsze. 

-Boli. 

-Wiem. Nie dziwię się. 

Westchnął. Wszystkie wspomnienia do niej wróciły i już wiedziała, dlaczego plecy ją bolą. 

-Jak długo tu jestem? 

-Prawie cały dzień. Już zbliża się wieczór. 

Kiwnęła głową. 

-Jak długo jeszcze muszę tu siedzieć? 

-Do szkoły wrócisz, kiedy ja uznam, że jesteś gotowa i w pełni sił. Do tego czasu będziesz u mnie, ale nie może być to zbyt długo. Masz dużo czasu. Idź. 

-Co? Dokąd? 

-Westchnął. 

-Byłaś w gabinecie Albusa, czyli musiałaś coś odkryć. To musiało być coś ważnego i on powinien wiedzieć. 

-Ale... Nie wiem gdzie on.. oni są.

-Jestem pewny, że wiesz. Czas leci. 

Podał jej kilka eliksirów i poczuła jak odzyskała siły. 

Wstała i spojrzała na siebie w lustrze. Z pod koszulki wystawał spory bandaż, dzięki któremu nie musiała oglądać kolejnych blizn. Przynajmniej jeszcze nie. Była w dresowych spodniach i niebieskiej bokserce. Włosy spięte miała w koński ogon, dzięki czemu nie leciały jej do oczu. 

Była blada i miała podkrążone oczy, ale jakoś musiała to przetrwać. 

Wyszła do ogrodu i spojrzała na zachód słońca. To pomogło jej się odprężyć i po chwili zmieniła się w małego, czarnego kotka. Była animagiem już jakiś czas. Pamiętała, jak ojciec zmuszał ją do nauki animagii i jak każdego dnia obrywała za kolejną bezowocną próbę zmiany w zwierze. 

Ale w końcu się nauczyła. 

Zniknęła i po chwili pojawiła się na ulicy Grimmauld Place. 

Widziała drzwi domu numer 12, gdyż też nie raz wchodziła do środka, choć nigdy nie wiedział o tym nikt, poza nielicznymi osobami takimi jak Harry, Albus, Snape i Lupin. 

Harry Potter- Od Przyjaźni i Nienawiści  Blisko do MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz