Rozdział 23

641 31 1
                                    

-Albus Dumbledore. Cóż za urocze spotkanie. 

Lord Voldemort uśmiechnął się wyszczerzając przy tym białe i ostre zęby. 

-Witaj Tom. Więc w końcu udało ci się minąć zabezpieczenia. 

-To nie było takie trudne. Wystarczył do tego jeden głupi nastolatek.

-Rozumiem, że zmanipulowałeś Rona. Dropsa? 

-Ty głupi starcze, nie rozumiesz, że to koniec? Wygrałem. 

Wycelował w jego stronę różdżkę. 

-Możesz zabić mnie, ale to i tak nie przesądzi o twoim zwycięstwie lub przegranej. 

-Zamknij się już. Niszczysz dramatyzm tej pięknej chwili, starcze. 

Albus spojrzał na lorda smutnymi oczami. 

-Pokładałem kiedyś w tobie takie nadzieje Tom... Dobro zawsze wygrywa. 

-Avada Kedavra! 

Zielony błysk wyleciał z końca jego różdżki. Annabelle i Harry widzieli to jakby w zwolnionym tempie. 

Promień mijał pokój i w końcu trafił w pierś dyrektora. Jego oczy stały się puste. Opadł martwy na ziemię wpatrując się martwym wzrokiem w sufit. 

Ann chciała krzyczeć. Chciała krzyczeć, ale głos nie wydobył jej się z gardła. Chciała wyrwać się w stronę dziadka, jednak Harry wyszedł z szoku i chwycił ją za ręce i przyciągnął do siebie, choć ledwo nad sobą panował. 

Śmierciożercy zaczęli się śmiać i po chwili wszyscy opuścili gabinet. 

Łzy spływały po twarzy ślizgonki, jednak ta jakby tego nie zauważyła zacisnęła zęby i chwyciła Pottera za rękę, po czym pociągnęła go w stronę regału. Odsunęła go i otworzyła ukryte drzwi, za którymi był już lekko słabnący portal. 

-Hermiona i Eric już na ciebie czekają. 

-Idziesz ze mną. 

-Nie. Zostaję. Ktoś musi być twoimi uszami i oczami w Hogwarcie. Idź i uważaj na siebie. 

Wspięła się na palce i pocałowała go. Oboje wiedzieli, że mogą się już nigdy więcej nie zobaczyć. I musieli się z tym pogodzić. 

Oderwała się od niego i popchnęła go lekko w stronę portalu.

-Idź już. 

Więc ruszył przed siebie. Kilka centymetrów od przejścia zatrzymał się i odwrócił głowę. 

-Kocham cię, Ann. 

-Też cię kocham Harry. Idź już, to staje się coraz trudniejsze... 

Więc tylko pokiwał głową i zniknął w szarości portalu. Chwilę wpatrywała się w szary prostokąt, po czym zamknęła drzwi i przysunęła regał, po czy rzuciła się w stronę środa pomieszczenia, gdzie ciągle leżało martwe ciało Albusa. Padła na kolana a kolejny strumień łez polał się jej z oczu. 

-Dziadku... 

Zaczęła płakać i wtuliła twarz w jego nieruchomą pierś. Z jej gardła wydarł się szloch. 

Nie wiedziała jak długo płakała w tej pozycji, aż drzwi się otworzyły i stanął w nich Draco. Kiedy zobaczył zaistniałą scenę pobladł i powoli zbliżył się do przyjaciółki. 

Z lekką trudnością oderwał jej dłonie od dłoni dyrektora, po czym przytulił ją mocno do siebie i pozwolił, żeby wbiła mu paznokcie w ramiona i zmoczyła koszulę łzami. Wiedział, że teraz tego potrzebowała. 

W końcu oderwała się od niego i spojrzała na dziadka. Wyciągnęła dłoń i zamknęła mu oczy. Uśmiechnęła się smutno. 

-Teraz wygląda jakby spał.- Głos Draco był słaby i cichy. 

Pokiwała głową. 

-Ale już się nie obudzi. 

                  *** 

Harry ciągle w szoku przez chwilę wirował w szarości, aż jego stopy znalazły podłoże i wszystko dookoła zaczęło układać się w kształty mebli i ścian. 

-Harry! 

Burza brązowych loków przysłoniła mu widok. Przytulił się do Hermiony z wyraźną ulgą, że nic się jej nie stało i udało jej się bezpiecznie wyjść z Hogwartu. 

-Harry, wszystko dobrze? Wyglądasz słabo... - Eric zmarszczył brwi. Wyglądał na zmartwionego. 

-Dumbledore nie żyje. 

Przyjaciele spojrzeli na niego w szoku. Oczy Hermiony zaszkliły się. 

-A..Ale.. Ale jak to?! 

-Widziałem jak go zabił.-Zacisnął zęby. 

Hermiona jeszcze raz przytuliła się do niego, a po chwili Eric również ich objął. Trwali tak przez długie chwile w swoim własnym świecie, którego część właśnie się zawaliła. 

Dumbledore nie żyje. 

Te słowa kołatały się w głowie Hermiony i Erica jeszcze długo po usłyszeniu tej wiadomości.

Jest martwy. 

Już im nie pomoże. 

Już nie zaproponuje dropsa i nie udzieli dobrej rady, która na początku wydaje się bezsensowna.

Nie żyje. 

W końcu Harry oderwał się od nich i rozejrzał się. Ściany były drewniane, podobnie jak meble pomalowane na biało, choć farba już zaczęła odchodzić. Na każdym meblu i skrawku podłogi znajdowała się masa kurzu, który wirował w powietrzu przy każdym lżejszym podmuchu wiatru.

Szyby były powybijane, okna przysłaniały już w połowie podarte i czarne od brudu firany, które jak duchy poruszały się na wietrze. Naokoło unosił się zapach kurzu, pleśni i drewna. 

-Gdzie jesteśmy? 

Bardzo szybkiej odpowiedzi udzieliła mu Hermiona. 

-To dom Dumbledore'ów w Dolinie Godryka. 

Kiwnął głową. 

-Nie możemy tutaj zostać. 

-Wiem... Macie pomysł gdzie moglibyśmy iść? 

-Nigdzie nie jest bezpiecznie... 

-Voldemort przejął ministerstwo, teraz Hogwart... Wszędzie będą nas szukać. 

Po dłuższej chwili ciszy pierwsza odezwała się Hermiona. 

-Nie wszędzie. Wiem gdzie możemy pójść. 

Harry Potter- Od Przyjaźni i Nienawiści  Blisko do MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz