Rozdział 25

7 1 0
                                    

Alex

W szpitalu siedziałam przez tydzień. Zazwyczaj pacjenci ze złamaniami zostają opatrzeni i odesłanie do domu, jednak w moim przypadku lekarz prowadzący znalazł jakieś nieprawidłowości, które kazały mu zatrzymać mnie na obserwacji.
Przez cały ten czas był przy mnie Marcus. Siedział przy moim łóżku dzień i noc, specjalnie wziął urlop w pracy. Weronika pojawiała się często, przywożąc ze sobą Karolka -chłopiec tęsknił za ojcem. Sao też mnie odwiedziła, wściekając się i przeklinając moją siostrę za wszystkie czasy.
Z rodzicami rozmawiałam raz, bo musiałam uzgodnić z nimi sześciotygodniowy pobyt u Marcusa w czasie mojego zwolnienia lekarskiego. Nie było trudno ich przekonać, właściwie wystarczyło, że stwierdziłam, że nie chcę przeszkadzać Rozalii w tym, co szumnie nazywało się nauką. Mało brakowało, a mama przyjechałaby do domu, spakowała moją walizkę i osobiście wykopała mnie za próg, byleby moja siostra miała spokój.
Moja siostra.
Ani ona, ani tym bardziej Mateusz, ani razu się do mnie nie odezwali.
W zasadzie tak było lepiej. Ale jakaś część mnie, ta najbardziej dzieciinna i ufna, rozpaczała, bo tak bardzo pragnęła uwagi rodziny.
-Wera, napewno nie będę wam przeszkadzać? -zapytałam po raz setny tamtego dnia.
Była sobota, dzień wypisu. Marcus rozmawiał z lekarzem, wciąż podając się za mojego narzeczonego, a Weronika pomagała mi spakować rzeczy. Nie było tego dużo, ale musiałyśmy zabawnie wyglądać, bo żadna z nas nie mogła się schylić -ona przez swój brzuch, a ja z powodu żeber. Po kilkunastu minutach zmagań doszłyśmy do wniosku, że lepiej zaczekać na Marcusa. Niezbyt podobał mi się ten pomysł, bo chłopak mógł znaleźć w mojej szafce wiele kobiecych i jakże krępujących akcesoriów, ale czy miałam jakiś wybór?
-Ol, nawet nie zaczynaj. -poleciła mi młoda kobieta, siadając z weschnieniem na szpitalnym łóżku, które do tej pory zajmowałam. - Ten zakochany kundel nie będzie umiał się skupić, zostawiając cię w twoim domu, to raz. -wyliczała na palcach. - Przechodzi to płynnie w punkt drugi: nigdzie nie będziesz miała lepszej opieki niż w naszym wariatkowie. A po trzecie, wreszcie będę miała z kim porozmawiać.
-Ale...
- W domu jest kilka dziewczyn, ale są za małe, żeby pewne rzeczy zrozumieć.
-Kaja jest ode mnie tylko trzy lata młodsza.- zaprotestowałam. - A bliźniaczki...
-Trzy lata to u nastolatków bardzo dużo. Kocham Kaję i bliźniaczki jak własne córki, wiesz o tym. Ale do pewnych tematów muszą jeszcze dorosnąć.
Pochlebiło mi to, że Weronika uznała mnie za wystarczająco dojrzałą, by z przyjemnością ze mną rozmawiać.
- Jeśli do tej pory doskwierała ci samotność, to teraz będziesz miała przyjaciółkę dwadzieścia cztery na siedem- oznajmiłam ze śmiechem. - Aż do świąt się mnie nie pozbędziesz.
-Jasne- prychnęła. - Bo przecież Marcus wykopie cię na święta z powrotem do rodzinki.
-A ma jakieś wyjście?
Kobieta spojrzała na mnie rozczulonym wzrokiem.
-Ola, skarbie, znam go od małego. To dobry chłopak, rzadko zmienia zdanie. Kiedy mu na czymś zależy, nigdy nie daje za wygraną. Po tym, co tu ostatnio widziałam, jestem prawie pewna, że zależy mu na tobie. -stwierdziła, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. - Nie zamierza cię wypuścić.
- Zamknie mnie w klatce i będzie więził do końca życia?
- Nie- pokręciła głową, lekko rozbawiona. - Ale musisz zrozumieć jedną ważną rzecz. On już był zakochany. Nie mówię tego, żeby wzbudzić twoją zazdrość. - zaznaczyła, przyglądając mi się uważnie. - Natalia, matka Karolka, była jego całym światem. Marcus był gotów stać się prawdziwym mężczyzną i nie mówię tylko o seksie, bo to każdy głupi potrafi...Mieli się pobrać krótko po narodzinach małego. Jak wiesz, nie zdąrzyli. - wzięła głęboki oddech. - Nigdy... Nigdy wcześniej nie widziałam go tak załamanego. Nie chodził do pracy, nie spał, mało co jadł... Wszyscy myśleliśmy, że pójdzie w ślady Natalii. Ale nagle coś przeskoczyło, wrócił do świata żywych... I wkrótce później poznał ciebie. Nawet z Natalią, nigdy nie był tak szczęśliwy, jak w ciągy tych ostatnich miesięcy.
-Po co mi to mówisz?- spytałam łamiącym się głosem.
- Bo musisz wiedzieć, że to dzięki tobie. On się nie przyzna, ale też to wie. Jest w tobie zakochany i stanie na uszach, żebyś była szczęśliwa. Jeśli mu na to pozwolisz, położy cały świat u twych stóp. Będzie przenosił góry, dawał gwiazdki z nieba. Pewnego dnia uklęknie przed tobą i poprosi o rękę. Zbuduje dla ciebie dom i ochroni przed całym złem tego świata. Nie wydaje mi się, żebyś taka była, ale jeśli traktujesz ten związek jak niewinną igraszkę, weź pod uwagę jego uczucia. Dbaj o jego serce, bo kolejnego złamania już nie wytrzyma.
Zupełnie niespodziewanie, Weronika objęła mnie mocno. Miałam wrażenie, jakby była tą moją wymarzoną starszą siostrą.
-Obiecuję, że nigdy go nie skrzywdzę- przyrzekłam, wtulając twarz w ramię kobiety.
Wydaje mi się, że obu nam pociekły łzy.
Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
- Dajecie radę? - zagadnął Marcus, wchodząc do pomieszczenia. Zatrzymał się, gdy zobaczył mokre ślady i pospieszne ocieranie policzków. - Może zostawię was same? -zaproponował.
- Nie trzeba. - zaoponowała Weronika. - Mi szaleją hormony a Ola jest wciąż na lekach.
Jedno ciche prychnięcie później chłopak całował mnie w czoło.
Wktótce byłam już gotowa do wyjścia. Niestety, zasada jest taka, że pacjent opuszcza szpital na wózku, z eskortą pielęgniarek, choćby nie wiem jak dobrze się czuł. Nie lubiłam zbytnio zwracać na siebie uwagę, dlatego nie czułam się komfortowo, gdy obcy ludzie na korytarzach spoglądali w moją stronę, zastanawiając się, co mi jest.
Odetchnęłam z ulgą dopiero, gdy Marcus zaparkował przed domem.

Hej kochani :) jak zawsze, jestem ciekawa, co myślicie o tym rozdziale. Mam nadzieję, że nie zepsułam sceny poważnej rozmowy. Jeśli jednak tak się stało, dajcie mi o tym znać.
Do zobaczenia wkrótce :)

Nie wszystko złoto, co się świeciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz