Rozdział 3

23 2 0
                                    

Alex

Szlag by trafił Sao i jej pomysły jedzenia tony czekolady "na pocieszenie".
Szlag by trafił człowieka, który otworzył sklep tak daleko od domu Sao.
I wreszcie, szlag by trafił porannych kierowców. Nie dość, że próbują człowieka rozjechać, to jak już im się zbierze na przeprosiny, gadają całymi godzinami. Zgoda, facet był przystojny, ale to nie dawało mu prawa do nękania mnie. Ominęłam samochód, wszystko było okej, więc po co ta gadanina?
Najwyraźniej tylko ja tak myślałam.
Lekko wystraszona, wskoczyłam na chodnik i ruszyłam w swoją stronę, za plecami słysząc dźwięk gaszonego silnika. Zerknęłam przez ramię. Drzwi starego auta typu kombi się otworzyły. Wysiadł z nich wysoki, ciemnoskóry chłopak z krótko przystrzyżonymi włosami, ubrany w wypłowiałe jeansy i szary T-shirt z nadrukiem. Przystojny jak diabli. Był może dwa-trzy lata starszy ode mnie.
Gapił się na mnie.
Przywykłam do tego, że chłopcy się za mną oglądali. Ale jego wzrok był inny, jakby zobaczył zjawę. Wpatrywał się prosto w moją duszę.
Obróciłam się na pięcie. Czując palące spojrzenie chłopaka na plecach, stawiałam kolejne kroki. Bardzo szybko zaczął biec za mną, prosząc, bym się zatrzymała. Nie wiedzieć czemu, zrobiłam to.
-Czego chcesz?- warknęłam, patrząc mu w twarz. Przyznaję, miałam z tym problem, bo był ode mnie kilkadziesiąt centymetrów wyższy.
Jakby się wzdrygnął. Wyraz niedowierzania zniknął z jego twarzy, zastąpiony zaskoczeniem z nutą smutku.
-Chcę przeprosić.- wyjaśnił.
Miał cudowny głos. Ciepły, lekko ochrypły, męski.
- Przeprosiny przyjęte. -chciałam brzmieć chłodno, ale prawda była taka, że przestałam się wściekać. Oczy chłopaka mnie zahipnotyzowały.
Opanuj się, dziewczyno, rozkazałam sobie w myślach. Sao czeka, zaraz zacznie się martwić.
-Super- uśmiechnął się chłopak. -Wyglądało na to, że gdzieś się spieszysz. Może cię podwieźć?- zaproponował, wskazując swoje stojące w oddali auto. Dopiero wtedy zauważyłam, że uciekałam przed nim spory kawałek.
-Nnie,  nie trzeba.
Już, możecie mnie ukamieniować. Zawachałam się przed odrzuceniem propozycji. W sumie chciałam poznać tego chłopaka. Nie wiem czemu, nie pytajcie. Ale co z kodeksem?
Kodeks ustanowiłyśmy  z Sandrą kilka miesięcy po tym, jak moja siostra zaczęła chodzić z Mateuszem. Pewnego dnia, a było to prawie dwa lata temu, Barbie nie zdąrzyła się ubrać, zanim wparowałyśmy na basen. Na jej ciele było kilkanaście siniaków, jedne starsze, inne całkiem świerze. Wiedziałyśmy z Sao, że to Mateusz ją tak urządził. Przysięgłyśmy sobie, że same nigdy nie wpakujemy się w podobne kłopoty, zwyczajnie unikając związków. Do tej pory jakoś działało. To znaczy, nie spotykałam się z Mateuszem, więc formalnie rzecz biorąc, nie podzieliłam losu starszej siostry.
A teraz miałabym ten kodeks złamać?
-Jesteś pewna? -głos nieznajomego wyrwał mnie z zamyślenia.
-Hm?
-Jesteś pewna, że dotrzesz tam, gdzie masz dotrzeć, sama?-upewnił się.
-Jasne.-przytaknęłam. -Dzięki...
-Marcus- podpowiedział mi.
-Tak, dzięki Marcus, ale dam sobie radę.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Jak chcesz.- zgodził się, choć chyba niechętnie. -Do zobaczenia.
Wymruczałam coś w odpowiedzi i zwiałam, zanim miał okazję zatrzymać mnie po raz kolejny.
Jak można się domyślić, dotarłam do Sao mocno spóźniona. Czekała na mnie przy drzwiach, powitała tupaniem nogą i groźną miną. Nie uniknęłam gradu pytań.
Znacie jakiegoś palacza? Pewnie tak. A widzieliście go kiedyś na głodzie nikotynowym? Nie polecam. Ludzie uzależnieni po odstawieniu używki są nerwowi, agresywni i ogólnie nie do zniesienia. Z Sao było tak samo.

Nie wszystko złoto, co się świeciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz