Rozdział 37

6 1 0
                                    

Alex

Czuję jego gorący oddech na karku. Drżę i czuję ostrzegawcze szarpnięcie za włosy. Miałam się nie ruszać. Kiedy mnie okrąża, w ciemnościach widzę tylko wściekły błysk jego oczu. Jego szalonych oczu. Szepcze coś do mnie, ale nie rozumiem co, jakby używał starego, dawno zapomnianego języka. A może jestem zbyt zmęczona, żeby rozumieć.

Próbowałam dowiedzieć się, gdzie jestem, ale to na nic. Gdy tylko się odzywam, bije mnie. W zasięgu mojego wzroku nie ma najmniejszego promienia światła, żadnej wskazówki. Mogę tylko zgadywać, że zamknął mnie w jakieś piwnicy, bo powietrze śmierdzi kurzem i stęchlizną.

Metalowe kajdany wrzynają mi się w nadgarstki. Już dawno przecięły skórę.

Wiszę pod sufitem, dotykając podłogi jedynie czubkami palców.

 Całe ciało mnie boli, jestem w takiej pozycji już bardzo długo. Zapomniałam o głodzie. Gorsze są rany na... właściwie wszędzie. Ciężkie, splątane i wilgotne włosy przyklejają się do mojej twarzy, szyi, ramion, piersi i pleców. Czuję na policzkach zaschnięte ślady łez, które już dawno przestałam wylewać. Nie użalałam się nad sobą, płakałam z bezsilności. Z wściekłości.

Czując, że kolejne słone łzy są gotowe popłynąć z moich oczu, szukałam pocieszenia we wspomnieniach sprzed kilku miesięcy, gdy obiecano mi, że ten koszmar się skończy.


Witajcie ponownie! Wiem, rozdział strasznie krótki, ale cóż... tak musi być. Wiem, że możecie być skołowani tak nagłym obrotem akcji, lecz wszystko się niedługo wyjaśni...

Do zobaczenia wkrótce :)

Nie wszystko złoto, co się świeciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz