Rozdział ósmy

3.1K 202 13
                                    


        Podróż minęła nam wszystkim stanowczo szybko. Powiedzmy. Wyjechaliśmy trochę później niż zakładaliśmy, ale jak to zazwyczaj bywa, w ostatnim momencie człowiek wszystkiego zapomina. Już na wstępie mówię "To nie była moja wina". I taka jest prawda, to wina naszej słodkiej blondyneczki. Gdy dojechaliśmy do celu okazało się, że reszta już jest na miejscu. Więc czym prędzej wyciągnęliśmy swoje bagaże i weszliśmy do środka. Domek, jak to nazwała Amanda, okazał się wielkim domem. Nie tak go sobie wyobrażałam. Calutki był z drewna a wokoło sam las. Niczym z okładki gazet, gdzie gwiazdy pokazują jak mieszkają. Był piękny, jednak biwaki, jakie zapamiętałam z dzieciństwa, wyglądały trochę inaczej. 

    Cztery godziny później wszyscy siedzimy już przy ognisku. A ja w dłoni trzymam kolejną butelkę z brązową cieczą w środku. Tak, to piwo, i choć nie przepadam za nim, sączę już piąte z kolei. Moja głowa jest mniej odporna na ten trunek niż pozostałe. Więc dobrze będzie, jeśli jeszcze sobie posiedzę zanim wstanę. Tak więc siedzę, obserwując pozostałych, choć mój wzrok zatrzymuje się chwilę dłużej na szatynie. Od przyjazdu prócz przywitania się nie zamienił ze mną ani jednego słowa, wręcz śmiało mogę stwierdzić, że mnie unika. Może mi z tego powodu trochę smutno, może też czuję lekkie rozczarowanie, sama już nie wiem. W końcu wydawało mi się, że dobrze nam się rozmawiało. 
Jest tak bardzo skupiony na rozmowie z pozostałymi, a jego śmiech jest taki wciągający. Choć całkiem możliwe, że to są tylko moje odczucia. 
- Więc Jay... - rzekł Ian z uśmiechem ukazującym jego proste, a zarazem białe uzębienie. - Masz już 26 lat... - kolejne zaskoczenie pojawia się na mojej twarzy gdy słyszę jego wiek. - Kiedy zamierzasz się ustatkować?
- Przecież mam pracę mądralo. - odpowiada mu, po czym pociąga spory łyk piwa, a chwilę później pojawia się na jego twarzy krzywy uśmiech. 
- Nie to miałem na myśli i ty już dobrze o tym wiesz.
- Chodzi mu raczej o to, kiedy w końcu ustatkujesz się z jakąś dziewczyną na dobre - wtrąca się David, który obejmuję ramieniem Kat. Widać oni również są razem, choć do końca nie mam tej pewności. 
- Wracając do mojego pytania... - kontynuuje brunet upijając mały łyk piwa - Przydałaby ci się jakaś panna na stałe, a nie na jedną noc. Już rozmawialiśmy o tym z chłopakami ostatnio. Serio stary, bez urazy.  
- Po prostu wspaniale! - rzekł z podniesionym głosem, a na jego twarzy malowała się złość.  - Cholera chłopaki, nie macie lepszego tematu, niż obrabianie mi dupy? Zachowujecie się jak jakieś baby, które zajmują się wyłącznie plotkowaniem - wstaje, po czym wypija zawartość swojej butelki i rzuca ją w krzaki. - Gdy uznam, że jestem gotowy ustatkować się z jakąś dziewczyną, obiecuję, dowiecie się o tym jako ostatni. Serio, chłopaki, zajmijcie się sobą! - wraz z ostatnim słowem jakie padło z jego ust skierował się w stronę domu. Chwilę później można było usłyszeć trzask zamykających się drzwi. 
- Powinien trochę wyluzować - mówi David, który otwiera kolejną butelkę piwa. 
- Ja mu się nie dziwię, że tak zareagował - dodaje Matt ku zdziwieniu wszystkich, przez co każdy skierował wzrok w jego kierunku. - Ian, trochę przesadziłeś, mówiąc, zacytuję: "rozmawialiśmy o tym z chłopakami". Prawda jest taka, że ty i David o tym rozmawialiście, bo mnie na pewno przy tym nie było. Może faktycznie nie jest gotowy na poważny związek, tym bardziej jeśli pracuje tam gdzie pracuje. I w tym oto momencie trzymam jego stronę - jego poważna mina sugeruje, że wierzy w to co powiedział. Szczerzę mówiąc, i ja mu uwierzyłam. Każdy ma przecież swoje obawy, że zrobi coś złego, może z tego powodu nie szuka. A jak to facet, stąd te wszystkie przypadkowe dziewczyny. A na samą myśl o tym co z nimi robi krzywię się. Och, zdecydowanie muszę iść się przejść, bo już czuję jak robi mi się niedobrze. Jednak wstaję zbyt szybko, co skutkiem tego jest, iż zakręciło mi się lekko w głowie.
- Hej, Kim, a ty dokąd? - pyta Sara, która dzisiejszego wieczoru nie schodzi z kolan Iana.
- Przejść się, potrzebuję trochę ruchu - rzucam krótko z wymuszonym uśmiechem.

      Jakieś pięć minut drogi od ogniska znalazłam to miejsce. Delikatny wiatr swym chłodnym powiewem otula mnie całą, przez co czuję ulgę. Siadam na pień starego drzewa, tak, by mieć widok na spokojne jezioro, które rozświetla księżyc swym blaskiem. Panuje tutaj absolutna cisza, która pozwala mi się skupić na moich myślach. Więc oddaję im się cała, przerabiając każdy detal dzisiejszego wieczoru. Wtem odczuwam na swym ramieniu chłodną dłoń, która sprawia, że moje ciało zaczyna drżeć. 
- Nie powinnaś się oddalać w takie miejsce sama - rozpoznaję ten głos, przez co moje ciało powoli się uspokaja.

Nigdy nie wiesz dokąd doprowadzi Cię Twój wybór.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz